Podchodzimy więc bliżej. Mroźny szron osiadł na całym czterodrzwiowym coupe, który teraz wygląda jak obsypany brokatem. Już na pierwszy rzut oka widać zmiany, które Volkswagen wprowadził do nowego modelu CC w porównaniu do poprzednika – Passata CC. Volkswagen CC pozycjonowany jest między Passatem a Phaetonem – producenci często więc powtarzali, że ich najnowsza produkcja nie powinna być już nazywana Passatem CC, ponieważ jest odrębnym modelem. I to naprawdę widać.
Testowana przez nas wersja, najmocniejsza zaproponowana przez Volkswagena, to 300 konna V6 o pojemności 3.6 – miałyśmy szczęście!
Przednie reflektory Bi-ksenonowe, do tego diody (służące od jazdy za dnia). Chromowana osłona chłodnicy z 3 poprzecznymi listwami. Z tyłu światła LED z systemem wykorzystującym rozpraszanie światła w elementach światłowodowych – teraz w nocy nie ma szans, żeby pomylić nowe CC z innym samochodem. Tylne logo w klapie bagażnika ukrywa kamerę cofania.
Zimny wiatr nie daje nam długo oglądać CC z zewnątrz, więc z wielką ochotą wsiadamy do środka.
Volkswagen CC bez problemu pokonuje zaspy |
fot. Irena Gajczyk |
Przestrzeń, jaką zaoferowało nowe CC, jest ogromna – zarówno z przodu jak i z tyłu czułam się niesamowicie komfortowo. A właściwie to niemal zagubiona, z uwagi na przyzwyczajenie do samochodów kompaktowych i małych.
Deska rozdzielcza została zmodyfikowana w 2011 roku. Teraz zamiast dwóch schowków nad konsolą środkową (jak w pierwszej generacji CC) znajduje się analogowy zegarek który w zestawieniu z masą cyfrowych wyświetlaczy i przycisków wygląda dosyć śmiesznie, ale już jasna skórzana tapicerka w połączeniu z brązową deską rozdzielczą stanowią elegancką całość.
Czas ruszać. Odpalamy bez najmniejszego problemu.
Volkswagen CC napędzany jest silnikami benzynowymi i wysokoprężnymi z bezpośrednim wtryskiem. Wszystkie silniki wysokoprężne (TDI) są wyposażone seryjnie w system Start-Stop i system rekuperacji (odzyskiwanie energii hamowania). Silniki benzynowe również mają funkcję rekuperacji.
Nasza wersja rozwija maksymalny moment obrotowy 350 Nm (2400 do 5300 obr./min) i przyspiesza czterodrzwiowe coupé do 100 km/h w 5,5 sekundy. Czyli – będzie ciekawie!
Widać, że jesteśmy w Czorsztynie |
fot. Irena Gajczyk
|
Wrażenia
Samochód naszpikowany jest elektroniką dbającą o nasze bezpieczeństwo – system rozpoznawania znaków drogowych, system rozpoznawania zmęczenia kierowcy, dynamiczne doświetlanie zakrętów, system pilnujący jazdy po jednym pasie ruchu, systemy wspomagające zmianę pasa ruchu… i wiele innych. Jak można się domyślić, na krótkich trasach nie byłyśmy w stanie przetestować większości z tych systemów.
To, co się przydaje zawsze, to systemy wspomagające parkowanie – w nowym CC działają bez zarzutu i niewątpliwie ułatwiają manewrowanie samochodem na małych powierzchniach, nawet osobom takim jak ja, które nie są przyzwyczajone do prowadzenia dużego samochodu. Kamera tylna i czujniki po bokach samochodu skutecznie wychwytują zbliżające się przeszkody, ale informujące o nich piszczenie szybko stało się irytujące.
Czasami przy skręcie miałam wrażenie, że prowadzę ogromnego busa – nie ma się co dziwić, w końcu to przecież limuzyna, a nie mały sportowy kompakt.
Zacięcie sportowe, sugerowane już samą pojemnością naszej testówki, łatwo dawało się odczuć i zachęcało czasami do wciśnięcia gazu do oporu.
Trasy testowe, ze względu na panujące temperatury, były oblodzone i nie dawały szans pełnego wykorzystania potencjału samochodu, nad czym ubolewam do chwili obecnej…
Kusiły już z daleka… |
fot. Irena Gajczyk
|
Dużym minusem w mojej oceni jest fakt, iż żeby odkryć piękne brzmienie V6, trzeba było usiąść z tyłu. Z przodu dźwięk nie był już tak efektowny. Nowy CC jest świetnie wyciszony. Możliwość pełnej regulacji siedzenia, kierownicy i zagłówka to dobre rozwiązanie dla drobnych kobiet. A i podgrzewane fotele przy panującej temperaturze stanowiły duży plus.
Dzięki napędzie na cztery koła samochód, mimo lodu, świetnie wchodził w szybkie zakręty. Możliwość przełączenia charakterystyki zawieszenia ze standardowej na sportową przydaje się na krętych drogach. 4MOTION okazało się nieocenione, kiedy wjechaliśmy w nieoczekiwanie głęboki śnieg. Samochód bez problemu wydostał się z zaspy, a czujniki cofania oraz OPS natychmiast reagowały, kiedy auto zbliżało się do kolejnej podobnej przeszkody.
W trakcie dynamicznej jazdy testowaną V6 spalanie, o dziwo, nie odbiegało w specjalny sposób od danych podawanych przez producenta (9,3 l/100 km).
Ogólne wrażenia z jazdy – pozytywne. Pytanie tylko, czy dołożenie do standardu tak dużej liczby dodatków i bajerów jest w stanie z Volkswagena CC zrobić całkiem nowy model, który nie będzie się już kojarzył z Passatem?