13
2
Sprawdzam, dlaczego nowy samochód dostawczy Forda nie tylko zdominował swój segment elektrycznych samochodów dostawczych o dopuszczalnej masie całkowitej do 3,5 tony, ale także okazał się od początku roku lepszy od wszystkich osobowych samochodów elektrycznych w Polsce, nawet licząc z osobówkami. Jaki jest Ford E-Transit?
Przedsiębiorcy, którzy wykorzystują w pracy samochody dostawcze, będą mieć wkrótce ciężki orzech do zgryzienia – muszą liczyć ślad węglowy w organizacji, raportować ESG, czyli działania środowiskowe, dotyczące społecznej odpowiedzialności i ładu korporacyjnego. To dla nich jest przeznaczone auto dostawcze, które właśnie testuję. Oto w pełni elektryczny Ford E-Transit.
Auto wygląda bardzo nowocześnie. Duże lampy przednie i olbrzymi front wzbudzają respekt na drodze. Gdyby nie symbole – podkreślone niebieskim odcieniem – poświadczające 100% elektryczny napęd, większość z nas pomyliłaby to auto z wersją spalinową. Duże przeszklenia umożliwiają idealny ogląd dookoła auta, choć w tym pomagają również kamera zamontowana z tyłu pojazdu – obraz z niej pojawia się na ekranie w dużej rozdzielczości.
Elektryczny Transit jest dostępny w 25 konfiguracjach w dwóch wariantach wysokości (H2, H3) i trzech wariantach długości (L2, L3, L4) oferując przestrzeń ładunkową o pojemności nawet do 15,1 metra sześciennego. Na swoje barki przyjmie blisko 2 tony ładunku, w zależności od konfiguracji nadwozia – jego ładowność może wynosić nawet 1 725 kg
Moja wersja to VAN 350 i najdłuższy wariant nadwozia L4, czyli najdłuższe nadwozie z długim rozstawem osi. Na wyposażeniu jest m.in. system SYNC 4 z 12-calowym wyświetlaczem dotykowym, wbudowana nawigacja satelitarna czy bezprzewodowe aktualizacje Ford Power-Up. Te ostatnie to rozwiązania w chmurze, które pozwalają łagodnie przeprowadzić transformację firmowej floty na samochody elektryczne, ułatwić prowadzenie biznesu i obniżyć jego koszty. Oznacza to, że np. właściciel firmy bardzo łatwo może uzyskać dane o tym, ile kilometrów dziennie przejeżdża pojazd, w jaki sposób się porusza oraz gdzie parkuje.
Dzięki z kolei Ford Pass Pro szef możne mieć kontrolę nawet nad 12 pojazdami, a 5 z nich monitorować w czasie rzeczywistym. Taka wiedza może być kluczowa dla właściciela firmy czy menedżera zarządzającego flotą także dlatego, że pozwala określić zwrot z inwestycji w samochody elektryczne.
W samochodzie znajduje się także cały zestaw systemów bezpieczeństwa i tych ułatwiających jazdę. To. m.in. system zapobiegania kolizjom (Collision Mitigation System) z funkcją automatycznego hamowania (Active Braking), system ostrzegania przed niezamierzonym zjechaniem z pasa ruchu (LKW), układ ułatwiający ruszanie pod górę (HSA) czy tempomat.
Komfort jazdy podnoszą także automatyczne wycieraczki oraz światła, które nie są tak oczywiste w innych dostawczych autach.
Wnętrze zaskoczyło mnie zupełnie. Zamiast typowo roboczego środka zastałam ergonomię znaną z aut osobowych Forda. To najbardziej bogato wyposażony dostawczak, w jakim siedziałam. Jest tu automatyczna klimatyzacja, podgrzewane fotele, czujniki parkowania z przodu i z tyłu, kamery 360 stopni.
System inforozrywki, który ma przecież zapewniać kontakt ze światem, ale i uprzyjemniać jazdę kierowcy, doskonale spełnia swoje zadanie będąc intuicyjny i szybki.
Ale w takim aucie, w którym pracuje się całymi dniami, ważny jest każdy schowek – mamy tu schowek nad głową na dokumenty i urządzenia (tachograf i radio CB), trzy pojemne półki w górnej części kokpitu (w tym przy kierowcy są porty usb i gniazdko 12V), cup holdery i uchwyty na dużą wodę (także w drzwiach głębokie kieszenie), duży schowek przed fotelem pasażera i pod siedziskami miejsce np na kable.
Dodatkowo, dzięki zastosowaniu elektrycznego hamulca także między fotelami uzyskano mnóstwo miejsca, dzięki czemu można tu postawić torbę podróżną, torbę z kablami czy nawet podróżną lodówkę.
