Oglądając perypetie tego rowerzysty, można odnieść wrażenie, że kiedyś w swoim życiu usłyszał o jednej zasadzie ruchu drogowego – rowerzysta może poruszać się po ulicy. Od tego czasu uważa, że jego rower jest identycznym środkiem transportu, co samochód lub motocykl. Dumnie ignorując wszystkich, którzy mówią mu, że to nie do końca tak i są jeszcze inne przepisy dotyczące rowerzystów.
Nasz znajomy rowerzysta znów psuje krew kierowcom. Ale tym razem ma rację!
Wśród nich jest przepis, mówiący o tym, że rowerzysta w razie braku drogi dla rowerów, może poruszać się chodnikiem, jeśli limit prędkości obowiązujący na ulicy, jest większy niż 50 km/h. Taki przepis w oczywisty sposób ma dbać o bezpieczeństwo cyklistów, ale także kierowców.
Dwóch pijanych jechało skuterem z doczepionym wózkiem. Odczepił się
Na nagraniu nie widać, czy obok znajduje się droga dla rowerów. Z doświadczenia wiemy, że gdyby nawet tam była, nasz znajomy rowerzysta by z niej nie korzystał. Ale jeśli nie było, to mógł jechać chodnikiem, ponieważ limit prędkości na tej drodze wynosi 70 km/h. Ale nasz znajomy rowerzysta woli jechać ulicą, a potem denerwować się na kierowców, którzy wyprzedzają go z dużą prędkością, albo z niedostatecznym odstępem. Całe zdarzenie tytułuje „Orientalne wyprzedzanie”, bo wiecie – jest taki błyskotliwie ironiczny.