Mam do tego modelu dużą słabość, dlatego już na samą myśl, że zaraz znów będę miała okazję przejechać się Cooperem S, na mojej twarzy pojawia się delikatny uśmiech. I nie bez powodu – Mini to marka, która kojarzy mi się przede wszystkim z wesołym stylem życia. W zeszłym roku miałam przyjemność testować wersję Cabrio, o czym możecie poczytać TUTAJ. Tamten egzemplarz głęboko zapadł mi w świadomości, wielkimi literami wpisując się na moją osobistą listę „must have”. Przede wszystkim dlatego, że posiada jakąś magiczną umiejętność poprawienia humoru kierowcy. Mam na myśli takie nijakie, smutnawe dni, w które podczas jazdy spontanicznie wlewa się trochę pozytywnego światła.
Mini to też tradycja. Nawet w nowoczesnej odsłonie widać w stylistyce tych aut dużo nawiązań do pierwowzoru. M.in. dlatego tylne światła w poliftowej wersji wypełniono motywem brytyjskiej flagi. Efekt ten szczególnie atrakcyjnie wygląda po zmroku i sprawia, że nikt nie pomyli Mini z jakimkolwiek innym autem. Przednie reflektory opracowane w technologii LED Matrix nadal są słodko owalne, a ogólna sylwetka samochodu oddaje proporcje charakterystyczne dla Austinów i Morrisów z lat 60-tych. I to właśnie jest fajne – mimo mnóstwa technologii i rozwiązań niemal obowiązkowych dla współczesności, wciąż można odnaleźć ducha połowy XX wieku.
Wnętrze to mieszanka brytyjskiej elegancji i niemieckiego perfekcjonizmu. W testowanym egzemplarzu pojawiła się pikowana brązowa skóra wysokiej jakości, wykorzystana do obszycia świetnie wyprofilowanych i wygodnych foteli. To kolejna zaleta stylistyki Coopera, mam wrażenie graniczące z pewnością, że nawet za 10-15 lat kabina wciąż będzie wyglądała świeżo i atrakcyjnie.
Nie taki znowu ciasny
Mimo, że Cooper S wydaje się dość ciasnym autem, z tyłu okazał się zaskakująco przestrzenny – w każdym razie, dla osoby średniego wzrostu i z optymalnym BMI. Z przodu natomiast odnajdą się i nieco więksi pasażerowie. Deska rozdzielcza wykończona została tworzywem skóropodobnym i elementami z matowanego, zdobionego włókna. W wyposażeniu opcjonalnym dostępne jest specjalne podświetlenie panelu naprzeciwko pasażera, w którym flaga Union Jack mieni się losowymi barwami podczas jazdy.
Wymiary i masy Mini Cooper S 5D:
Długość: | 4005 mm |
Szerokość: | 1727 mm |
Wysokość: | 1425 mm |
Masa własna: | 1315 kg |
Rozstaw osi: | 2567 mm |
Prześwit minimalny: | 146 mm |
Minimalna pojemność bagażnika: | 278 l |
Pojemność zbiornika paliwa: | 40 l |
Centrum kokpitu to kolejny charakterystyczny element – ledowy ring, okalający ekran multimedialny o przekątnej 8,8″. Jego barwa jest zmienna i zależy m.in. od wybieranych ustawień systemu oraz jazdy. W odróżnieniu od tego elementu, w testowanym egzemplarzu tradycyjnie rozwiązano kwestię zegarów za kierownicą. Te są mocno uproszczone, a pozbawienie tarcz zbędnych informacji znacznie poprawiło ich czytelność. Oczywiście odczytacie z nich nie tylko prędkość jazdy – u dołu tarczy umieszczono mały ekran TFT, który wyświetla dane dotyczące np. zużycia paliwa. Jeśli bardzo lubicie nowoczesne rozwiązania, opcjonalnie samochód można wyposażyć w wyświetlacz z zestawem wskaźników. Kolejnym plusem jest przymocowanie zegarów do kolumny kierownicy, dzięki czemu w zasadzie nie ma mowy o ograniczeniu ich widoczności.
A skoro już o tym – w przypadku kabrioletu, utrudnieniem była mocno ograniczona widoczność przez nisko rozpoczynającą się linię dachu. Gdy dach był zamknięty, potrzeba było trochę gimnastyki i przemyślanego ustawiania się na skrzyżowaniach, by móc dostrzec sygnalizację świetlną. W przypadku hatchbacka ten problem został trochę ograniczony. W większości przypadków nie miałam większego kłopotu z dostrzeżeniem tego typu rzeczy, choć nadal, czasem musiałam się mocniej pochylić nad kierownicą.
Być może wydaje wam się, że z takim autem nie ma szans dłuższe wyjazdy, ale to nieprawda. Bagażnik w wersji 5D oferuje wprawdzie 278 litrów pojemności, ale okazuje się bardzo ustawny i dobrze wymierzony. I choć z władowaniem wózka dla dziecka będzie problem, to kilka toreb zmieści się spokojnie. W razie potrzeby można złożyć oparcie kanapy, co pozwoli na spakowanie przynajmniej dwóch osób na dłuższą podróż.
Chętny do jazdy
Coopera S miałam okazję przetestować zarówno w trasie, jak i na drogach górskich. W pierwszym przypadku 192-konny turbodoładowany silnik 2.0 okazał się przyjemnie elastyczny, sprawnie reagując na dociśnięcie pedału gazu nawet przy większych prędkościach. To zasługa momentu obrotowego 260 Nm, dostępnego w zasadzie cały czas. Trochę chwały zgarnia też dwusprzęgłowa 6-stopniowa sportowa skrzynia automatyczna (wybór opcjonalny), która zręcznie operuje przełożeniami, bez przeszkód odnajdując optymalny bieg. Cooper S jest przy tym komfortowy. Wyciszenie kabiny pozwala skupić się na przyjemnie brzmiącym zestawie audio Harman Kardon, a lekko wyprofilowane fotele z funkcją podgrzewania (opcja) dają dobre podparcie pleców nawet na kilka godzin jazdy. Spalanie auta w trasie też można uznać za optymalne. Średnio 7 l/100 km pozwala na przejechanie na jednym tankowaniu ok. 550 kilometrów.
W górach zdecydowanie częściej wybierałam sportowy tryb jazdy, który na krętych drogach pozwalał wycisnąć z Coopera S pełny potencjał. Sztywne, twarde w sposób typowy dla marki zawieszenie radziło sobie doskonale nawet przy większej sekwencji łuków, a precyzyjny układ kierowniczy dawał poczucie pełnej kontroli nad zachowaniem auta. Rozpędzenie się do 100 km/h zajmuje mu 6,8 sekundy, a jego prędkość maksymalna wynosi 235 km/h. Skrzynia odrobinę ociągała się z redukcją, ale to dało się naprawić poprzez przejęcie kontroli nad przełożeniami za pomocą manetek. Nadwozie hatchbacka jest bardziej zwarte niż kabrioletu, dzięki czemu możemy liczyć na lepsze wyważenie samochodu i poprawę przyczepności. Gdy jednak jej zabraknie, możecie być bardzo miło zaskoczeni. Cooper S to, póki co, jedyny znany mi przednionapędowy samochód, który w poślizgu ucieka przede wszystkim tyłem, ewentualnie całym bokiem. Dobrze zrozumieliście – tendencja Coopera S do nadsterowności jest bardzo silna, a to sprawia, że uwielbiam ten samochód jeszcze mocniej. A jak jeszcze do tego dodamy przyjemny sportowy warkot wydechu, możemy spokojnie uznać Coopera S za jednego z najbardziej radosnych hot hatchy na rynku.
Ile to kosztuje?
Cennik Coopera S 5D otwiera 113 700 zł za podstawową wersję wyposażenia ze skrzynią manualną. Znajdziecie w niej sportowe fotele przednie, czujnik deszczu i system Performance Control, którego zadaniem jest rozdzielanie mocy oraz siły hamowania na pojedyncze koła i w efekcie poprawa przyczepności podczas jazdy sportowej. Cooper S ze skrzynią automatyczną to wydatek rzędu minimum 121 640 zł, natomiast testowana przez nad odmiana z przekładnią sportową kosztuje najmniej 123 980 zł. Udogodnienia takie jak kamera cofania, asystent parkowania czujnikami z przodu i z tyłu czy widoczne na zdjęciach 18-calowe aluminiowe felgi z funkcją runflat to już wyposażenie dodatkowe, za które trzeba dopłacić. Podobnie sprawa wygląda z możliwością wyboru trybów jazdy, klimatyzacją automatyczną, aktywnym tempomatem, nawigacją, usługami komunikacyjnymi (w tym Apple CarPlay) oraz… przednim podłokietnikiem – ten luksus kosztuje 670 zł. Ogólnie rzecz biorąc, swobodne korzystanie z konfiguratora potrafi podnieść cenę auta nawet o 70 tys. zł, tak jak było w przypadku testowanego egzemplarza. Bez dodatków, Mini Cooper S jest raczej goluśki.
TO NAM SIĘ PODOBA:
- Mnóstwo radości z jazdy
- Spontaniczność silnika
- Responsywny układ kierowniczy
- Połączenie nowoczesnej stylistyki z tradycją
TO NAM SIĘ NIE PODOBA:
- Ograniczona widoczność podczas jazdy
- Ubogie wyposażenie standardowe
Dane techniczne Mini Cooper S 5D:
Silnik: | Benzynowy R4 Twinturbo |
Pojemność skokowa: | 1998 cm3 |
Moc: | 192 KM przy 5000-6000 obr./min |
Maksymalny moment obrotowy: | 280 Nm przy 1350-4600 obr./min |
Skrzynia biegów: | automatyczna 6-stopniowa |
Prędkość maksymalna: | 235 km/h |
Przyspieszenie 0-100 km/h | 6,8 s |