Karolina Chojnacka

GP Węgier: chaos, chaos i jeszcze więcej chaosu

Powiedzieć, że Valtteri Bottas narozrabiał tuż po starcie GP Węgier, to jak nic nie powiedzieć. Po wyjątkowo optymistycznych manewrach kierowcy Mercedesa i Lance’a Strolla z Astona Martina prawie połowa stawki została wyeliminowana z dalszej rywalizacji. A to był dopiero początek chaosu.

To było, jak stwierdził Charles Leclerc, jak gra w kręgle. Tuż po starcie Grand Prix Węgier Valtteri Bottas wjechał w tył McLarena Lando Norrisa, który będąc w tym momencie pasażerem we własnym aucie poleciał prosto w Red Bulla Maxa Verstappena. Bottas, który też już nie panował nad swoim Mercedesem, staranował Red Bulla Sergio Péreza. W tym samym czasie Lance Stroll wpadł na Ferrari Charlesa Leclerca, który zahaczył o McLarena Daniela Ricciardo, który wykonał obrót.

W ten sposób czołówka wyglądała tak: Hamilton, Ocon, Vettel, Sainz, Tsunoda, Latifi, Alonso i Russell.

Ponieważ na torze leżało wiele części rozbitych aut, pojawiła się czerwona flaga. Kierowcy zjechali do alei serwisowej, a mechanicy Red Bulla zabrali się „reanimacji” bolidu Verstappena. Gdy zbliżał się restart wyścigu, kierowcy wyjechali na tor na oponach przejściowych. Szybko jednak okazało się, że tor już wysechł i trzeba założyć slicki. Cała stawka zjechała do pit stopów, by założyć nowe opony i wystartować z niej do wyścigu. Cała? Nie! jeden, jedyny Lewis Hamilton nie zjechał i wystartował z pól startowych sam. Ta sytuacja przejdzie do historii. To był jeden z najdziwniejszych startów w historii Formuły 1.

Lewis, po przejechaniu okrążenia na przejściówkach, zjechał po nowe opony i spadł na sam koniec stawki. Tym samym sensacyjnym liderem wyścigu został Esteban Ocon z Alpine, a za jego tylnym skrzydłem jak cień podążał Sebastian Vettel z Astona Martina.

Dwóch rywalizujących ze sobą o mistrzowski tytuł kierowców znalazło się na końcu stawki. Różnica polegała jednak na tym, że Verstappenowi wyścig i bolid zniszczył Bottas, Hamiltonowi życie utrudniła błędna decyzja zespołu. Verstappen jechał zniszczonym, źle prowadzącym się bolidem, a Hamilton Mercedesem, któremu nic nie dolegało. Powoli okrążenie po okrążeniu Brytyjczyk piął się w górę stawki, po raz kolejny pokazując swój talent. Ostatecznie ukończył wyścig na trzecim miejscu, tocząc po drodze absolutnie epicką walkę z Fernando Alonso.

Wyścig wygrał Esteban Ocon. To drugi raz w historii F1, kiedy francuski kierowca we francuskim bolidzie, napędzanym francuskim silnikiem, wygrywa wyścig. Wygrana na Węgrzech to pierwsze zwycięstwo Ocona w jego karierze w F1:

To pierwsze zwycięstwo dla Renault od czasu powrotu do F1. Mieliśmy kilka trudnych momentów w tym sezonie, które przezwyciężyliśmy razem z zespołem. Wróciliśmy do gry już na Silverstone, a tu jest fantastycznie.

Wielkie podziękowania dla zespołu za zaufanie wobec mojej osoby. Wszyscy we mnie wierzą w trudnych momentach… Kiedy zostaję w Q1, jestem na siedemnastym miejscu… Nie wiedziałem, co się dzieje, ale zespół nadal wierzył. Wróciliśmy do miejsca, do którego należymy. Seb był mega szybki przez cały wyścig, wywierał na mnie dużą presję. Udało nam się jednak go powstrzymać wielkim wysiłkiem.

GP Węgier: chaos, chaos i jeszcze więcej chaosu
GP Węgier: chaos, chaos i jeszcze więcej chaosu, fot. materiały prasowe / Mercedes

Wspomniany Seb, czyli Sebastian Vettel minął linię mety jako drugi, ale jego miejsce na podium wcale nie jest takie pewne. Co prawda otrzymał puchar i polewał się szampanem, ale parę godzin po wyścigu pojawiła się informacja, że technicy FIA nie byli w stanie pobrać z jego samochodu próbki paliwa o objętości 1 litra. Udało się wyciągnąć jedynie 0,3 l. Zgodnie z regulaminem technicznym Formuły 1 Vettel został zdyskwalifikowany. Na drugie miejsce awansował więc Lewis Hamilton, a podium uzupełnił Carlos Sainz z Ferrari.

Tylko, że… że w opublikowanej tuż przed północą jako dokument numer 61, „końcowej” klasyfikacji po 70 okrążeniach postanowiono umieścić Vettela. Wynikom towarzyszy jednak dopisek informujący, iż pozostają one tymczasowe. Wszystko za sprawą decyzji Astona Martina, który postanowił zgłosić chęć odwołania od kary.

Jednym słowem: chaos.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze