Cudowne wakacje

W końcu upragnione i wyczekane kilka dni wakacji! Jedziemy z dziećmi nad morze. Samochodem. Nasze pociechy będą miały super zabawę a my na kilka dni wyrwiemy się z przytłaczającej codzienności. Dobrze mi to zrobi, pomyślałam. Z niepojętym entuzjazmem zabrałam się za przygotowania.

fot. Citroen

Spakowanie mnie i męża zajęło raptem pół godziny. Zadowolona z szybkich postępów zabrałam się za zbieranie wszystkich rzeczy, jakie są nieodzowne w podróży z małymi dziećmi. Lato się jeszcze nie zaczęło, więc i pogoda niepewna. Dlatego szeroki wachlarz kreacji przygotowanych dla moich pociech obejmował co najmniej po cztery komplety ubranek na każdy dzień. Wiadomo: dzieci, woda, piasek, podróż… Poza tym wózek, koce, apteczka, kremy ochronne, multum sprzętu pozwalającego uwiecznić nam cudowne i tak szybko mijające chwile z małymi jeszcze pociechami. No i oczywiście niekończąca się liczba zabawek, książeczek i puzzli, które są przecież niezbędne dla młodej 2,5 letniej damy i jej młodszego braciszka. Biorąc pod uwagę wiek głównych bohaterów naszej podróży nie wolno nam było zapomnieć o stosach pieluch, chusteczek, mleka, nieskończonych zapasów słoiczków z obiadkami i soczkami. Przecież nigdy nie wiadomo co się może przydarzyć, a jak mówią: przezorny zawsze ubezpieczony. Zresztą matka musi przewidzieć wszystko i o wszystkim pamiętać. Kumuluję więc co mi się nawinie w jednym miejscu. Sterta rośnie w postępie geometrycznym. A złośliwe, aczkolwiek najukochańsze w świecie, skrzaty próbują zniweczyć mój całodzienny trud.

Nadszedł czas na przeniesienie toreb, pakunków i wszelakiej maści pakuneczków do naszego środka lokomocji. Nasz samochód to oczywiście przestronne, rodzinne kombi. Nieznanym sposobem, w miarę pakowania tych wszystkich zbędnych i niezbędnych rzeczy, przestrzeń wewnątrz auta dziwnie malała… W bagażniku z bólem się zmieściliśmy. Dwa foteliki z tyłu i podręczne rzeczy dla dzieci nie pozwoliłyby już na wciśnięcie przysłowiowej igły. Uff, udało się! Wakacje zdają się być coraz bardziej realne. Wyjazd planujemy na czwartą nad ranem, tak żeby dzieci przespały jak największą część podróży. Czeka nas ponad 300 kilometrów w zamkniętej puszce z dwójką ograniczonych pasami małych szkrabów, którym wszystko nudzi się już po dziesięciu minutach jazdy.

Wyjeżdżamy oczywiście z małym poślizgiem, co jak zwykle jest przecież moją winą. Podobno za późno wstałam. Żeby zrobić kanapki, przygotować termosy z gorącą wodą na mleko dla najmłodszego ssaka, przebrać dzieci do jazdy, sprawdzić, czy o niczym nie zapomnieliśmy. Znaczy czy ja o niczym nie zapomniałam… A może ktoś by mi w tym pomógł? Też bym chciała wstać, ubrać się, nagrzać auto i mieć pretensje o opóźnienie w stosunku do planu. W końcu wszyscy zapakowaliśmy się do samochodu, który miał nas zawieźć na piaszczystą plażę i ruszyliśmy. Żeby nie było żadnych wątpliwości, prowadzi mężczyzna, ojciec rodziny, a jakże. Niby równouprawnienie, ale on się przecież nudzi na fotelu pasażera i za nic nie odda mi kierownicy. Prawda jest taka, że nie lada sztuką jest zapanowanie nad wrzaskliwym duetem małolatów prześcigających się w pomysłach nie na miarę auta i co chwila sprawdzających wytrzymałość rodziców i tapicerki. Pozostawiona na pastwę tego co ma się wydarzyć pilnuję, czy nie zbaczamy z obranej trasy. 

Śpiące dziecko w samochodzie to chwila wytchnienia dla rodziców…
Fot. Patrycja Kinasiewicz

Dzieci zwykle budzą się 8-9 rano, ale teraz oczywiście nie było im wcale do spania. Sytuację dramatycznie pogarszała wszechogarniająca ciemność, za oknami las zalany poświatą księżyca nie wzbudzał zaufania maluchów. Wyrazy niezadowolenia rosły z każdym przejechanym kilometrem. Skąpe trzy godziny mojego snu przygniecione ciążącą świadomością odpowiedzialności za konsekwencje nieprzewidzianych zdarzeń jakie mogą nas spotkać w czasie podróży, zmniejszyły znacząco moją tolerancję na wrzaski i próby oswobodzenia się z uwięzi. Zbawienne w skutki okazało się przesunięcie planowanego śniadania z godziny ósmej, na piątą. Zatkane buzie przestały wydawać nieznośne dźwięki. Chwila oddechu. Ale w przyrodzie nic nie ginie. Wkrótce przystanek na siusiu. Księżniczka jak zwykle zgłasza potrzebę w ostatniej chwili, może jej nie przewieje. Późniejsza zmiana pieluchy dla księcia nastręcza nieco problemów związanych ze specyfiką wnętrza samochodu. Podobny cykl powtarzał się kilkakrotnie. Wszechobecne resztki jedzenia wmieszane w zabawki i ubrania stwarzały wrażenie bałaganu nie do ogarnięcia przez ludzką istotę. Całe szczęście już nie karmię piersią… Dość traumatycznie wspominam przemieszczanie się z przedniego fotela i wciskanie się między dwa foteliki przy niemal czterdziestostopniowej duchocie bez możliwości uchylenia okna czy drzwi i włączenia klimatyzacji choćby na minimum, by nie przeziębić spoconego noworodka… To dopiero nieziemska gimnastyka z cycem na wierzchu. Wracając do tematu, gdy wzeszło słońce, dzieci odzyskały lepszy nastrój. Ja niestety nie. Dopiero godzinę przed dotarciem do celu dzieci łaskawie zasnęły. Ale co tam, będę zaraz nad morzem.

Na miejscu wypakowywanie, przebieranie, karmienie. Wypady na plażę, domagając się niezliczonej mnogości łopatek, wiaderek i grabek. Tam pilnowanie, by ilości połkniętego piasku znalazła się w granicach dopuszczalności, rozbieranie, trzepanie, suszenie, ubieranie, karmienie, siku, kupa… Pakowanie się do samochodu z całym plażowym majdanem; wszechobecny piasek…. I tak w kółko. Dzień za dniem. Ale dodaję sobie otuchy, bo jesteśmy przecież na wakacjach.

Nawet starsze dzieci wymagają posiadania większego samochodu…
fot. Citroen

Dzieci miały możliwość wyhasać się nad wyraz. Zabawa w nieskończonej piaskownicy z nieograniczonym dostępem do wody sprawiała maluchom nieprzeciętną radochę. Mnie również przepełniało poczucie szczęścia patrząc na te uśmiechnięte twarzyczki. Nadszedł czas wyjazdu. Znowu pakowanie… Zdziwiona zastanawiałam się jak to wszystko się nam wcześniej zmieściło. Tym razem wyjeżdżaliśmy po południu. Pogoda przez cały czas pobytu nam dopisywała. W dzień podróży również. Słońce potwornie grzało, zdecydowanie nienaturalnie jak na tę porę roku. Ale przecież mamy klimę. Okazało się jednak, że klimatyzacja nagle przestała działać. Cóż za złośliwość rzeczy martwych – odżyła gdy dojeżdżaliśmy już do domu! Dzieci zmęczone dniem na plaży nie miały siły zasnąć. Pociły się w dusznym samochodzie uniemożliwiając częste postoje, jakże wskazane ze względu na młodych podróżników. Nasza mała dama zapomniała, że już nie nosi pieluchy. Jakoś jej do głowy nie przyszło, żeby poinformować rodziców o swojej potrzebie… Urozmaicanie czasu dzieciom nie szło już mi najlepiej. Ograniczenia ruchu i przestrzeni doprowadzały znudzone dzieci do szału. Ich próby uwolnienia się z szelek były coraz częstsze i coraz bardziej skuteczne. Po czterech godzinach walki w końcu zmorzył je wyczekiwany z niecierpliwością przez nas sen. Wkrótce byliśmy na miejscu.

Do domu z wakacji przywiozłam kilka muszelek i stosy prania. Kilka cudownych wspomnień i zdjęć dzieci. Będzie trzeba to kiedyś powtórzyć. Kiedy? Nie wiem, muszę trochę odpocząć…

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

ten felieton to jakieś deja vu hi hi. Pewnie wszystkie rodzinne wyjazdy tak wyglądają.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

bardzo fajny felieton, uniwersalność tematu i opis autorki sprawia że czułem się jak ze swoją rodzina na wakacjach 🙂

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

no włlaśnie najważniejsze sa wpomnienia .

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Dobrze żeby wypowiedzaił się ktoś kto był z rodzinką w Bułgarii maluchem.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

ten felieton to jakieś deja vu hi hi. Pewnie wszystkie rodzinne wyjazdy tak wyglądają.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

bardzo fajny felieton, uniwersalność tematu i opis autorki sprawia że czułem się jak ze swoją rodzina na wakacjach 🙂

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

no włlaśnie najważniejsze sa wpomnienia .

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Dobrze żeby wypowiedzaił się ktoś kto był z rodzinką w Bułgarii maluchem.

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze