Z Warszawy wyjechaliśmy w środę późnym popołudniem. Mieliśmy do przejechania 2300 kilometrów. Jeszcze nigdy tak daleko nie byłam na zawodach i nigdy nie miałam w planach jechać tak długo w jednym wyścigu! Ale od początku.
Wystartowałam w klasie kobiet, gdzie było nas sześć. Wszystkich zawodników w klasie quadów było ponad 160-ciu. Wyścig miał trwać 2,5 godziny – na to byłam pierwotnie nastawiona. Niestety tak się nie stało. Na trzecim okrążeniu urwałam dźwignię biegów. Chcąc dojechać do pit stopu spaliłam sprzęgło – było to nieuniknione. Niestety nie udało się – po pewnym czasie (nie pokonując całego okrążenia) maszyna w ogóle odmówiła współpracy. Wyścig musiałam ukończyć po 40 minutach jazdy…
Tymczasem po francuskich zawodach czeka nas naprawa sprzętu i przygotowanie do sezonu letniego 2018. Moja pierwsza rywalizacja już na początku marca. Trzymajcie kciuki!