Site icon Motocaina

Rowerzysta przejechał na czerwonym świetle na oczach policji. Myślał, że jest bezkarny?

a:2:{s:6:"old_id";s:5:"29035";s:14:"article_old_id";s:0:"";}

Obserwując zachowanie rowerzystów, można często odnieść wrażenie, że dla nich ruch drogowy jest czymś umownym. Czymś zależnym w pewnym stopniu od ich kaprysu. W danym miejscu rowerzysta powinien jechać ulicą? To wskoczy na chodnik. W innym wybudowano drogę dla rowerów? On woli śmigać ulicą, denerwując się na gęsty ruch samochodowy.

Rowerzysta wjeżdża na czerwonym pod samochód. No i w czym problem?

Najweselej jest oczywiście na skrzyżowaniach, gdzie nie raz można zauważyć niezwykłe ewolucje rowerowe. Czerwone światło? No to hop na chodnik, przejazd po przejściu dla pieszych na czerwonym i wracamy na ulicę. Powinni wtedy jeszcze krzyczeć „Trzeba mieć fantazję, dziadku!”, jeśli pamiętacie pewną starą reklamę.

Pijany rowerzysta wjeżdża w Lamborghini Huracana!

Rowerzysta na poniższym nagraniu też miał fantazję. Jechał chodnikiem, chociaż w tym miejscu powinien ulicą, a na widok czerwonego światła na skrzyżowaniu, zjechał na ulicę. Po co? Chyba tylko po to, żeby przejechać przez skrzyżowanie na czerwonym. Może sprawia mu to przyjemność, ponieważ natychmiast potem wrócił na chodnik i skręcił w prawo. To dlaczego w ogóle zjeżdżał z chodnika? Chyba faktycznie przejeżdżanie na czerwonym świetle go bawi.

Rowerzysta doprowadził do kolizji i absurdalnie się tłumaczył

Cała historia ma jednak szczęśliwe zakończenie, ponieważ rowerzysta zjechał z chodnika prosto przed stojący na czerwonym świetle samochód. Tak się zdarzyło, że był to nieoznakowany radiowóz z wideorejestratorem. Wszystko pięknie się nagrało, a policjanci ruszyli za miłośnikiem czerwonego światła i wręczyli mu mandat na 500 zł. Może da mu to trochę do myślenia.

Exit mobile version