Wjeżdżanie pod prąd na autostradę lub drogę szybkiego ruchu to trochę polska specjalność. Wystarczy przypomnieć chociażby przykład pewnego kierowcy tira, który jechał pod prąd drogą ekspresową, albo innego, który prawidłowo wjechał na Drogową Trasę Średnicową, po czym zawrócił. Tutaj z kolei kierowca dostawczaka chyba uważa, że jedzie prawidłowo, tylko jacyś szaleńcy wyprzedzają na łukach. Jak dochodzi do takich sytuacji? Na przykład tak, jak w kolejnej sytuacji – kierujący Matizem zawracał na wjeździe na drogę S8, tłumacząc, że „nie jest stąd”. No tak, bo znaki drogowe rozumieją tylko miejscowi.
Jak było w przypadku tego kierowcy w brytyjskim Staffordshire? Prawdopodobnie także „nie był stąd”. Na nagraniu wygląda to tak, jakby zjechał zbyt wcześnie z autostrady M6, więc zawrócił i chciał ponownie włączyć się do drogi szybkiego ruchu. Ruch był gęsty, ale udało mu się to zrobić bez doprowadzania do kolizji.
Brak strat materialnych chyba niewiele mu pomógł. Sprawa została skierowana do sądu, który wydał wyrok sześciu miesięcy pozbawienia wolności. Co sądzicie o takiej karze? Zbyt surowa czy adekwatna za manewr, który mógł doprowadzić nawet do karambolu?