Na ścianie łączącej kabinę pasażerską z ładunkową znalazło się miejsce na dwa haczyki na ubrania robocze lub na zmianę.
Auto ma silnik elektryczny o mocy 269 KM i zasięg do 309 kilometrów wg normy WLTP, a to pozwala nie tylko na spokojną, codzienną pracę, ale jest także wiodącą wartością w swoim segmencie. Jest też dostępny w dwóch wariancie o mocy 184 KM.
Baterie mają pojemność użytkową 68 kWh (400 V), co z kolei przekłada się na dobrą równowagę pomiędzy kosztami, a zasięgiem. Dodatkowym atutem jest możliwość skorzystania z funkcji Pro Power Onboard, dzięki której energię zgromadzoną w akumulatorze można wykorzystywać do zasilania różnych urządzeń – piłę, wiertarkę czy laptop wystarczy podłączyć do samochodowego gniazdka 230 V, by bez przeszkód z nich korzystać.
Ford pozwala także na zaprogramowanie harmonogramu ładowań, co oznacza, że korzystanie z elektrycznego samochodu dostawczego jest niezwykle łatwe, a codziennie rano ma on w pełni naładowaną baterię.
Montaż akumulatora pod podłogą jest szczególnie ważny – projektanci Forda dołożyli starań, aby wszystkie punkty mocowania na ramie były identyczne w wersji spalinowej i elektrycznej Transita. To ogromna korzyść dla tych, dla których Transity przechodziły modyfikacje (jak chociażby zabudowy), a teraz przy E-Transicie nie będą musieli szukać nowych specjalistów do takich zleceń. Jest to istotne również z punktu widzenia kosztów zabudów, które powinny być porównywalne do tych w spalinowym Transicie.
Przy elektryfikacji modelu w żaden sposób nie ucierpiała także przestrzeń ładunkowa, której maksymalna pojemność wynosi 15,1 m3.
E – Transit – mimo swoim dużych gabarytów – prowadzi się niezwykle lekko, niczym osobówka. Jest przy tym tak dynamiczny, że zaskoczy niejednego kierowcę. Duży moment obrotowy na kołach od najmniejszych prędkości pozwala przyspieszać znacznie szybciej, niż spalinową osobówką. W końcu mam tu do dyspozycji blisko 270 KM!
Napęd na tyle koła sprawia, że samochód prowadzi się bardzo intuicyjnie na zakrętach. Akumulator trakcyjny z kolei, rozłożony równomiernie w podłodze przekłada się na niski środek ciężkości auta i brak przechyłów na winklach, tak dotkliwych w spalinowych autach dostawczych. Dzięki temu także towar jest bardziej stabilny w przestrzeni ładunkowej.
Kierowca może wybierać spośród trzech trybów jazdy – Normal, który jest przeznaczony do codziennych podróży, Slippery poprawiający prowadzenie na śliskich nawierzchniach i Eco oszczędzający energię.
E-Transit odzyskuje energię elektryczną podczas hamowania. Możliwe są dwa sposoby rekuperacji – najwyższy, po włączeniu przez kierowcę specjalnego przycisku na tablicy rozdzielczej, oraz metodą dwustopniową, poprzez hamowanie rekuperacyjne i nacisk na pedał hamulca – pierwsze dotknięcie zapewnia średnią siłę hamowania, a ponowne powoduje jej wzrost do wysokiego poziomu.
Zużycie energii wynosi od 26,5 do 39,0 kWh/100 km zależnie od mocy silnika, rodzaju zabudowy. Ładowanie akumulatora do 80% pojemności przy użyciu tzw. szybkiej ładowarki trwa zaledwie 34 minuty, a z wykorzystaniem wallboxa Ford Connected o mocy 11,0 kW – 8 godzin i 10 minut, co pozwala zasilić baterię np. w czasie nocnej przerwy w eksploatacji samochodu.
E Transitem manewruje się niebywale łatwo, dzięki ogromnym lusterkom bocznym, ale i wyposażeniu w czujniki parkowania i kamerę, która umożliwia na ekranie podgląd obrazu otoczenia auta w naprawdę dobrej rozdzielczości.
W takich samochodach cieszy możliwość korzystania z buspasów oraz bezpłatnego parkowania w strefach płatnych, ale też świetna dynamika jazdy przy jednoczesnej ciszy w kabinie.
Co jeszcze może być ważne dla przedsiębiorcy? Z pewnością to, że E Transit w perspektywie kilku lat okazuje się tańszy w eksploatacji niż pojazdy z silnikiem wysokoprężnym. Ładowność wynosząca ponad 2 tony nie ustępuje tej, jaką zapewniają auta dostawcze z klasycznym napędem. Co więcej, pod względem wartości rezydualnej w okresie 36 miesięcy lub przy przebiegu do 90 000 kilometrów, E-Transit jest liderem w swoim segmencie i jest dostępny w korzystnej ofercie zakupu dla firm.
W podstawowej wersji kosztuje 276 905 zł z dopłatą z programu „Mój elektryk” (pojazdy kategorii N1) to tylko 70 tys. zł netto. Jego akumulator jest objęty gwarancją na 8 lat lub 160 000 km. To dlatego sprzedaje się jak ciepłe bułeczki.
Firma Ford produkuje już także elektryczną wersję swojego najlepiej sprzedającego się w Europie samochodu dostawczego – E-Transita Customa oraz wielozadaniowego Tourneo Customa. Zaś w 2024 roku dołączą do nich Transit Courier i Tourneo Courier.
Dodatkowo samochody elektryczne mają mniej części, więc ich serwis jest mniej skomplikowany, tańszy i krótszy. A czas jest kluczowy w przypadku wielu klientów biznesowych, co może być dodatkową zachętą do zakupu E-Transita.
Podobne artykuły
Przeczytaj również
Najnowsze
Kupiła elektryczne auto za 300 tys. zł, wystarczyło drobne uszkodzenie, by auto trafiło na złom
Na temat tego, że nawet najmniejsze uszkodzenie auta elektrycznego oznacza ogromne koszty napraw, krążą już legendy. Zwykle niestety jest w nich sporo prawdy, a do historii zdecydowanie przejdzie przypadek pewnej właścicielki Fiskera Ocean.Siedział mu na zderzaku i poganiał światłami, więc nagrywający wpuścił go prosto w ręce policji
Szalał sportowym Mercedesem na angielskich tablicach i myślał, że jest bezkarny. Skończył marnie
Tylko 30 km/h w mieście – coraz więcej samorządów chce wprowadzenia takiego ograniczenia
To koniec darmowych autostrad w Polsce? Rząd może nie mieć wyjścia
Podobne artykuły
Przeczytaj również
Najnowsze
Kupiła elektryczne auto za 300 tys. zł, wystarczyło drobne uszkodzenie, by auto trafiło na złom
Na temat tego, że nawet najmniejsze uszkodzenie auta elektrycznego oznacza ogromne koszty napraw, krążą już legendy. Zwykle niestety jest w nich sporo prawdy, a do historii zdecydowanie przejdzie przypadek pewnej właścicielki Fiskera Ocean.Siedział mu na zderzaku i poganiał światłami, więc nagrywający wpuścił go prosto w ręce policji
Szalał sportowym Mercedesem na angielskich tablicach i myślał, że jest bezkarny. Skończył marnie
Tylko 30 km/h w mieście – coraz więcej samorządów chce wprowadzenia takiego ograniczenia
To koniec darmowych autostrad w Polsce? Rząd może nie mieć wyjścia
Podobne artykuły
Przeczytaj również
Najnowsze
Kupiła elektryczne auto za 300 tys. zł, wystarczyło drobne uszkodzenie, by auto trafiło na złom
Na temat tego, że nawet najmniejsze uszkodzenie auta elektrycznego oznacza ogromne koszty napraw, krążą już legendy. Zwykle niestety jest w nich sporo prawdy, a do historii zdecydowanie przejdzie przypadek pewnej właścicielki Fiskera Ocean.Siedział mu na zderzaku i poganiał światłami, więc nagrywający wpuścił go prosto w ręce policji
Szalał sportowym Mercedesem na angielskich tablicach i myślał, że jest bezkarny. Skończył marnie
Tylko 30 km/h w mieście – coraz więcej samorządów chce wprowadzenia takiego ograniczenia
To koniec darmowych autostrad w Polsce? Rząd może nie mieć wyjścia
Podobne artykuły
Przeczytaj również
Najnowsze
Kupiła elektryczne auto za 300 tys. zł, wystarczyło drobne uszkodzenie, by auto trafiło na złom
Na temat tego, że nawet najmniejsze uszkodzenie auta elektrycznego oznacza ogromne koszty napraw, krążą już legendy. Zwykle niestety jest w nich sporo prawdy, a do historii zdecydowanie przejdzie przypadek pewnej właścicielki Fiskera Ocean.Siedział mu na zderzaku i poganiał światłami, więc nagrywający wpuścił go prosto w ręce policji
Szalał sportowym Mercedesem na angielskich tablicach i myślał, że jest bezkarny. Skończył marnie
Tylko 30 km/h w mieście – coraz więcej samorządów chce wprowadzenia takiego ograniczenia
To koniec darmowych autostrad w Polsce? Rząd może nie mieć wyjścia
Podobne artykuły
Przeczytaj również
Komentarze: