Które pojazdy odpowiadają za najwięcej zanieczyszczeń?

To pierwsze takie badania w Polsce, które mają dawać dobry ogląd na to, które grupy pojazdów najbardziej wpływają na pogarszanie jakości powietrza. Przeprowadzono je w jednym z najbardziej dotkniętych problemem smogu z polskich miast - w Krakowie.

Badania przeprowadził Zarząd Transportu Publicznego w Krakowie oraz Krakowski Alarm Smogowy. Wykorzystano metodę „remote sensing”, polegającą na ustawieniu przy ulicy urządzenia emitującego wiązkę laserową. Związki zawarte w spalinach pochłaniają część tej wiązki, co pozwala na obliczenie składu spalin. Oprócz tego wykorzystywana jest kamera rejestrująca tablice przejeżdżających pojazdów, dzięki czemu można sprawdzić jaki pojazd wyemitował jakie spaliny. Badanie takie jest wyjątkowo szybkie i trwa zaledwie pół sekundy. W ciągu trzech tygodni, po ustawieniu aparatury w trzech miejscach o dużym natężeniu ruchu, uzyskano prawie 104 tys. odczytów, które udało się przypisać do 93 tys. pojazdów w CEPiKu.

Pierwsze ciekawe dane z tego badania, to młody wiek przebadanych pojazdów. Aż 31 proc. z nich spełnia normę Euro 6  (od 2015 roku dla silników benzynowych i od 2014 dla Diesla), 18 proc. Euro 5 (od 2011 roku), 26 proc. Euro 4 (od 2006 roku), 18 proc. Euro 3 (od 2001 roku), a 7 proc. to pozostałe samochody. Wygląda na to, że mieszkańcy Krakowa jeżdżą w większości całkiem nowoczesnymi autami.

Najmniej szkodliwe dla środowiska są pojazdy z silnikami benzynowymi. Przykładowo te spełniające normy Euro 6 i 5 odpowiadają jedynie za 1 proc. pyłów zawieszonych (PM) każdy, a pojazdy z kolejnymi normami odpowiednio 2 i 4 proc. W przypadku tlenków azotu (NOx) zarówno Euro 6 jak i 5 to po 3 proc. zanieczyszczeń, Euro 4 7 proc., a pozostałe 15 proc.

Jeśli chodzi o diesle, to za czyste możemy uznać jedynie te spełniające najwyższe normy – Euro 6 emitują 1 proc. pyłów zawieszonych oraz 11 proc. tlenków azotu, a w przypadku Euro 5 to 3 proc. i 14 proc. Później następuje duży przeskok – diesle z Euro 4 emitują 28 proc. PM, a z Euro 3 i niższych aż 59 proc. W przypadku NOx te wartości to odpowiednio 20 i 25 proc.

Niewielka emisja pyłów zawieszonych w dwóch najmłodszych grupach pojazdów z silnikami wysokoprężnymi, to efekt stosowania w nich filtrów cząstek stałych. Przy okazji badanie podważa często powtarzaną tezę, że Polacy nagminnie je wycinają. Wyraźnie większa, niż w przypadku jednostek benzynowych, emisja tlenków azotu wynika z kolei z tego, że katalizatory SCR, odpowiadające za eliminowanie tego związku, zaczęły upowszechniać się stosunkowo niedawno i były niezbędne do spełnienia normy Euro 6d-Temp, która obowiązuje od września 2017 roku dla modeli nowo homologowanych oraz od września 2019 roku dla każdego rejestrowanego po raz pierwszy samochodu.

Bardzo interesujące wnioski wysnuto na temat wpływu komunikacji zbiorowej na czystość powietrza. Otóż aż 93 proc. emisji tlenków azotu to wina prywatnych przewoźników, a w przypadku pyłów zawieszonych to 99,5 proc. Jak to możliwe, że wpływ na środowisko autobusów krakowskiej komunikacji miejskiej mieści się w granicach błędu statystycznego? Autorzy raportu zwracają uwagę, że prywatni przewoźnicy mają znacznie starszy tabor oraz „najprawdopodobniej” znajdujący się w złym stanie technicznym. I rzeczywiście kiedy spojrzymy na tabor krakowskiego MPK, okaże się, że zdecydowana większość to Solarisy Urbino, spełniające normę Euro 6, a także ich wersje hybrydowe i elektryczne. Warto jednak zauważyć, że autobusy te mają rury wydechowe wyprowadzone na dachu, podczas gdy urządzenia pomiarowe badały spaliny tuż nad asfaltem.

Piszemy o tym głównie dlatego, że wyniki tych badań dały impuls do napisania przez Krakowski Alarm Smogowy listu, skierowanego do premiera Morawickiego. Pojawia się w nim między innymi wezwanie do „znaczącego ograniczenia ruchu tych klas samochodów, które charakteryzują się najwyższymi emisjami zanieczyszczeń” (czyli wprowadzenia stref niedostępnych dla pojazdów niespełniających konkretnej normy) oraz „uspokojenia ruchu ulicznego” (zapewne pod tym hasłem kryją się zwężenia dróg, ograniczenia miejsc postojowych oraz inne działania mające tak utrudnić życie zmotoryzowanym, żeby przestali jeździć swoimi samochodami). Znajdziemy w nim też fragment, mówiący że „emisje z pojazdów używanych przez przewoźników prywatnych znacząco przekraczają normy i są wielokrotnie (nawet czterdziestokrotnie) wyższe niż wskaźniki emisyjne dla transportu publicznego”.

Innymi słowy Krakowski Alarm Smogowy postuluje za działaniami, które mają na celu zmuszenie ludzi do rezygnacji z transportu osobistego na rzecz zbiorowego. Jednocześnie wzywa również do „jak najszybszej wymiany taboru służącego w regionalnym transporcie zbiorowym, znajdującym się niemal wyłącznie w prywatnych rękach”, co oczywiście byłoby korzystne dla czystości powietrza, ale konieczność nagłego zastąpienia posiadanych pojazdów nowymi, mogłaby zrujnować niejedną firmę. A wyzywa się do tego, bazując na źle przeprowadzonym badaniu. Przypadek, czy celowe działanie?

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze