Jestem motoholiczką!

"Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że będę jeździć motocyklem, zwiedzać pół świata z perspektywy dwóch kółek, kazałabym mu popukać się w czoło... Tak było 5 lat temu. Teraz mogę się przyznać. Mam na imię Roksana. Mam 23 lata i jestem motoholiczką" - pisze nasza czytelniczka ze Szwajcarii.

fot. z archiwum Roksany Rybickiej

Uważacie, że to żaden wyczyn? No tak, z perspektywy czasu patrzy się inaczej. Kiedy zaczynałam jeździć, nikt nie podał mi pomocnej ręki. Choć moja przygoda z jednośladem zaczęła się w XXI wieku, to ludzie okazali się nastawieni bardzo stereotypowo. Kobieta na motocyklu jest nadal w polskich realiach czymś powiedzmy… mniej normalnym. Na szczęście jesteśmy na etapie przejściowym i ten dyskryminujący tok myślenia się zmienia. Na drogach widać coraz więcej kobiecych sylwetek dosiadających motocykle, a subtelny kolor lila-róż coraz rzadziej dziwi na ulicach miast.

Tor Poznań i moja przemiana
Moja motopasja wzięła się z potrzeby wolności; pierwszym pojazdem dwukołowym był niebieski skuterek. Któregoś dnia los chciał, że nadażyła się okazja pojechać na tor w Poznaniu. Będąc praktycznie „zielona”, skorzystałam z okazji; miała to być kolejna ciekawa przygoda. Skuterem to za daleki dystans, więc zdecydowałam się na innego rozwiązanie. Pierwsza moja podróż jako plecaczek była długa i męcząca. Ukojeniem stało się dotarcie do celu… To niesamowite, kiedy stajesz na płycie toru, czujesz tę adrenalinę i podniecenie wszystkich dookoła. Wtedy jeszcze sama nie prowadziłam motocykla, ale zrodził się w mojej głowie pomysł, który zaczął nabierać kolorów, by wreszcie stać się na tyle barwny, że aż realny… 

Nie miałam nigdy łatwo i przechodziłam trudne chwile. Przyszedł taki czas, kiedy z bezradności siedziałam kolejny dzień nad szklanką wódki z sokiem pomidorowym i nie wiedzialam, co dalej… W młodym wieku poczułam się nagle strasznie stara i zmęczona życiem. Byłam kompletnie sama. Czułam, że muszę wyjechać i osiągnąć swoje marzenia, a siedząc nadal na starych brudach wciąż odgrzebując wspomnienia, nigdzie nie zajdę. W głowie powrócił obraz toru w Poznaniu, usłyszałam dźwięk silników i zobaczyłam siebie.

fot. z archiwum Roksany Rybickiej

Moim pierwszym motocyklem był Suzuki Bandit. Kupiłam go od znajomego, więc z zaufanego źródła; wiedziałam, że był już po przeróbkach, a ja z biegiem czasu sama coś dokładałam, ulepszałam lub poprostu wymieniałam. Kiedyś stanęłam nad nim i nadziwić się nie mogłam, że tyle czasu jeździłam na takim składaku i nie spowodowałam wypadku. Z sentymentu został sprzedany dopiero niedawno, bo nigdy mnie nie zawiódł. Był moim ukojeniem i lekiem na całe zło. W ciągu 3 lat zrobiłam na nim 40 tys. kilometrów po polskich drogach. 

Ja chcę jeszcze!
Wiadomo jak to jest, a przynajmniej wiedzą Ci, co czują wiatr we włosach i moc w prawej ręce – z czasem chce się więcej. Całe życie czekałam na moją Bajkę. Na motocykl, który pod każdy względem będzie do mnie pasował. Życie, los, przeznaczenie… zawsze było na „nie”. Teraz miało się spełnić moje marzenie.

Przez jakiś czas miałam okazje rozkoszować się jazdą na Suzuki Hayabusie 1300 K8, jednak ten motocykl to – chcąc nie chcąc – trzeba przyznać, duża krowa. Jest to turystyk w ubraniu sporta i na takie trasy jakie obecnie przemierzam, nie jest dla mnie odpowiedni.

