Wiek średni
Nowe nadwozie szóstki nie miało być rewolucją, raczej ewolucją i to się skutecznie udało. W środku natomiast zastajemy kompletnie nową jakość. Oczywiście, wszystko jest utrzymane w typowo volkswagenowskim stylu (większość elementów przeniesiono z Passata CC), ale chwila za kierownicą i można odnieść wrażenie przebywania we wnętrzu auta klasy wyższej. Przed oczami kierowcy jest tradycyjnie czarno, choć obwódki zegarów, nawiewów, pokręteł i detale dźwigni zmiany biegów elegancko połyskują aluminium. Mięsista kierownica świetnie leży w dłoniach, a sterowanie radiem i menu na wieńcu odbywa się intuicyjnie, bez konieczności odrywania kciuków od właściwej pozycji rąk. Rzut oka na tylne siedzenie, tam można odnaleźć równie dużo miejsca jak na przednich fotelach; pasażerowie podróżujący w „drugiej klasie” nie powinni mieć powodów do narzekań. Zdecydowanie największy postęp jednak – choć zabrzmi to paradoksalnie – odczuwam na własnych lędźwiach. Otóż fotel kierowcy to istny majstersztyk! Daleko mu do twardych, nie wyprofilowanych „krzesełek” rodem z jedynki. Pracował nad nim sztab specjalistów od prawidłowej postawy ciała. I to ewidentnie czuć.

Do dyspozycji otrzymujemy 2.0 TDI z Common Rail. Wydawałoby się, że jazda autem ze stosunkowo mocnym silnikiem z niewielką prędkością jak przystało na polskie drogi, będzie istną męką. Przeciwnie, nawet na niskich obrotach znany już skądinąd diesel brzmi – jak na swoją wysokoprężność – ciekawie, a dźwięk wydobywający się z tłumika przy przyspieszaniu naprawdę może się podobać. Jednak w takich okolicznościach na nic zdaje się sprint do setki w 9.3 s. Skwapliwie wykorzystuję zatem przy wyprzedzaniu 320 Nm momentu obrotowego, które dostępne są już od 1750 obr./min, co testuję przyspieszając z czwórki przy 50 km/h. Odkrywam radośnie, że nawet na piątce przy tej samej prędkości, auto żwawo reaguje na pedał gazu. Powolna jazda zdaje się być w pewnym momencie całkiem przyjemna; przy 90 km/h, wyłączonym radiu i włączonej szóstce (manualna skrzynia biegów) ma się wrażenie, że na zewnątrz auta cichutko i przyjemnie pomrukuje jakiś kocur, co wyzwala miłe uczucie błogości. Pod nogą 140 KM, które tylko czekają na ich uwolnienie. Gdy zawieszenie „wyczuwa” twardą i przyczepną nawierzchnię, sprytny diesel przyśpiesza z gracją. Sztywne podwozie (przednia oś z kolumnami McPhersona, wielowahaczowa oś tylna) wydaje się kleić do podłoża, a karoseria nie przechyla się zbytnio na boki prowokując do jeszcze szybszej jazdy. Jednak elektronika czasem psuje zabawę – nie nerwowo na szczęście – reagując na zbyt śmiałe wybryki. Wyczuwalne przyhamowanie odpowiednich w danej sytuacji kół (reakcja ESP) umożliwia wyjście z miejscami zamierzonej opresji. Wrzucane zdecydowanym ruchem biegi, zdają się jakby ustawiać we właściwym położeniu pozostawiając dłoni kierowcy jedynie ruch dźwignią. Układ kierowniczy przekazuje użytkownikowi tymczasem wszystkie informacje o podłożu potrzebne do właściwego rozluźniania, lub zacieśniania skrętu. Niby taki potulny, a potrafi sprawić radość. Czego więcej chcieć? Adaptacyjnego zawieszenia DCC, automatycznej regulacji odległości ACC, „Park Assist” umożliwiającego prawie automatyczne zaparkowanie tyłem na miejscu postojowym równoległym do jezdni, kamery wstecznej „Rear Assist” i jeszcze kilku przydatnych gadżetów. Tylko to wszystko kosztuje niestety niemałe pieniądze czyniąc z „auta dla ludu”, samochód dla dobrze uposażonych…

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze