Kierujący Skodą podczas wyjeżdżania z bocznej drogi mało co nie zderzył się z autem z kamerą. Nie poczuwał się jednak do winy i na trąbienie odpowiedział własnym klaksonem, po czym wysforował się do przodu.
Kilkadziesiąt metrów dalej obaj kierowcy zatrzymali się na światłach, a kierujący autem z kamerą zrównał się ze Skodą i opuścił szybę. Tylko po to, aby usłyszeć stek wyzwisk.