Ewa Pertyńska

O kierowcach sportowych rozmawiamy z psycholog Tamarą Bieńkowską

Z Tamarą Bieńkowską, psychologiem zajmującym się couchingiem, rozmawiamy o psychice kierowcy sportowego i zawodnika.

Czy głównym motorem sportowców są właśnie emocje, czy raczej starają się oni utrzymać je na wodzy i kierować się zasadami bezpieczeństwa?
Uważam, że w Polsce emocje są w bardzo wielkiej pogardzie, ludzie niespecjalnie dużą uwagę przywiązują do uczuć. Nawet nie wiedzą, jak te emocje wyglądają, bo nie można ich wstawić w arkusz kalkulacyjny i zobaczyć. Nawet powiedzenie „rozumiem, co czujesz” jest pozbawione logiki. Nie można rozumieć emocji, można je odczuwać, a tak na dobrą sprawę można je obserwować, np. w mimice twarzy, tonie głosu, który jest również rodzajem ekspresji. Jest nauka, emocjonomika, która pokazuje dokładnie wszystkie te mechanizmy, które sprawiają, że czy człowiek widzący, czy osoba pozbawiona wzroku, uruchamia te same partie mimiczne mięśni w określonych kategoriach emocji. Sportowcy to najczęściej, przynajmniej w mojej grupie ludzi, mężczyźni, którzy przypisują emocje kobietom, dla nich emocje są mało istotnym fragmentem ich życiorysu. Zmienia się to z wiekiem. Opowiem przykład na podstawie doświadczenia osobistego. Wiele lat temu spotkałam pierwszego ze swoich podopiecznych, który przygotowywał się do igrzysk olimpijskich w Londynie, patrzył na mnie z pogardą, kiedy zaczęliśmy współpracować. Mówił „co ty, maleńka, wiesz o pływaniu?”. To prawda, ja nie jestem trenerem sportu, nie znam się na strategii pływania. Nasza współpraca skończyła się na stwierdzeniu „pojadę do Londynu, chcę znaleźć się w finale”. Jestem dość prowokatywna, jeśli chodzi o sposób bycia, zresztą upodobałam sobie ten styl pracy, zarówno w couchingu, jak i treningu, zapytałam go wtedy, kto pamięta finalistów. Pamięta się medalistów, brązowego, srebrnego i złotego. Powiedziałam mu, że jak pojedzie z tym nastawieniem do Londynu, to niczego nie osiągnie. Chciałam wywołać emocje – wściekłość i gniew, nawet gdyby miało to owocować zerwaniem naszej relacji. Były to prorocze słowa, wrócił oczywiście bez żadnego efektu, mijaliśmy się w klubie przez jakiś czas. A potem z pokorą przyszedł po upływie pół roku i powiedział „już mi przeszło, chcę z tobą pracować”. Ale wtedy ja postawiłam sprawę na ostrzu noża, pytając jaką mam gwarancję, że tym razem jego nastawienie będzie skutkowało określonym rezultatem. „Będę każdy dzień próbował przeżyć na 100%”. Od tamtego czasu minął rok z okładem. To nie jest ten sam mężczyzna, ma 25 lat, ciągle pływa i ciągle uzyskuje dobre rezultaty. Przymierzamy się do igrzysk olimpijskich w Rio w 2016 r. Dziś to nie ja mówię o nim, lub myślę, że jest dobrym zawodnikiem, tylko on sam twierdzi, że dzięki naszej współpracy, która ma dość przewrotny charakter, bo stawia go często w trudnych sytuacjach, jest w stanie poradzić sobie w każdej sytuacji życiowej. Mało tego, ja uważam że ukształtowałam w ten sposób nie tylko sportowca, przyszłego trenera, ale też dorosłego, dojrzałego emocjonalnie mężczyznę. Jest różnica pomiędzy byciem dorosłym, a dojrzałym emocjonalnie. Dla mnie dorosły to ktoś, kto kończy 18 lat. A dojrzała emocjonalnie osoba to ktoś, kto jest świadom swoich emocji, potrafi je nazwać. Przy czym możemy się kłócić, czy coś, co dla mnie jest gniewem, jest irytacją dla pani – to zależy od tego, jak rozumiemy te pojęcia. Jest nie tylko siebie świadom – to jest dopiero pierwszy stopień wtajemniczenia, najwyższym poziomem wtajemniczenia jest oddziaływanie w sposób kierunkowy na emocje innej osoby. Jeśli potrafię przekształcić emocje negatywne w pozytywne, dać szansę, by ta osoba poszła ze swoimi efektami do przodu, to chyba o to w tym wszystkim chodzi. Ja to nazywam siłą wewnętrzną.

Mówi pani o zamianie emocji negatywnych na pozytywne. Różni ludzie potrzebują różnych bodźców do tego.
Tak, to prawda. Bardzo się między sobą różnimy. Ja się posługuję takim testem talentu, który pozwala skrócić czas poświęcany na wstępne rozpracowanie danej osoby. Pierwszy element diagnozy jest dla mnie bardzo istotny, składa się z pięciu czynników osobowości. Jest to kolejno wola (na którą się składa determinacja, konsekwencja, upór, niezależność), następnie energia (entuzjazm, optymizm), uczuciowość, kontrola i mój ulubiony czynnik, który nazywa się emocjonalnością. Emocjonalność tym się różni od uczuciowości, że oznacza emocje, które migrują do środka, czyli takie przeżywanie emocji wewnątrz. Te wszystkie czynniki mają swoje dwie podskale, głównymi jej składnikami jest napięcie i obawa. Napięcie powoduje, że stojąc w blokach przedstartowych nie możemy się doczekać, aż usłyszymy sygnał do startu. Po drugiej stronie jest lęk, którego bardzo nie lubię i próbuję go wyplenić ze swojego otoczenia na różne sposoby, a swoim współpracownikom staram się pomóc przekształcić ten lęk w inne, pozytywne emocje. Oprócz tego chcę pokazać im, że tak długo, jak w lęku będą zakotwiczeni, tak długo będą ściągani do przeszłości. Każdy, kto się boi, nigdy nie pójdzie do przodu. Oczywiście, potrzebny jest pewny poziom obawy, który jest swego rodzaju systemem bezpieczeństwa, on jest potrzebny także na torze, po to, aby nie ryzykować życiem własnym i innych, ale to jest ta dawka lęku, która jest konieczna by ruszyć z miejsca. Generalnie tylko emocje pozytywne, takie jak szczęście, radość, ekstaza, uniesienie, duma, satysfakcja, pozwalają nam osiągać dobre rezultaty.

Gdyby jakiś zawodnik posiadł wiedzę pozwalającą mu interpretować sygnały niewerbalne rywali, mógłby przewidzieć jakąś taktykę, którą może obrać dany kierowca?
Powiedzmy sobie szczerze, my komunikujemy się ze sobą na bardzo wiele różnych sposobów: werbalnie, tak jak ja teraz z panią, i tych słów wszyscy możemy się nauczyć, ale słowa mają to do siebie, że łatwo zawierają kłamstwo. Natomiast język ciała nie kłamie i uważny obserwator w obszarze języka ciała, mimiki, jest w stanie nie tylko odkodować te emocje, ale też zarządzić swoim ciałem tak, by się zdystansować. Wiedzą o tym choćby służby specjalne na całym świecie, ale ta wiedza jest dostępna też w psychologii i w sporcie. Ważne jest jednak, by rozróżnić te dwie kwestie – psychologiczną, która mówi o tym, że dasz radę i ten sposób oddziaływania, który ja nazywam sparingiem, co oznacza konfrontowanie się z trudnością, pokazywanie swojej najgorszej wersji rozwoju wydarzeń, choćby na torze.

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze