Przyszłość autonomicznej motoryzacji. Jak będziemy jeździć za kilkanaście lat?

Trudno przewidzieć, co się wydarzy w świecie motoryzacji, gdy każdy rok przynosi rewolucyjne zmiany. Wyścig trwa i żaden producent się w nim nie zatrzymuje. Powstają konstrukcje, które pozwolą kierowcy w czasie jazdy pracować na komputerze, oglądać filmy lub czytać. Następnym krokiem będzie rezygnacja z miejsca dla kierowcy. Wszyscy staniemy się pasażerami. Wiele się jednak przedtem wydarzy.

Bez wątpienia żyjemy w ciekawych czasach. W tym i przyszłym roku poznamy kolejne modele samochodów, zdolnych do jazdy na trzecim poziomie autonomii, według klasyfikacji SAE. Mowa o autach zdolnych do samodzielnego poruszania się, ale w określonych warunkach, np. na autostradzie i w prostych sytuacjach drogowych w mieście. Kierowca wciąż jednak musi czuwać nad pracą systemu i być gotowy do przejęcia manualnego kierowania. 

Zwyciężyć mogą tylko najbardziej śmiałe koncepcje. Już dziś na ulicach Sztokholmu można spotkać 12-osobowe miejskie busy, poruszające się bez kierowcy po 1,5-kilometrowej trasie. Automatycznie zatrzymują się na światłach i przystankach, jeżdżąc z prędkością 20 km/h. W ramach eksperymentu po ulicach Göteborga bez kierowcy jeździło już ponad 100 samochodów Volvo. 

W tym roku Volvo i Uber zaprezentowały efekty swojej niemal 4-letniej współpracy, w postaci produkcyjnej wersji zdolnego do autonomicznej jazdy SUV-a XC90. Samochód korzysta z niezależnego, opracowanego przez Ubera systemu, który jest nakładany na seryjny model samochodu. Tak wyposażone auta będzie można zamawiać za pomocą aplikacji Uber.Jeszcze bardziej rozbudowaną ofertę z opracowanym wspólnie pojazdem będzie mieć Toyota, która zainwestowała w Ubera rekordową sumę 500 mln dolarów. Docelowo te samochody będą wozić pasażerów bez udziału kierowcy. Na razie jednak nad bezpieczeństwem jazdy wciąż musi czuwać człowiek. 

Tymczasem już za rok oficjalnie ma zostać zaprezentowany pierwszy autonomiczny samochód Lexusa. Przystosowana do autonomicznej jazdy, flagowa limuzyna LS automatycznie jeździ autostradami, ale zamontowane na jej pokładzie urządzenia są w stanie poradzić sobie również w mieście. Potrzebne są do tego lidary, zestaw udoskonalonych radarów oraz dodatkowe kamery, monitorujące otoczenie po bokach, a także nowe czujniki obrazu z przodu i z tyłu. Samochód ma zadebiutować w 2020 roku podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio. 

W pełni autonomiczne pojazdy, które nie potrzebują kierowcy, w ciągu najbliższych kilkudziesięciu lat mają rozwiązać problemy z zachowaniem bezpieczeństwa na drogach. Inżynierowie przyjęli założenie, że dopracowane, zaawansowane systemy nie będą powodować żadnych wypadków. Pomogą również w rozwiązaniu kwestii deficytu miejsc parkingowych i zbiorowego oraz indywidualnego transportu w centrach miast. 
Są również śmielsze projekty przyszłości. Świetnym przykładem może być Elon Musk i jego SpaceX, który chce zbudować podziemną, superszybką kolej, wykorzystującą silniki indukcyjne, próżnię i magnetyczną lewitację. Początkowo Hyperloop ma jeździć z prędkością dźwięku, a docelowo rozwijać nawet kilka tysięcy km/h i połączyć Nowy Jork, Filadelfię, Baltimore oraz Waszyngton. Testowy tunel o długości 1,14 mili już zbudowano w Kalifornii, kosztem 10 mln dolarów. To osobliwe skrzyżowanie Concorde’a z metrem ma służyć do transportu ludzi i towarów. Według założeń będzie znacznie szybsze od współczesnych samolotów, lecz wyraźnie od nich tańsze.

Znacznie bliżej ziemi i wdrożenia do codziennego użytku jest jeżdżący po jej powierzchni koncepcyjny, lecz w pełni już funkcjonalny, modułowy pojazd Toyoty o nazwie e-Palette. Tu również chodzi o sprawny transport osób i towarów, włączając w to nowe formy biznesu, np. mobilne sklepy. Wbudowany w e-Palette autopilot jest zarządzany w chmurze. Dzięki innowacyjnemu, modułowemu wnętrzu ten sam pojazd może służyć jako mobilny sklep lub punkt usługowy, biuro, samochód rozwożący internetowe zakupy, foodtruck, pokój hotelowy, taksówka albo środek transportu publicznego w ridesharingu. Jego oprogramowanie pozwala wynajmującej go firmie lub prywatnemu użytkownikowi zainstalować własny system autonomicznej jazdy i zarządzania.

Zaledwie pięć lat temu nikt w Polsce nie słyszał jeszcze o carsharingu. Dziś na minuty możemy wynajmować nie tylko samochody osobowe, lecz również auta dostawcze, a nawet elektryczne skutery, rowery i hulajnogi. Na tym rynku działa m.in. program Panek CarSharing, którego użytkownicy mogą korzystać z 1,5 tysiąca hybryd, głównie Yarisów. W usłudze carsharingu na ulicach Warszawy debiutują właśnie nowe Toyoty Corolle i C-HR z napędem spalinowo-elektrycznym, stając się konkurencją dla BMW i3 w usłudze Innogy GO! oraz Audi Q3 od 4Mobility.
Cały świat opanowują tymczasem nowatorskie pojazdy, których głównym celem jest usprawnienie transportu w miastach, jak 5,5-konne, elektryczne trójkołowce Toyoty i-Road i czterokołowce COMS, które od 2014 roku testowano w usłudze carsharingu we francuskim Grenoble i w stolicy Japonii, Tokio. 

W ubiegłym roku na ulicach indyjskiego Bengaluru i hawajskiego Honolulu zadebiutowały programy carsharingowe, oparte na niskoemisyjnych pojazdach i nowoczesnych technologiach cyfrowych. Do dyspozycji użytkowników, oprócz elektrycznych rowerów oraz lekkich trzy- i czterokołowych pojazdów, oddano m.in. Toyoty Prius i Camry oraz Lexusy RX.  Rok temu w serwisie carsharingu w okolicach Wenecji również pojawiły się znane już z ulic Warszawy hybrydowe Toyoty Yaris, a wraz z nimi doładowywane z gniazdka Priusy Plug-in Hybrid. Do rozpoczęcia i zakończenia jazdy mieszkańcom Wenecji wystarczy karta miejska. Jaka będzie przyszłość? Nie wiemy tego dokładnie, ale z pewnością ciekawa, często autonomiczna – z napędem hybrydowym, wodorowym lub elektrycznym na baterie.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze