Uśmiech na twarzy motocyklistki pojawia się po zdaniu prawa jazdy kat. A. A do tego czasem długa i wyboiska droga… |
![]() |
fot. Motociana.pl
|
Pierwsze sito to dwustopniowy egzamin państwowy, który w nowej formie obowiązuje od stycznia tego roku. Zmieniła się teoria – teraz mamy 32 pytania i określony czas na odpowiedź. Do pytań wracać nie można, a żeby zdać trzeba uzyskać 68 punktów na 74 możliwe. Egzamin nie jest prosty, ponieważ nie zdają go nawet osoby, które na co dzień poruszają się samochodem i od lat mają prawo jazdy kategorii B. Forma egzaminu jest po prostu skomplikowana, a presja czasu sprawia, że łatwo można się pomylić przy udzielaniu odpowiedzi. Poza tym pytania zawierają błędy językowe i literówki, zaś niektóre z nich są – delikatnie mówiąc – z kosmosu. Teraz kandydaci na kierowców zdają za trzecim, czwartym a nawet piątym razem. To bardzo zniechęca.
Drugi etap to egzamin praktyczny na kategorię A. Mamy do czynienia z całkiem sporą maszyną – Suzuki Gladius SFV650A. Może nie jest to kolos (masa 205 kg), wszak są większe motocykle, jednak pewnym jest, że to maszyna niezbyt przyjazna początkującemu użytkownikowi, zwłaszcza takiemu, który nie jest zbyt „duży” (czyli większość pań) i dopiero zaczyna naukę. Nie lubię Gladiusa, ale po kilku spotkaniach z instruktorem wiem, że manewry egzaminacyjne udaje się nim wykonać. Do tego celu potrzeba czasu, techniki i dobrego instruktora, który objaśni metody wykonania konkretnych czynności.
Kobiety na motocyklach – ile nas jest? Statystyki – czytaj tutaj. |
Kursant jest zobowiązany nauczyć się precyzyjnego, bezpiecznego prowadzenia maszyny w wolnej jeździe – to przyda się zawsze. Ale nowy egzamin to także dwa precyzyjne, wolne slalomy – ósemka i jazda między bramkami. Do tego mamy slalom szybki, omijanie przeszkody, ruszanie na wzniesieniu, hamowanie do zatrzymania w wyznaczonym miejscu i hamowanie awaryjne. Generalnie plac na Gladiusie jest ciężki do zrobienia zwłaszcza dla kobiety. I na pewno nie jest to bułka z masłem dla osoby, której brakuje siły fizycznej, czy wysokiego wzrostu.
Suzuki Gladius może przypaść do gustu, np. doświadczonym motocyklistkom. Początkujące mają z nim problemy… |
fot. Suzuki
|
Ja poległam już dwa razy. Oba egzaminy odbyły się w deszczu. I choć ósemkę na placu opanowałam, to na egzaminie motocykl mi się po prostu… wyślizgnął z rytmu.
Niebezpieczeństwo wypadków – who cares!
Na placu egzaminacyjnym również zdarzają się wypadki, a upadek jest najlżejszym z nich. Przypadki takie, że kandydat na motocyklistę niefortunnie dodał gazu i przeleciał przez plac ślizgiem, ciągnięty przez motocykl, też już był (dodam, że był to mężczyzna).
Plusem motocykla Suzuki Gladius SFV650A jest to, że przy średnim wzroście 165 centymetrów można spokojnie położyć całe stopy na ziemi. To ogromny komfort dla początkujących motocyklistów i wszystkich kursantów. Ale żeby móc prowadzić motocykle z silnikami o pojemności skokowej większej niż 125 cm3, musimy zmierzyć się z Gladiusem, z jego sporym, dośc szerokim bakiem i dużą masą. Czy to może zniechęcić dziewczyny? Może, tym bardziej, że w myśl nowych zmian, jazdy na kursie od początku mają być prowadzone na maszynach z silnikami o pojemności skokowej od 600 cm3 w górę. Czyli tak naprawdę posadzenie kursanta na pierwszych zajęciach na mniejszym motocyklu jest łamaniem obowiązujących przepisów, a dla szkoły jazdy i jej instruktorów – w razie kontroli na placu manewrowym – może mieć to poważne konsekwencje.
A jak wygląda egzamin na prawo jazdy kat. A okiem instruktorki motocyklowej? Kliknij tu. |
Osoby, które tworzyły wspomniane przepisy nie miały – zdaje się – bladego pojęcia, jak wygląda jazda na motocyklu i jej nauka. Zwykle zaczyna się od mniejszego motocykla o małej pojemności skokowej silnika, potem – sukcesywnie, wmiarę zdobywania umiejętności – przesiada się na większą maszynie. W miarę jak rośnie nasze doświadczenia na dwóch kółkach, powinny rosnąć gabaryty i moc maszyn, na których dosiadamy. A co się dzieje, jeśli kursantowi coś się stanie na placu podczas pierwszej jezdy? Jeśli zrobi sobie krzywdę na motocyklu o pojemności jednostki pow. 600 cm3 – to zrobi to sobie zgodnie z literą polskiego prawa…
O opinię w tej sprawie poprosiłyśmy Tomka Kulika, instruktora nauki jazdy z wieloletnim doświadczeniem i szefa warszawskiej Motocyklowej Szkoły Jazdy Kulikowisko.
– Dyrektywa UE mówiąca o parametrach motocykli, mówi tylko o maszynach egzaminacyjnych. Tylko! Ani słowa o maszynach szkoleniowych, więc np. w Niemczech instruktor ma wolną rękę w doborze motocykla do talentu i predyspozycji fizycznych kursanta, zmieniając maszyny stopniowo w miarę postępów podopiecznego, by finalnie szkolenie kończyć na motocyklu o parametrach maszyny egzaminacyjnej. Ponadto egzamin można zdawać w Niemczech na motocyklu własnym bądź szkoleniowym, co ma znaczenie dla osób o drobnej posturze i słabej tężyźnie – stawi się taki na Drag Starze, bo ma 160 cm wzrostu, ale czuje się bezpiecznie gdyż sięga nogami do ziemi. Zastanawiam się, jaki był powód nadinterpretacji dyrektywy unijnej, czego skutkiem jest zrównanie parametrów motocykla szkoleniowego z egzaminacyjnym? Zastanawiam się też, kto pisał program szkolenia kursantów, który jest stworzony według zasad pisania konspektu dla grupy, a nie indywidualnego szkolenia.”
Kursantka na Gladiusie – ledwo dotyka koniuszkami buta podłoża. |
fot. Motocyklowa Szkoły Jazdy Kulikowisko |
Pod rozwagę
Można zadać sobie pytanie, dlaczego Gladius? Innych motocykli nie ma? Dlaczego WORD-y w Polsce zdecydowały się na wybór takiego motocykla – ani on ładny, ani zwinny, taki sobie. Może tylko zadziornie wygląda i jest dość tani.
Czyż nie byłoby ideałem, aby kursanci mogli zdawać egzamin na motocyklach, na których uczyli się w szkołach, a które też przecież spełniają normy pojemnościowe? |
fot. Motocyklowa Szkoły Jazdy Kulikowisko |
Na 49 ośrodków egzaminowania w Polsce tylko jeden zdecydował, że będzie inaczej. Na razie na pomysł korzystania z pojazdów należących do szkół jazdy wpadł szef ośrodka w Zielonej Górze i jego decyzja dotyczy pojazdów egzaminacyjnych na kategorię B. Dzięki temu kursant może zdawać w samochodzie, który zna. Czy nie mogłoby być tak samo z motocyklami? Egzamin na Hondzie Hawk to zdecydowanie lepszy pomysł niż egzamin na Gladiusie. Za przykładem szefa zielonogórskiej placówki nie poszedł na razie żaden inny kierownik WORD-u. A szkoda. Tym bardzie zastanawia fakt, dlaczego WORD-y tak jednomyślnie zdecydowały się na wybór Gladiusa?
Środowisko motocyklowe liczy na zmiany – nowy egzamin tak, duży motocykl nie. Na pewno obecne przepisy nie są dobre dla niskich i słabszych fizycznie kobiet, bo to często równa się z dyskwalifikacją w zdobywaniu kategorii A.
Co dalej?
W chłodzie i deszczu dobiega końca sezon motocyklowy. Zamykam go z mieszanymi uczuciami – osiem tysięcy kilometrów przejechałam na motocyklu w Ameryce Południowej, na trudnych drogach, o których asfalt zapomniał, i na których trzeba być bardzo ostrożnym, żeby nie zginąć. No dwie próby podejścia do Gladiusa. Obie bez sukcesu. Ale może panowie z ministerstwa pójdą po rozum do głowy, albo po prostu raz do pracy przejdą się na piechotę, a nie pojadą limuzyną i zobaczą, że na naszych drogach są motocyklistki – nie wszystkie z aspiracjami, żeby dosiadać bydlaka z wielkim silnikiem. Mnie wystarczy zwinne enduro na bezdroża świata. Tylko chłopaki, dajcie mi zdać to prawo jazdy!
Zatem – hej! Chłopcy z Ministerstwa Transportu! Najpierw zróbcie prawo jazdy na motocykl, nauczcie się jeździć, a potem piszcie rozporządzenia.
A na rozluźnienie polecamy ten francuski film 😉