Mieszkam w Szwajcarii. Miliony zakrętów, kilkadziesiąt przełęczy, raj dla motocyklistów. To doskonałe miejsce na dokonalenie swoich umiejetności technicznej jazdy na drodze publicznej. Tutaj, jak każdy potwierdza, na nowo uczysz się jeździć. Ja również dostałam mocno po twarzy, kiedy zaliczałam pierwszą trasę na przełęcz St. Gotthard Hayabusą. Już wtedy wiedziałam, że nowy, zwinny motocykl to priorytet. Z wyborem nie było zbytnio problemu. Moje życie się zmieniło, więc mogłam pozwolić sobie na kupno motocykla, do którego wzdychałam. 

fot. z archiwum Roksany Rybickiej

Dziewięć miesięcy temu w moim garażu, z piękną czerwoną wstążką stała już ona – moja nowa Suzuki GSX R750 K9. Cieszyłam się jak dziecko, jak mała dzieczynka z pierwszej lalki Barbie, jakby ktoś oddał mi moją brakującą część. Dziś nadal jestem przepełniona euforią. To kolejny etap mojej samorealizacji.

Pomimo obolałych, nieprzyzwyczajonych do nowej pozycji pleców, rąk, kolan, codziennie siadałam na moją Bajkę i przejeżdżałam chociażby parę kilometrów, by poznać ją jak najlepiej. Motocykle, na których jeździłam do tej pory, były przecież zupełnie inne. Nie jest tak, że każde dwa kółka prowadzi się tak samo. Każda maszyna ma swój chrakter i swoją specyfikę. Motocykl sportowy wymaga już jakiegoś doświadczenia, jednak pomimo „jakiegoś”, uczyłam się na nowo. To zupełnie inna Bajka – tak ją nazywam. 

Mój motocykl ma duszę
Nie będzie tu chyba żadnym zaskoczeniem dla nikogo jeśli napiszę, że traktuję mój motocykl osobowo. Dla mnie ona ma duszę. Kiedy jadę, liczę się tylko ja, motocykl i droga. Muszę go czuć i poznać jak najdokładniej. Jazda ma być przyjemnością, więc nie mogę pozwolić sobie na niepewność. Polepszanie techniki jazdy jest dla mnie w tej chwili priorytetem.

Skoro spełniło się już jedno marzenie, to chcę brnąć dalej i być może kiedyś wystąpić w zawodach, być może dostać się do jakiegoś teamu. Wiem, że droga przede mną trudna, daleka i finansowo nadal niedostepna, a czas ucieka. Wszystko jednak jest możliwe. Tak samo możliwe jak kobieta na motocyklu, jak kobieta zajmująca się mechaniką, jak kobieta posiadająca tyle samo wiedzy w sprawach motoryzacji, co mężczyzna, a nie jednokrotnie większą. Wystarczy chcieć i wierzyć w siebie. Tego życzę kobietom, które kochają motocykle równie mocno jak ja.

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

I w tym momencie nie wypada napisać nic innego jak tylko WSPIERAMY CIE

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Super tekst :)…Hayabusa jest moim marzeniem, choc to dopiero poczatek mojej dwukolowej przygody. Niestety, przy moich 1. 59 cm w zyciu jej nie dosiade. Wiec jak dal mnie-kobieto jestes wielka !!:) Dlugo szukalam okazji, zeby znalezc tzw 600-tke, naturalnie sportowke no i w koncu mi sie to udalo…Roksana- tez mieszkam w Szwajcarii w Zh i ciesze sie na przejechane cbr-a kilometry :))). Serdecznie pozdrawiam. Magdalena

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Fajny tekst. Życzę Ci tysięcy pięknych i bezpiecznych kilometrów. Zapraszam również do siebie: http://www.harleyman-harleyman.blogspot.com
Pozdrawiam gorąco,
Fausto

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

No tak, usuniecie komentarza było do przewidzenia…Najważniejsze ,ze ktoś Cię znad tej szklanki wódki z sokiem pomidorowym wyciągnął, czy to zwał sponsoringiem czy inaczej 😉

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Ej, no ogólnie spoko, dawaj dalej, ale nie sciemniaj mała za bardzo co?Pewne grono ludzi wie dzieki komu sie w tej Szwajcarii znalazlas.Jesli bede złosliwy to nazwe to jednak sponsoringiem , tylko czy bedę?…….

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Przeo_rene … Mieszkajac w Polsce jezdzilam starym Banditem, przy ktorym wciaz trzeba bylo dlubac i rowniez nie bylo mnie na wiele stac. Samo jego pojawienie sie w moim zyciu bylo kwestia zbiegu wydarzen (co prawda tragicznych) ,ktore zadecydowaly o jego kupnie. Obecnie mieszkam w Szwajcarii. Tutejszy poziom zycia oraz zarobkow pozwala na utrzymanie sie oraz realizacje marzen nawet za najnizsza pensje pracujac 100%.(w mniejszym lub wiekszym stopniu) Nie jestem typem dorobkiewicza- mieszkam, jestem zameldowana i nie zamierzam wracac. Poprostu Szwajcaria daje nam wiecej niz Polska. Ot cala tajemnica „kasy”.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Skąd Wy macie na to kasę? Szwajcaria…nowa hayabusa….później zaraz nowy gsxr 750…ja normalnie pracuje ale niestać mnie w tak młodym wieku (jak autorka tekstu) kupić moto za co najmniej 35tyś zł to samo tyczy się nawet moich znajomych w podobnym wieku (do 30tki). Kobiety mają chyba łatwiej. sponsoring?

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Niemka, wielki szacunek, spełniam swoją Bajkę tak samo ja Ty 🙂 Lewa w górę i do zobaczenia na trasie 🙂

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Super artykuł :))) Tak trzymaj, szerokości :)))

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Tak trzymaj

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Bardzo fajny artykuł, Roksana mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się na trasie i będę miała okazję pozdrowić Cię „hawkiem” 😉

pozdr,
Weronika
http://www.ridingacross.com

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

I w tym momencie nie wypada napisać nic innego jak tylko WSPIERAMY CIE

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Super tekst :)…Hayabusa jest moim marzeniem, choc to dopiero poczatek mojej dwukolowej przygody. Niestety, przy moich 1. 59 cm w zyciu jej nie dosiade. Wiec jak dal mnie-kobieto jestes wielka !!:) Dlugo szukalam okazji, zeby znalezc tzw 600-tke, naturalnie sportowke no i w koncu mi sie to udalo…Roksana- tez mieszkam w Szwajcarii w Zh i ciesze sie na przejechane cbr-a kilometry :))). Serdecznie pozdrawiam. Magdalena

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Fajny tekst. Życzę Ci tysięcy pięknych i bezpiecznych kilometrów. Zapraszam również do siebie: http://www.harleyman-harleyman.blogspot.com
Pozdrawiam gorąco,
Fausto

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

No tak, usuniecie komentarza było do przewidzenia…Najważniejsze ,ze ktoś Cię znad tej szklanki wódki z sokiem pomidorowym wyciągnął, czy to zwał sponsoringiem czy inaczej 😉

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Ej, no ogólnie spoko, dawaj dalej, ale nie sciemniaj mała za bardzo co?Pewne grono ludzi wie dzieki komu sie w tej Szwajcarii znalazlas.Jesli bede złosliwy to nazwe to jednak sponsoringiem , tylko czy bedę?…….

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Przeo_rene … Mieszkajac w Polsce jezdzilam starym Banditem, przy ktorym wciaz trzeba bylo dlubac i rowniez nie bylo mnie na wiele stac. Samo jego pojawienie sie w moim zyciu bylo kwestia zbiegu wydarzen (co prawda tragicznych) ,ktore zadecydowaly o jego kupnie. Obecnie mieszkam w Szwajcarii. Tutejszy poziom zycia oraz zarobkow pozwala na utrzymanie sie oraz realizacje marzen nawet za najnizsza pensje pracujac 100%.(w mniejszym lub wiekszym stopniu) Nie jestem typem dorobkiewicza- mieszkam, jestem zameldowana i nie zamierzam wracac. Poprostu Szwajcaria daje nam wiecej niz Polska. Ot cala tajemnica „kasy”.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Skąd Wy macie na to kasę? Szwajcaria…nowa hayabusa….później zaraz nowy gsxr 750…ja normalnie pracuje ale niestać mnie w tak młodym wieku (jak autorka tekstu) kupić moto za co najmniej 35tyś zł to samo tyczy się nawet moich znajomych w podobnym wieku (do 30tki). Kobiety mają chyba łatwiej. sponsoring?

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Niemka, wielki szacunek, spełniam swoją Bajkę tak samo ja Ty 🙂 Lewa w górę i do zobaczenia na trasie 🙂

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Super artykuł :))) Tak trzymaj, szerokości :)))

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Tak trzymaj

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Bardzo fajny artykuł, Roksana mam nadzieję, że kiedyś spotkamy się na trasie i będę miała okazję pozdrowić Cię „hawkiem” 😉

pozdr,
Weronika
http://www.ridingacross.com

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze