Pojazd zwany “sea-auto” zaprojektował ojciec Marco, jednak poważna choroba nie pozwoliła mu go wypróbować w podróży. Jego marzeniem było przepłynięcie oceanu, więc trzej synowie postanowili dokończyć historię taty.
4 maja 1999 roku czterech mężczyzn wypłynęło z Wysp Kanaryjskich na wodnych samochodach, a ich celem było przepłynięcie Atlantyku. Pojazdy powstały z rozbitego Volkswagena Passata i Forda Taunusa, które wypełniono pływającym poliuretanem. Kabina samochodu była schronieniem, a przez dach wchodziło się do gumowej łodzi. Konstrukcją jednak mocno bujało, dlatego dwóch podróżników zakończyło wyprawę przedwcześnie z powodu ciężkiej choroby morskiej.
Dwóch przyjaciół zostało na łodziach, a łatwo nie było, bo atakowały ich burze i otarli się o tajfun. Projektant łodzi Giorgio doczekał realizacji marzenia, ale nie jego finału – gdy jego “sea-auta” przemierzały ocean, on sam zmarł, przegrywając walkę z rakiem.
Po 119 dniach na oceanie i pokonaniu 4989 tys. kilometrów, dwóch przyjaciół dotarło do Wysp Karaibskich i jako pierwsi w historii pokonali ocean pływającym samochodem. Na koniec syn powiedział: „Teraz jestem dumny, ponieważ pokazałem światu, że marzenie mojego ojca nie był marzeniem niemożliwym”.
Być może ta niezwykła historia doczeka się pełnej wersji filmowej.
Więcej na: www.autonauti.it