Test Citroen C4 Cactus
Z awangardowym stylem Citroena zawsze miałam pewien problem. Z jednej strony samochody zawsze wyprzedzały technicznie swoje czasy, zawsze prezentowały niebywały poziom komfortu, ale też słynęły z usterkowości i nie zawsze trafiały w moją wrażliwość estetyczną. Jeśli chodzi o model C4 Cactus i jego stylizację nadwozia, myślałam, że niewiele się z mojej strony zmieniło, a jednak…
Facelifting modelu spektakularnie odwrócił moje postrzeganie Cactusa. Pierwsze wcielenie tego modelu idealnie pasowało do jego nazwy, a nadwozie wręcz wołało: „popatrz, ale nie podchodź do mnie”. W nowym wcieleniu zmiany z przodu są tak duże, że na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z zupełnie innym autem. Wzór reflektorów znany już z modeli C3 i C3 Aircross może się teraz podobać. Oczywiście nie byłoby awangardowo, gdyby Citroen nie pozostawił poszczególnych świateł na różnych poziomach masywnego przodu. Nie kłuje to już jednak w oczy, a połączenie górnych świateł z logo marki i przestylizowany zderzak nawet mnie przekonuje. Również tylne światła zostały poszerzone i nie wyglądają jak kostki doczepione do narożników nadwozia. Ten prosty zabieg spowodował, że tył stał się teraz lżejszy i jakby szerszy. Kolejna zmiana to drastyczne ograniczenie wielkości tak zwanych airbumpów. Pierwotnie miały za zadanie chronić karoserię Citroena przed uszkodzeniami i obtarciami na parkingu. Teraz stały się one jedynie elementem upiększającym nieco zwalistą karoserię. Jednego nie można Cactusowi odmówić – jest odważny i będzie budził zainteresowanie na ulicy jeszcze bardzo długo. Historia motoryzacji nauczyła mnie jednego. Nie można skreślać auta jedynie za jego kontrowersyjny wygląd.
Pokaż kotku co masz w środku
Zajrzyjmy więc do środka. Tu jest już bardziej konwencjonalnie. Z przodu są dwa fotele, a z tyłu kanapa. Jest kierownica i bardzo modny ostatnio cyfrowy wyświetlacz „zegarów”. Jest ekran multimediów zamocowany w miejscu w klasycznym miejscu na górze deski rozdzielczej… jednym słowem jest normalnie. Normalnie, ale jednak wciąż jakoś inaczej. Styliści zadbali o to, bym nie nudziła się we wnętrzu. Krągłości przeplatają się tu z prostymi, ostrymi liniami, wygląda to jednak schludnie i czysto. Fotele przednie są obszerne, miękkie i obite materiałem, który kojarzy się bardziej z kanapą w salonie niż z tapicerką samochodową, ale ten klimat mi się podoba. Wszędzie tam, gdzie podczas jazdy nasze ciało styka się z elementami auta jest miękko i przyjemnie. W pozostałych… cóż, cena auta i jego rodzinne przeznaczenie uwarunkowało zastosowanie twardych plastików. Nie mam za złe Francuzom takiego podejścia, bo tak dzisiaj wygląda motoryzacja.
Kolorystyka materiałów znacznie ożywia wnętrze i tak już wesołe wnętrze. Czerwony odcień deski rozdzielczej bardzo dobrze koreluje z wstawkami siedzeń w tym samym kolorze. Przyczepić się mogę jedynie do uchwytów na kubki umiejscowionych w dolnej części deski rozdzielczej, tuż przy nogach. Chciałabym się dowiedzieć na którym zebraniu konstruktorzy zatwierdzili ich kształt i rozmiar… tak rozmiar! Nie mieści się w nich puszka z napojem, a kawa ze stacji benzynowej swobodnie się przemieszcza grożąc oblaniem i poparzeniem! W aucie decydowanie brakuje podłokietnika dla prawej ręki kierowcy. Ten, który zastosowano jest zbyt krótki i służy jedynie jako schowek na drobiazgi. Z tyłu kanapa zaskakuje przestronnością. Przymykając nieco jedno oko mogę powiedzieć, że wygodnie mogą tu podróżować trzy osoby.
Citroen nie byłby jednak Citroenem, gdyby nie zafundował pasażerom niespodzianki. Tylne szyby nie opuszczają się jak w innych samochodach, a jedynie uchylają jak w trzydrzwiowych modelach z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Z jednej strony jest to dobra opcja zabezpieczająca dzieci przed przypadkowym otwarciem okna, z drugiej wasz pies nie będzie pocieszony. Jeśli wykaże się sprytem, będzie w stanie wystawić za okno jedynie język.
Pomijając kilka szczegółów wnętrze Citroena określam jako przestronne i przyjazne. Pokonałam tym samochodem ponad 1000 kilometrów i muszĘ przyznać, że wygodzie nie można wiele zarzucić. O tym jednak kilka wersów niżej, bo słowo chciałam poświęcić bagażnikowi. Niby bagażnik jak setki innych. Jest wystarczająco pojemny (358 litrów) i ustawny. Problemem może być jedynie wysoki próg załadunku, ale jak wiecie, każdą wadę można przekuć w zaletę. Citroen fundując Cactusowi „wannę” zadbał o to, by nic nam się z bagażnika nie wysypało podczas unoszenia klapy. Jednak i tu czeka na nas niespodzianka. Tylna ściana bagażnika od strony zderzaka to niczym nie osłonięta blacha. Nie wierzę, że nie byli w stanie uformować wykładziny tak, żeby ją zakryć. Dlaczego więc została nieosłonięta? Przecież jeśli z torby z zakupami, w której przewozimy bagietkę, ser i foie gras wysunie się butelka wina oczywistym jest, że rozbije się dokładnie o tę blachę. I jak w takim przypadku mam spędzić romantyczny piknik z ukochanym? Mam kupować wino w kartonie?
No to jazda!
Samo przemieszczanie się Cactusem należy za to do przyjemności. Producent reklamuje auto jako wyjątkowo komfortowe i takie właśnie jest. Miękko zestrojone zawieszenie sprawia, że auto przepływa ponad dziurami jak jacht nad morskimi falami, delikatnie się przy tym kołysząc. Mniejsze nierówności są praktycznie niewyczuwalne. Owszem, na zakrętach karoseria przechyla się, ale nie podpiera się lusterkami. Jest bezpiecznie i wygodnie. C4 Cactus nie jest przecież wyścigówką, tylko rodzinnym samochodem do komfortowego przemieszczania się z punktu A do B. Zaraz zaraz… nie jest wyścigówką? 130KM krzesanych z trzycylindrowego silnika Pure Tech o pojemności 1,2 litra potrafi rozpędzić Citroena do 100km/h w 10,3 sekundy. Powiem więcej – prędkość maksymalna to 195km/h. Cactus nie jest więc zawalidrogą i bardzo sprawnie przemieszcza się zarówno po mieście, jak i po autostradzie. Przyspieszenia są wyraźnie odczuwalne, a motor chętnie wkręca się na obroty. Dodatkowo silnik jest zaskakująco dobrze wyciszony, a i karoseria nie generuje zbyt dużych szumów. Słowa uznania należą się także za spalanie. W mieście samochód spali w okolicach 8 litrów, ale na trasie będziecie w stanie uzyskać wynik bliski cyfry 6. Sześciobiegowa, manualna skrzynia biegów zmienia przełożenia idealnie według francuskiego przepisu, czyli miękko i nie do końca precyzyjnie.
Czyli jaki?
Biorąc jednak ogólną lajfstajlową koncepcję samochodu jest – bardzo dobrze i ja to akceptuję. Multimedia i nawigacja realizowane są za pomocą smartfona, który należy podłączyć za pomocą kabla USB. Po wybraniu opcji Apple Car Play lub Android Auto aplikacje telefonu zostaną wyświetlone na ekranie centralnym. Podstawowa wersja Citroena C4 Cactus w wersji LIVE z benzynowym motorem o mocy 82KM wyceniona została na 54633zł. Testowany przeze mnie egzemplarz z najmocniejszym silnikiem benzynowym i szczytowym wyposażeniu SHINE skonfigurowany został na kwotę 90730zł. To niezła sumka. Za te pieniądze na pokładzie znajdziecie pakiet bezpieczeństwa Active Safety Brake, monitoring martwego pola, kamerę cofania oraz system bezkluczykowego dostępu i odpalania. Auto „obute” będzie także w 17-calowe koła z pięknymi felgami z lekkich stopów. Po dłuższym obcowaniu z tym „kwiatkiem” muszę się przyznać, że samochód zrobił na mnie bardzo pozytywne wrażenie i do niedawna odstraszający swymi kolcami kaktus zmienił się w miłego w dotyku i przyjaznego pluszaka z puchatymi wstawkami. W dalszym ciągu pozostaje awangardowy, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
NA TAK
– ciekawie zaprojektowane wnętrze;
– dobrze wyciszony zespół napędowy;
– komfort podróżowania nieosiągalny w tej klasie aut;
– oszczędny silnik.
NA NIE
– niedoróbki wykończeniowe w bagażniku;
– uchwyty na kubki o złej średnicy.
Dane techniczne Citroen C4 Cactus
Silnik: |
benzynowy, doładowany R4 |
Pojemność skokowa: |
1199 cm3 |
Moc: |
130 KM przy 5500 obr./min |
Maksymalny moment obrotowy: |
230 Nm przy 1750 obr./min |
Skrzynia biegów: |
Manualna, 6 biegów |
Prędkość maksymalna: |
195 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h |
10,3 s |
Długość/szerokość/wysokość: |
4157/1729/1480 mm |
Zostaw komentarz:
Najnowsze
-
Odświeżone Porsche 911 Carrera T zostało zaprezentowane. Ma być jeszcze lepsze niż jego poprzednik
Po niedawnym zaprezentowaniu odświeżonego modelu 911 GT3, Porsche postanowiło podzielić się kolejnym zmodernizowanym wariantem swojego najpopularniejszego samochodu. Porsche 911 Carrera T na nowy rok modelowy po raz pierwszy debiutuje również w wersji cabrio. -
Ford Performance Motorsports łączy siły z zespołem HRT. Ford Mustang GT3 wyjedzie na tor w 2025 roku
-
Ford Bronco w edycji specjalnej pojawi się w 2025 roku
-
Rolls Royce świętuje 60 urodziny filmu ,,Goldfinger” specjalnym modelem
-
Toyota Aygo X w specjalnej edycji JBL
Komentarze:
Anonymous - 5 marca 2021
jeżdżę tym autem 2018 r. od trzech miesięcy przesiadłem się z opla insigni, jestem zachwycony, bardzo wygodny, świetnie się prowadzi bagażnik pakowny mało pali
Anonymous - 5 marca 2021
Dużo ładniejszy niż wcześniejsza wersja. Pierwszy cactus mógłby być samochodem Waltera White’a
Anonymous - 5 marca 2021
wygląda na spoko wózek
Anonymous - 5 marca 2021
Zastanawiam się właśnie nad kupnem samochodu i tak patrze oglądam. Wnętrze tego auta mi się podoba jest innowacyjne bardzo. Jednak wizualnie bardziej przemawia za mną corolla żonie też bardziej odpowiada wiec jak już obydwoje jesteśmy jednomyślni to chyba będzie najlepszy wybór