Nauka jazdy na motocyklu to przyjemość – gorzej ze zdaniem egzaminu na kat. A. |
![]() |
fot. Motosfera |
Na sam początek – „rewolucja” w egzaminach teoretycznych. Nowa forma egzaminu ma wyeliminować uczenie się testów na pamięć. Kursant ma myśleć, reagować i podejmować właściwe decyzje w jak najkrótszym czasie. Zupełnie tak jak na drodze, gdzie każdy popełniony błąd czy zbyt długi brak zdecydowania, może doprowadzić do tragedii.
Jak zmienił się przebieg egzaminu?
Czas trwania egzaminu pozostał ten sam – 25 minut. Jest jednak więcej pytań, bo 32. Do zdobycia maksymalnie 72 punkty ( test jednokrotnego wyboru ). Aby zaliczyć pozytywnie egzamin, musimy zdobyć co najmniej 68 punktów. Nowy egzamin teoretyczny już teraz sprawia kursantom bardzo wiele problemów i potwierdza, że wielu nie miało wcześniej kontaktu z kodeksem ruchu drogowego, a zajęcia praktyczne najprawdopodobniej pozostawiały wiele do życzenia. Uważam, że dobrze przeszkolony kursant i wyposażony w odpowiednie materiały dydaktyczne nie powinien mieć większego problemu z zaliczeniem egzaminu teoretycznego.
A co z nowymi kategoriami?
Od 19 stycznia 2013 mamy oprócz kategorii A i A1, kategorię AM i A2. Poza nowymi kategoriami, mamy także mnóstwo nowych, niepotrzebnych utrudnień i komplikacji.. Już sama procedura zapisania się na kurs prawa jazdy mocno odstrasza. Dalej nie jest lepiej. Do dnia dzisiejszego niewiadomo na jakich motocyklach będą przeprowadzane szkolenia i egzaminy. Najprawdopodobniej, po raz kolejny decyzje zostaną podjęte przez tych, którzy z motocyklami nie mają nic wspólnego. Osobiście nie wyobrażam sobie, aby osoba, która nigdy wcześniej nie miała do czynienia z motocyklem, na dzień dobry wsiadała na sześćsetkę.
Zmienił się zarówno egzamin teoretyczny, jaki i manewry na placu. |
fot. Motocaina.pl |
Niestety, nowe przepisy wymagają od OSK i instruktorów przeprowadzania zajęć już od samego początku na motocyklu o pojemności odpowiedniej dla kategorii, o którą ubiega się kursant. Przy okazji, dostrzegam tu pewną dyskryminację – jeżeli zostaną zakupione motocykle ciężkie i wysokie, drobna i niska osoba nie będzie miała w przyszłości szans o ubieganie się o kategorię A, ponieważ nie poradzi sobie z gabarytami motocykla. Do tej pory nie było takiego problemu – egzamin zdawało się z reguły na GN250, YBR250 czy CBF250, motocyklach z którymi bez problemu radzili sobie i ci wyżsi i ciężsi, jak i ci niżsi, mniejsi, drobniejsi. Teraz może się okazać, że niewysoka dziewczyna nie dostanie po prostu palcami u nóg do ziemi na wysokiej sześćsetce. Nie wspominając już o przewrotce – przeciętnej osobie sprawi wiele trudności podniesienie takiego motocykla.
Jak w rzeczywistości, z perspektywy instruktorki, będzie wyglądał kurs praktyczny?
Sam kurs praktyczny to także wiele zmian. W ciągu dwudziestu godzin kursant musi opanować nie tylko ruszanie, zatrzymywanie i utrzymywanie się na motocyklu, ale także … technikę jazdy w kopnym piachu, po muldach i w koleinach czy hamowanie awaryjne z dużej prędkości. Zastanawia mnie tylko na czym i w jakich warunkach. Nie przypominam sobie, aby jakikolwiek plac manewrowy posiadał obok teren do nauki podstaw offroadu czy kilkuset metrowy odcinek prostego, gładkiego asfaltu, aby rozpędzić motocykl, a potem bezpiecznie go zatrzymać.
Ogólne wnioski?
Teoretycznie początkowe założenie było dobre – nowe kategorie, nowe, trudniejsze zadania egzaminacyjne, więcej zadań do zrealizowania i przećwiczenia na kursie, ale … jak tego dokonać w dwadzieścia godzin w dodatku z osobą, która ma blade pojęcie w tym temacie i mając do dyspozycji motocykl, na którym jedno nieostrożne odkręcenie manetki może spowodować nieodwracalne, tragiczne skutki? Nie da się biegać za kursantem po placu i pilnować każdego jego ruchu. Ponadto, aby opanować wszystkie zadania przewidziane w nowej ustawie, przeciętnemu kursantowi najprawdopodobniej nie wystarczy dwadzieścia godzin – na placu. Aby wyjechać na miasto, będzie zmuszony do dokupienia kolejnych dodatkowych lekcji, bo żaden rozsądny instruktor nie weźmie odpowiedzialności za niedoświadczoną osobę i nie pozwoli na to, aby po drogach publicznyc samodzielnie poruszał się ktoś kto nie potrafi zapanować nad motocyklem.
Podkreślam, sama idea była dobra, niestety do pisania ustawy wzięli się niewłaściwi ludzie, którzy w mojej opinii nigdy na motocyklu nie siedzieli i nie zdają sobie sprawy jak wiele pracy i wysiłku trzeba włożyć w to, aby „wychować” odpowiedzialnego i nie stwarzającego zagrożenia na drodze motocyklistę. Sądzę, że nie zdają sobie sprawy z tego, że obsługa i technika jazdy na motocyklu jest nieco inna, niż samochodu, a instruktor kategorii A, w przeciwieństwie do instruktora kategorii B tak naprawdę w wielu sytuacjach nie może zrobić nic. Tutaj kursant odpowiada sam za siebie i ponosi konsekwencje swoich czynów od samego początku. Szkolenie osób początkujących, bez względu na kategorię o którą się ubiegają, powinno rozpoczynać się od jazdy na małym motocyklu o niewielkiej mocy i pojemności. Ustawa nie powinna wymuszać na instruktorach uczenia od samego początku na sprzęcie, którego możliwości są ogromne i często przerastają tych, którzy je dosiadają. To tak, jakby początkującego pilota awionetki posadzić za sterami ogromnego samolotu pasażerskiego z setkami osób na pokładzie – bez względu na konsekwencje.
Oprócz tego, wydaje mi się, że wiele szkół po prostu zrezygnuje z prowadzenia kategorii A. Nie stać ich będzie na zakup kilku nowych motocykli i ryzyko związane z prowadzeniem kursów na nowych zasadach. Ci, którzy pozostaną na rynku będą mieć bardzo trudne zadanie do wykonania. Uważam jednak, że szkoły, które solidnie przyłożą się do realizacji nowego programu przyczynią się do tego, że na naszych drogach pojawi się więcej świadomych i dobrych motocyklistów. Tego im – i sobie – życzę, a przyszłym kursantom – wyboru odpowiedniej szkoły i sukcesów.