Samochód prawie wpadł do rzeki
Prosty manewr wyprzedzania omal nie zakończył się kolizją. A mógł czymś znacznie bardziej niebezpiecznym.
Kierowca Toyoty od samego początku zachowywał się w sposób dziwny i niewłaściwy. Wyjechał na drogę główną na tyle blisko auta z kamerą, że musiało ono zwolnić. Czy zaczął on natychmiast przyspieszać? Nie – zahamował niemal się zatrzymując! A po przejechaniu kilkudziesięciu metrów skręcił w lewo, kiedy kierujący autem z kamerą zaczął go wyprzedzać.
Między pojazdami miało nie dojść do kontaktu, ale samochód nagrywający zajście prawie wjechał do rzeki. Zapis z rejestratora jest bardzo słabej jakości, ale według policji, kierowca Toyoty sygnalizował zamiar skrętu w lewo, więc sprawcą zajścia był kierujący z kamerą. Nie bez winy był też drugi kierowca, który nie upewnił się, czy może bezpiecznie skręcić, za co otrzymał mandat.
Najnowsze
-
Rewolucja w punktach karnych. Prawo jazdy stracisz łatwo jak nigdy
Kary dla kierowców w Polsce jeszcze nigdy nie były tak surowe, a kolejne zaostrzenia zasad już są w drodze. Kierujący, którzy nie trzymają się ściśle przepisów drogowych, mają powody do obaw. -
Nagrywający nie rozumie, co to żółte światło. Dostał bardzo bolesną lekcję
-
Volkswagen Passat – elegancja i funkcjonalność w biznesowym wydaniu
-
To będzie jedna z najpiękniejszych dróg w Polsce. Drogowcy nie mają lekko
-
Już nie za 50 km/h na godzinę. Przez nowe przepisy prawo jazdy stracisz znacznie szybciej
Zostaw komentarz: