Wielu rowerzystów podkreśla, że są takimi samymi uczestnikami ruchu jak kierowcy samochodów. Pod tym hasłem rozumieją zwykle, że mogą jeździć tam, gdzie im się podoba i nikt nie będzie tłamsił ich wolności nakazami korzystania z dróg dla rowerów. Rowerzysta na nagraniu mógł legalnie poczuć się właśnie jak kierowca, ale nie potrafił odpowiednio się zachować.
Rowerzysta na czerwonym na oczach policji
Widok na nagraniu musi być marzeniem każdego „prawdziwego” rowerzysty. Żadnej drogi dla rowerów, czy, o zgrozo, ciągów pieszo-rowerowych. Na asfalcie, między pasami ruchu, wyznaczono dodatkowy pas dla rowerów. Można wygodnie jechać asfaltem, ramię w ramię z kierowcami i bezpośrednio wdychać spaliny z ich pojazdów. Ale taka sytuacja, choć wydaje się idealna, nie składa się z samych przyjemności.
Rowerzysta z impetem zderzył się czołowo z autem
Rowerzysta na nagraniu musiał zatrzymać się na widok czerwonego światła. Trudno było go nie zauważyć, ponieważ umieszczono dodatkowy, mały sygnalizator, specjalnie dla niego. Postał tak chwilę, ale musiało mu się znudzić bycie „pełnoprawnym uczestnikiem ruchu”, więc ruszył na czerwonym. Zyskał w ten sposób całe 10 sekund, ale chyba nie o to chodziło. Ważniejsze było to, że znów mógł się poczuć jak „prawdziwy” rowerzysta.