Joanna Szymków-Matuszewska

Ekojazda z Krzysztofem Hołowczycem – relacja

W miniony piątek miałyśmy okazję uczestniczyć w warsztatach Ekojazdy z Krzysztofem Hołowczycem, odbywających się na warszawskim Bemowie. Wydarzenie to jest częścią kampanii pod nazwą „TworzyMy atmosferę”, która ruszyła 9 września 2015 roku z inicjatywy Ministerstwa Środowiska, Ministerstwa Zdrowia oraz Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Kampania ta ma na celu uświadomienie społeczeństwa w zakresie stopnia zanieczyszczenia środowiska i sposobów minimalizowania negatywnego wpływu czynnika ludzkiego na otoczenie. Jak wynika z danych udostępnionych przez organizatorów, jednym z istotnych zagrożeń w Polsce jest rosnące z roku na rok natężenie ruchu. Co ciekawe, Polska notuje w tym zakresie jeden z najwyższych wzrostów w Unii Europejskiej. Niestety infrastruktura w naszym kraju nie jest dopasowana do tak gwałtownych zmian, czego efektem są wszechobecne korki i zanieczyszczenie środowiska spalinami na dużą skalę. Z pomocą ma przyjść uświadomienie kierowców w zakresie proekologicznego stylu jazdy, czyli tzw. ekojazdy. Twarzą wspierającą kampanię został Krzysztof Hołowczyc. Prawdę mówiąc, to właśnie fakt mariażu ekojazdy z jednym z bardziej rozpoznawalnych nazwisk w świecie rajdowym przykuł moją uwagę najbardziej. Czy jest bowiem możliwe pogodzenie dwóch tak skrajnie różnych stylów jazdy?

Zanim jednak pojawi się odpowiedź na to pytanie, krótka relacja z przebytego kursu. Spotkanie zostało zainicjowane przedstawieniem przez organizatorów statystyk i założeń kampanii. Następnie w grupach trzyosobowych udaliśmy się do wykonywania zajęć praktycznych. Zajęcia polegały na odbyciu dwóch przejazdów, z czego pierwszy przejazd miał być wykonany stylem prezentowanym na co dzień przez danego kierowcę. Drugi przejazd miał być jak najbardziej zbliżony do założeń ekojazdy, a więc uwzględniać hamowanie silnikiem, płynną jazdę połączoną z optymalizacją zmiany biegów. Tu z pomocą przyszła Akademia Jazdy Opel, która udostępniła nie tylko swoje samochody do przeprowadzenia powyższych testów, ale także instruktorów, pod których czujnym okiem mieliśmy korygować swoje mało ekologiczne nawyki. I tu kolejna niespodzianka.. po zajęciu miejsc w samochodzie okazało się, że moją grupę będzie prowadził Daniel Siemczuk – od kilku lat dyrektor słynnego, warszawskiego Rajdu Barbórka, a prywatnie także kierowca startujący w motoryzacyjnych imprezach sportowych. Czyżby kolejne potwierdzenie tezy, że sportowa żyłka nie wyklucza ekodrivingu?

Zapinamy pasy i w drogę. Każdy z nas ma do pokonania identyczną trasę o długości 11 km, pokonywaną w warunkach normalnego ruchu kołowego. Kilka słów ze strony instruktora o ekojeździe i o kolejnym stylu jazdy – jeździe defensywnej i ruszamy. Na szczęście jadę jako ostatnia z grupy. Na szczęście, bowiem moje sportowe zacięcie w dziedzinie motoryzacji i powiązany z tym styl jazdy jest daleki od eko, z czego doskonale zdaję sobie sprawę. Na moje nieszczęście za to, pracownicy Akademii opracowali specjalny program gromadzący dane z pojazdów udostępnionych w ramach szkolenia, mający na celu porównanie „naturalnego” stylu jazdy danego uczestnika oraz prezentowanej przez niego ekojazdy. Program bardzo szczegółowo wylicza m.in. średnie spalanie, ilość spalin wyprodukowanych przez kierowcę podczas danego przejazdu, obciążenie silnika, ilość postojów i przede wszystkim procentową poprawę kierowcy po wprowadzeniu w życie wskazówek instruktora dotyczących zastosowania podstawowych zasad związanych z ekojazdą. W tym miejscu mogę śmiało przyznać, że podczas eko przejazdu udało mi się odnotować aż 66% poprawę względem mojego przejazdu nr 1! Był to jeden z najwyższych wskaźników prezentowanych pośród wszystkich uczestników warsztatów. Nie jest to jednak powód do dumy, gdyż z tym wiązało się także najwyższe średnie spalanie podczas pierwszego przejazdu i najwięcej wyemitowanych spalin. Ekojazda sprawia mi jeszcze wiele trudności, co pokazał choćby parametr dotyczący obciążenia silnika, który wskazał znacznie większe obciążenie podczas mojej jazdy eko niż tej naturalnej. Stosując wszystkie możliwe wskazówki dotyczące ekodrivingu poruszam się płynnie i raptem chwilę dłużej niż podczas jazdy moim naturalnym stylem, jednak na tyle monotonnie, że jazda przestaje mi sprawiać przyjemność.

Uspokoił mnie jednak psycholog  Waldemar Chromiński, specjalista bezpieczeństwa ruchu drogowego, który zaprezentował swój wykład po zakończeniu zajęć praktycznych. Wskazał on na fakt, iż każdy z nas ma swój własny styl prowadzenia, na który przede wszystkim rzutuje nasz temperament i osobowość oraz wszelkiego rodzaju wzorce. Są to tzw. style naturalne. Czym innym są zaś takie style jazdy jak defensywny, ekodriving czy slow – driving – te są stylami wtórnymi. Wykorzystanie któregoś z powyższych stylów jazdy wymaga zmiany naszych nawyków. Często jest to trudne i bez dodatkowej motywacji niewykonalne. Jak się bowiem okazuje mamy bardzo mocno zakorzeniony opór psychologiczny (wyparcie informacji oraz zaprzeczenie faktom) i konformizm drogowy. Najlepszym więc rozwiązaniem jest, jak to zazwyczaj bywa, znalezienie złotego środka i połączenie naszego naturalnego stylu prowadzenia pojazdu ze stylem wtórnym, który najbardziej odpowiada nam charakterologicznie.

Podobnie spuentował warsztaty Pan Krzysztof Hołowczyc przypominając, iż na drogach spotykają nas przeróżne sytuacje i obranie jednego, wyłącznie dobrego stylu jazdy jest wręcz niemożliwe. Mając jednak świadomość zagrożeń dla środowiska, powinniśmy zadbać o dobro naszego otoczenia i tam, gdzie to możliwe, zastosować zasady ekodrivingu. Dopóki jeszcze mamy na to wpływ i samochody potrzebują nas, kierowców. Wszystko bowiem wskazuje na to, że za ok 20 lat samochody będą pojazdami bezobsługowymi, służącymi do przemieszczania się z punktu A do punktu B. Póki jednak to nie nastąpi, możemy bliżej przyjrzeć się także samochodom elektrycznym, które prezentują zaskakujące osiągi techniczne i mogą być rozwiązaniem dla osób, którym ciężko jest pożegnać się ze swoim dynamicznym stylem jazdy. Nie dość bowiem, że są eko, to jeszcze jak wspomniał Pan Hołowczyc, były to pierwsze samochody, które pobiły rekord prędkości. O tym możemy się przekonać podczas testu samochodu elektrycznego BMW i3 oraz Nissan Leaf. I faktycznie – dynamika jazdy lepsza niż w niejednym spalinowym samochodzie, a świadomość bycia w zgodzie z otoczeniem też pozwala lepiej spać. Jedno, czego najbardziej brak, to dźwięk silnika. W czasach dzisiejszego poziomu techniki jest to pewnie tylko kwestia czasu, aż producenci zadbają też o odpowiednie efekty dźwiękowe.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze