Motocykl to przygoda, a czasem jej częścią jest także szukanie drogi. Bywają dni, kiedy mam czas i lubię się zgubić. Pojechać nową drogą, znaleźć jakiś uroczy zakątek, zobaczyć miejsca nieznane. Jednak często w konkretny punkt dojechać chcę szybko i wtedy zgubienie się, już wcale nie jest komfortowe, a czasem też ma jakieś, przykre konsekwencje. Myślę, że właśnie dlatego ktoś wymyślił nawigację – praktyczne wskazówki jak dotrzeć do celu, wraz z określeniem ilości kilometrów i czasu do końca jazdy. Używanie papierowej mapy wprawdzie ma swój urok, ale wymaga to częstych postojów lub wpatrywania się w mapę, zamiast w drogę.
Motocykliści często radzą sobie z nawigowaniem przy pomocy ogólnodostępnych map google i smartfona. Słabym punktem w tym połączeniu jest szybko wyczerpująca się bateria w czasie pracy w trybie nawigowania oraz uchwyty, które albo przegrzewają telefon (foliowe) lub narażają na zamoknięcie (chwytaki). Kolejny problem to obsługa w rękawiczkach, która jest trudna lub niemożliwa.
Co powstrzymuje motocyklistów przed kupnem nawigacji dostosowanej właśnie do motocykla? Z moich obserwacji wynika, że zwykle jest to cena lub po prostu brak takiej potrzeby. Tym bardziej ucieszył mnie fakt, że moją potrzebę szybkiego trafiania do celu może zaspokoić nawigacja o zdecydowanie niższej cenie, niż większość konkurencyjnych produktów. I tak na kierownicy mojego motocykla pojawiła się nawigacja Navitel G550.
W pudełku znalazłam sporo kabelków, mocowań i wtyczek, ale mimo, że nie mam technicznych zapędów – doskonale sobie poradziłam z rozróżnieniem co jest do czego, bez zaglądania do instrukcji. Mocowanie jest bajecznie proste i co ważne – również łatwe do regulacji przy pomocy wygodnych pokręteł i nakrętek. Obejma z gumowym kołnierzem dostosuje się do każdego rozmiaru kierownicy, a kulkowe mocowanie ramki nawigacji pozwala na korektę jej ustawienia w dowolnym kierunku. W zestawie otrzymujemy także mocowanie samochodowe.
Ramka ma daszek chroniący od słonecznych odblasków, a nawigację trzeba w nią wcisnąć (kliknie) oraz zabezpieczyć śrubką z tyłu. Sama śrubka jest sprytnie zabezpieczona przed wypadnięciem, nawet gdy nawigacji w uchwycie nie ma. Na tylnej obudowie mamy także zamocowany rysik, którego druga strona przydaje się np. do podważania gumy zabezpieczającej gniazda z boku urządzenia.
Nawigację możemy ładować w domu przez USB, a bateria wystarcza wtedy na ponad 2 godziny użytkowania ciągłego. Urządzenie ma także możliwość podpięcia do akumulatora poprzez gniazdo zapalniczki (można zakupić taki zestaw i zamontować na dowolnym motocyklu). Jako, że sama jeszcze gniazda nie mam, to wybrałam kolejny sposób – przez USB podpięłam nawigację do mini powerbanku.
Wyświetlacz 4,3 cala w urządzeniu mógłby być lepszy, ale zadanie swoje spełnia. Początkowo jest na nim przydatna, lekko matowa folia ochronna, a po jej zdjęciu wyświetlacz staje się mocno błyszczący. Nie jest też bardzo ostry (jeździłam zwykle na 60% jasności), jednak nie miałam większych problemów z zauważeniem tego, co mi wskazuje, nawet w dzień słoneczny. Nie trafiło mi się tylko słońce świecące przez ramię na wyświetlacz, więc nie wiem, czy w takiej sytuacji czytelność zostanie zachowana. Kąt położenia nawigacji ustawiłam tak, by daszek spełniał swoje zadanie, jednak wtedy nie widać wcale umieszczonego na górze ekranu paska postępu w pokonywania trasy (zdecydowanie powinien być na dole ekranu).
Zdziwiło mnie, że precyzyjność dotyku wzrasta wraz z użyciem rękawic! Dotyk palcem czasami nie kontaktuje i wymaga powtórzenia, jednak w rękawicach skuteczność ma pełną. Jest to bardzo wygodne, kiedy np. oczekując na zmianę świateł możemy sobie przybliżyć lub oddalić trasę, czy zmienić coś w ustawieniach – bez zdejmowania rękawic. Warto dodać, że G550 jest urządzeniem o wzmocnionej budowie, a także wodoodpornym i pyłoszczelnym – spełnia normę IP67. Także żaden deszcz nie spowoduje paniki w chowaniu sprzętu, a zabezpieczone przed wodą są także połączenia przewodów i wszelkie gniazda.
Nie ma możliwości wyboru trasy najszybszej czy krętej, więc wybór pada na jedną spośród przedstawionych propozycji lub wyznaczamy własną trasę wedle uznania. I tu zaczyna się zabawa, która wymaga nieco wprawy, by zrobić to szybko. Do wyznaczenia trasy jaka nam odpowiada, musimy wytyczyć określone punkty naszego przejazdu, poprzez: wskazanie ich na mapie, wpisanie ich adresu lub dodanie do bazy zapamiętanych punktów. A następnie określić (klikając w każdy z nich) czy będą startem, punktami pośrednimi czy metą. Cała procedura zajmuje nieco czasu, ale pomocne jest to, że wystarczy podać miasto, bez konieczności wpisania ulicy i numeru domu. Powiedzmy, że po zaplanowaniu kilku nietypowych tras, można dojść w tym działaniu do wprawy.
Myślę, że jedynym rozwiązaniem w tym przypadku jest wyznaczenie punktu pośredniego na mapie, który powinien spowodować wskazanie innej drogi do celu lub po prostu intuicyjna, tradycyjna jazda wg mapy. Na szczęście tego typu sytuacje nie zdarzają się często, a na plus zaliczam czytelność mijanych nazw ulic i numerów oraz dział techniczny marki Navitel, który chętnie przyjmuje wszelkie uwagi i obiecuje je wykorzystać w poprawie pracy i map swojego produktu.
Jeżeli chodzi o komendy, to są one jedynie uzupełnieniem obrazu, ale go nie zastąpią. Np. czasami komenda do skrętu pada dopiero po dojechaniu na skrzyżowanie, więc trzeba wcześniej wzrokowo upewnić się, za ile metrów jest jakaś zmiana kierunku ruchu i być na nią gotowym. Mamy do wyboru dość przyjemne dwa głosy damskie i dwa męskie w języku polskim, a słuchawki możemy podłączyć przewodem lub przez funkcję bluetooth. W ten sam sposób możemy słuchać muzyki (o ile ją wgramy w oddzielny folder na karcie SD, którą umieścimy w urządzeniu).
Dodatkowo możemy być ostrzegani o przekroczeniu wskazanej prędkości (czego nie polecam, bo nawigacja nie podaje precyzyjnie danych o prędkości dozwolonej, szczególnie w terenach zabudowanych), a w mieście możemy włączyć „ściągę” z kierunków poszczególnych pasów ruchu – co bardzo pomaga przy ich zmianie. Dodatkowo po aktualizacji otrzymałam bazę fotoradarów, ekstra!
W przydatnych punktach „Najbliższe miejsce” mamy oczywiście stacje benzynowe, myjnie, parkingi, sklepy i wiele innych zakładek – jednak te mniej popularne oferują punkty jedynie czeskie czy niemieckie (a szkoda). Do szybkiego wyszukiwania miejsc już odwiedzonych bardzo przydaje się zakładka „Ulubione” oraz „Historia”. Super sprawą jest też aktywność ostatniej trasy po włączeniu urządzenia. Dzięki temu możemy np. wieczorem zaplanować sobie trasę na kolejny dzień i rano, po włączeniu urządzenia – od razu w nią wyruszyć.