Site icon Motocaina

Czy za ten filmik nasz znajomy rowerzysta stanie przed sądem?

a:2:{s:6:"old_id";s:5:"28751";s:14:"article_old_id";s:0:"";}

Sytuacja pozornie taka, jakich widzieliśmy już sporo. Wielopasmowa ulica, podniesiony limit prędkości, a wzdłuż niej droga dla rowerów. Zgadnijcie którędy jedzie nasz znajomy rowerzysta.

Rowerzysta celowo naraża się na niebezpieczne sytuacje, i dziwi się, że do nich dochodzi

Tym razem wybrał się na przejażdżkę z kolegą, który również uważa, że z racji posiadania roweru, przestały go obowiązywać przepisy ruchu drogowego, a ulice wybudowano wyłącznie dla jego przyjemności. Nasz znajomy rowerzysta nie byłby z sobą gdyby tego towarzystwa nie wykorzystał do złamania kolejnego przepisu – zakazu jazdy rowerzystów inaczej, niż gęsiego (obok siebie mogą jechać tylko w sytuacji, kiedy droga jest pusta i nie utrudniają nikomu ruchu).

Nasz znajomy rowerzysta tym razem udokumentował szereg własnych wykroczeń. Zmądrzał?

Takie zachowanie wywołało po chwili reakcję osób jadących jednym z mijających rowerzystów samochodem (a przecież o to im chodziło). Kierowca zatrąbił na nich, a pasażerka pokazała im środkowy palec. Nasz znajomy rowerzysta opublikował więc nie tylko numer rejestracyjny samochodu (który według prezesa Urzędu Ochrony Danych osobowych jest daną osobową), jak to ma w zwyczaju, ale także wizerunek pasażerki. I o ile karanie ujawniania numerów rejestracyjnych jest sprawą dyskusyjną, o tyle publikowania czyjejś twarzy nie da się przed sądem obronić.

Numer rejestracyjny jak Pesel? Według prezesa Urzędu Ochrony Danych Osobowych to też dana osobowa!

Przyznacie natomiast, że wzruszające jest w kontekście takiego postępowania to, że nasz znajomy rowerzysta sam zniekształca sobie głos, a swojego kolegę zamazał całego, chociaż widać było głównie jego plecy. Najwyraźniej anonimowość dodaje mu odwagi i boi się, że znajomi patrzyliby na niego zupełnie inaczej, gdyby wiedzieli, co wyprawia na drogach, kiedy wsiada na rower.

Exit mobile version