Kamila Nawotnik

Nowy Hyundai Kona – ma prawie wszystko, by odnieść sukces

Na początku lipca Hyundai oficjalnie zaprezentował w Polsce nowe wcielenie swojego kompaktowego SUV-a – modelu Kona. Na papierze auto ma wszystko, by kontynuować duży sukces poprzednika. A jak nowa Kona wypadła podczas pierwszego spotkania na żywo?   

Kona to model, który po raz pierwszy na rynku pojawił się w 2017 roku, niemal od razu wywołując spore zamieszanie w segmencie B-SUV. Przyjemne dla oka nadwozie, przystępna cena i niezłe wyposażenie standardowe sprawiły, że auto znalazło wielu nabywców. Tylko w 2020 roku, w Europie sprzedano 127 tysięcy egzemplarzy, co postawiło Konę na 5. miejscu najchętniej wybieranych aut w segmencie małych SUV-ów na Starym Kontynencie.  

fot. Kamila Nawotnik

Jak chwali się Hyundai, w ciągu zaledwie czterech lat od pierwszego wyprodukowanego modelu, całkowita europejska sprzedaż przekroczyła 367 000 sztuk – z czego ponad 222 000 było wyposażonych w silniki spalinowe. W 2021 r. British Auto Express Driver Power Survey przyznało modelowi tytuł Samochodu Roku i nagrodził go drugim najlepszym wynikiem w zakresie niezawodności (95,71%).  

Następca nie ma więc łatwego zadania 

Coś jednak mówi mi, że sobie poradzi – może to przeczucie, a może po prostu gołym okiem widać, że druga generacja została porządnie przemyślana.  

fot. Kamila Nawotnik

Zacznijmy od designu, czyli aspektu, który po pierwsze – pozwolił Konie wybić się na tle konkurencji, a po drugie – od kilku lat wychodzi Hyundaiowi naprawdę dobrze. Bez żadnego problemu rozpoznacie na ulicy drugą generację, ponieważ pojawiła się tu kompletna nowość – reflektory Seamless Horizon. Zarówno z przodu jak i z tyłu, klasyczne lampy zastąpił pas LED, który ciągnie się od skraju do skraju, wzdłuż całego przedniego zderzaka. Jest on przewidziany dla każdej wersji napędowej i trzeba przyznać, że wygląda smukło, efektownie i bardzo nowocześnie. Dodatkowo, przy napędzie elektrycznym w centralnej części wypełniają go piksele, co zgrabnie nawiązuje do stylistyki znanej z Ioniqa 5. Dla porządku – wówczas panel nazywa się Pixelated Seamless Horizon. 

fot. Kamila Nawotnik

Mocny charakter SUV-a podkreślają natomiast solidne nadkola ze zintegrowanymi, szerokokątnymi reflektorami LED. Jest to lekkie nawiązanie do pierwszej generacji, ale ten zabieg sprawia równocześnie, że auto wydaje się być stworzone do “zadań specjalnych”, a o to przecież w SUV-ach chodzi. Po raz pierwszy też Kona będzie wyposażona w 19-calowe koła ze specjalnie zaprojektowanym wzorem. 

Wariant hybrydowy i elektryczny posiadają wiele elementów znanych z pojazdów napędzanych prądem. Przykładowo, tutaj przedni zderzak wyróżnia się trójwymiarową listwą dekoracyjną i osłoną podwozia, która zastąpiła osłonę chłodnicy. Obie wersje występują również z kontrastowymi nadkolami w kolorze czerni. 

Nowa Kona dostępna jest z 11 kolorami w odmianie spalinowej, w tym nowymi: Serenity White, Meta Blue, Denim Blue, Mirage Green i Amazon Gray oraz 8 kolorami w wersji hybrydowej. Bez dopłaty oferowany jest lakier Specjalny Mirage Green, natomiast pozostałe lakiery wyceniono na przyzwoite 2,5 tys. zł.  

fot. Kamila Nawotnik

Wersję hybrydową wyposażono w górne i dolne aktywne wloty powietrza, natomiast w wariancie benzynowym wykorzystywany jest tylko górny wlot w celu poprawy współczynnika oporu powietrza, co naturalnie przekłada się na zwiększenie wydajności pojazdu. 

Wyraźnie większa od poprzedniczki 

Mimo że z zewnątrz trudno jest to zauważyć bez notatnika z danymi technicznymi, to zaglądając do środka od razu rzuci Wam się to w oczy. Nowa Kona oferuje teraz więcej miejsca wzdłuż i wszerz, zwiększając miejsce na nogi (dokładnie o 77 mm) i na ramiona w drugim rzędzie. W porównaniu z poprzednią generacją, Kona oferuje rozstaw osi większy o 60 mm, a przestrzen nad głowami w drugim rzędzie siedzeń urosła z kolei o 11 mm. Sporo miejsca zaoszczędzono również dzięki fotelom, znacznie wyszczuplonym – obecnie mają 85 mm grubości.  

fot. Kamila Nawotnik

Naturalnie urósł też bagażnik, dokładnie o 30 proc. Względem poprzednika i teraz oferuje 466 litrów pojemności, oraz 1300 l przy złożonej kanapie. Trzeba przyznać, że na tle rywali jest to jeden z najlepszych wyników w segmencie B-SUV. Z przodu natomiast wyraźnie widać zmiany w kokpicie, który nie tracąc na funkcjonalności, został trochę przeorganizowany.  

Modułowa deska rozdzielcza teraz jest wyposażona w dwa zintegrowane wyświetlacze, idealnie wpasowujące się w aktualne rynkowe trendy. Jest to 12,3-calowy, dotykowy ekran systemu nawigacji i multimediów oraz 12,3-calowy cyfrowy zestaw wskaźników. Co najlepsze, są w standardzie już od drugiej w hierarchii wersji EXECUTIVE, podobnie jak dwustrefowa klimatyzacja automatyczna. W podstawowym wariancie SMART mamy natomiast cyfrowe zegary z wyświetlaczem o przekątnej 4,2” i system multimedialny z 12,3” ekranem dotykowym, obsługujący cyfrowe radio DAB, nawigację z usługami Hyundai Live, system Bluelink, a także łączność Android Auto i Apple Car Play.  

fot. Kamila Nawotnik

Ogólnie rzecz biorąc, wnętrze na żywo robi wrażenie bardzo przestronnego, ale niestety równocześnie… mocno plastikowego. Materiały zostały ładnie spasowane, ale też widać, że nie należą do najwyższej półki. Szczególnie słabe wrażenie robi projekt drzwi, które są zwyczajnie nudne, co zresztą sami możecie ocenić po zdjęciach. O ile z zewnątrz design nowej Kony jest dość imponujący, o tyle mam wrażenie, że kabina (dotyczy to zwłaszcza szaro-beżowego wariantu wykończenia) mogłaby zasmucić niejednego kierowcę. O wiele lepiej wygląda to w wersji N-line, dlatego nieśmiało sugerowałabym potencjalnemu nabywcy skłanianie się właśnie ku niej.  

fot. Kamila Nawotnik

To nie koniec nowości. W nowej Konie dostępne są aktualizacje oprogramowania Over-the-Air (OTA), pozwalające właścicielom stale utrzymywać najnowsze oprogramowanie w ich samochodach. Nawet ambientowe oświetlenie obsługiwane jest przez OTA, co umożliwia poprawę jego działania i wprowadzanie nowych funkcji. Ponadto, zastosowany tu Digital Key 2.0, pozwala auto zamykać, otwierać i uruchamiać za pomocą cyfrowego kluczyka, którego system wykorzystuje technologię NFC. 

fot. Kamila Nawotnik

Inteligentna i nowoczesna 

Nowy Hyundai Kona został oczywiście wyposażony w różne zaawansowane systemy wspomagające kierowcę, takie jak asystent unikania kolizji czołowych (FCA), utrzymania pasa ruchu (LKA), monitorowania martwego pola (BCA), inteligentny asystent ostrzegania o ograniczeniach prędkości (ISLA), system monitorowania uwagi kierowcy (DAW) czy wspomagany widok z martwego pola (BVM). Wyposażenie obejmuje również różne funkcje ułatwiające jazdę, takie jak inteligentny tempomat z funkcją Stop&Go, asystent podążania na pasie ruchu (LFA) i jazdy autostradowej (HDA). 

fot. Kamila Nawotnik

Nowoczesny B-SUV musi radzić sobie w mieście, a mało rzeczy wpisuje się w obraz życia w aglomeracji tak mocno jak parkowanie. Dlatego też Kona od wersji EXECUTIVE wyposażona jest w system kamer 360 stopni, posiada też asystenta ostrzegania o ruchu poprzecznym z unikaniem kolizji (RCCA), czujniki parkowania przednie i tylne oraz asystenta unikania kolizji podczas cofania (PCA). 

Szeroka gama napędowa 

Żyjemy w czasach szerokich wyborów, co w motoryzacyjnym świecie dodatkowo wzmacnia silne starcie tradycyjnych spalinowców z przejściem w napędy zelektryfikowane. Hyundai postanowił jednak zadbać o gusta niemal wszystkich klientów, proponując dość szeroką ofertę zasilania w przypadku drugiej generacji Kony.  

fot. Kamila Nawotnik

Zapomnieć możecie o jednostkach wysokoprężnych, natomiast dobrą wiadomością jest fakt, że nie da się kupić nowej Kony z silnikiem słabszym niż 120 KM i 172 Nm. Tyle oferuje benzynowa jednostka 1.0 T-GDI, otwierająca katalog modelu. Do wyboru jest tu skrzynia manualna 6-biegowa lub automatyczna z 7 przełożeniami, i napęd tylko na przednie koła. Jest jeszcze inny wariant spalinowy – benzynowy 1.6 T-GDi o mocy 198 KM i 265 Nm momentu obrotowego, z manualną lub automatyczną skrzynią biegów i napędem na jedną lub obie osie (AWD tylko z automatem).  

Dalej wchodzimy już w układy hybrydowe z silnikiem benzynowym 1.6 GDI z bezpośrednim wtryskiem, połączonym z motorem elektrycznym, który zapewnia łączną moc 141 KM – to brzmi dość znajomo. Napęd jest tutaj przekazywany przez 6-stopniową DCT, przy czym ta wersja występuje wyłącznie z napędem na przednią oś. 

Nie może oczywiście zabraknąć pełnoprawnego elektryka, choć ten na rynku w Polsce zawita dopiero jesienią tego roku. Brakuje jeszcze szczegółowych, oficjalnych danych, ale ponieważ Kona Electric pierwszej generacji oferowała zasięg na poziomie ok. 300 lub ok. 480 kilometrów, można się spodziewać, że następca co najmniej wyrówna ofertę.  

Czasy są wymagające, ale cena Kony wciąż sensowna 

Żyjemy w dziwnych czasach okropnie drogich aut, ale w skali aktualnego rynku można powiedzieć, że nowa Kona wciąż jest przystępnym cenowo autem. Ceny nowego modelu w wersji spalinowej zaczynają się bowiem od 110 900 zł, natomiast wersji hybrydowej od 134 400 zł. Najdroższa w cenniku na 2023 rok jest spalinowa Kona N-line 1.6 T-GDI 7DCT 4WD (198 KM), wyceniona na 172 900 zł – o prawie 10 tys. zł więcej niż topowa hybryda.  

fot. Kamila Nawotnik

O Konie N jeszcze nic nie wiadomo 

Ale przynajmniej dla wszystkich odmian napędowych przewidziana została wersja wyposażenia N-line, nawiązująca do sportowych genów modeli Hyundaia. Inspirowany sportami motorowymi wariant posiada bardziej agresywny przód i tył ze zmodyfikowanymi zderzakami. Jest także atrakcyjna, podwójna końcówka wydechu i srebrne listwy progowe. Dodatkowe opcje obejmują czarny dach, spojler w kształcie skrzydła i dedykowane 18-calowe felgi aluminiowe N Line. Wewnątrz wariant N Line wyposażony został z kolei w metalowe nakładki na pedały i dźwignię zmiany biegów z logo N. 

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze