Site icon Motocaina

Rząd kupuje setki nowych samochodów! Lista wyposażenia poraża

a:2:{s:6:"old_id";s:5:"30981";s:14:"article_old_id";s:0:"";}

Początek był emocjonujący, to teraz pozwólcie, że skupimy się na suchych faktach. W połowie marca informowaliśmy, że rząd planował rozszerzenie swojej floty o 280 nowych samochodów (a konkretnie zakup 210 i wynajęcie 70), ale rozpoczynająca się wtedy w Polsce epidemia, skłoniła rządzących do zmiany zdania. Podobno premier Morawiecki zakazał też wtedy rozpisywania podobnych przetargów.

Rząd nie kupi 280 samochodów! Wszystko przez koronawirusa?

Można jednak przyjąć, że skoro taki przetarg został ogłoszony, a potem odwołany, to zapotrzebowanie na nowe samochody w poszczególnych resortach nie zniknęło. Oczywistym było, że prędzej czy później trzeba będzie do sprawy powrócić. Rządzący wrócili zatem, ale wybrali na to najgorszy możliwy moment.

Informację o powrocie do przetargu i zwiększeniu zapotrzebowania do 308 pojazdów, podał Fakt. Redakcja dotarła także do pewnych szczegółów zamówienia:

Oprócz tradycyjnych benzyniaków i diesli, rząd chce kupić także ekologiczne hybrydy i elektryki; oprócz aut osobowych mają zostać kupione także SUV-y z napędem na cztery koła, furgonetki i busy. W niektórych autach mają być ksenonowe reflektory, przyciemniane szyby, podgrzewane fotele, podłokietniki, alufelgi.

Kupno aut elektrycznych nie jest zaskoczeniem – urzędy są zobowiązane do wprowadzania do swojej floty takich pojazdów. Przyznacie za to, że lista wyposażenia poraża – przyciemniane szyby, podłokietniki, felgi aluminiowe – prawdziwe „Bizancjum” jak napisał Fakt. Zaintrygowały nas też reflektory ksenonowe. Kojarzycie jakieś nowe modele, w których oferowane są ksenony zamiast LED-ów?

CBA ustawiło przetarg pod konkretne auto? Komuś się zamarzył nowy Defender

Ten sam Fakt, który swój artykuł okrasza zdjęciem Mercedesa klasy S (kilka innych redakcji podobnie), ustalił później, co dokładnie rząd chce kupić. Otóż zamówienie obejmuje benzynowe kombi o mocy 90-130 KM (140 szt.), benzynowe hatchbacki o mocy 130 KM (52 szt.), benzynowe SUV-y o mocy 150 KM (23 szt.), elektryczne hatchbacki o mocy 130 KM (31 szt.), nieokreślone auta benzynowe o mocy 150-180 KM (19 szt.), nieokreślone auta wysokoprężne o mocy 180 KM (5 szt.), nieokreślone auta benzynowe z 4×4 i mocą 250 KM (11 szt.), hybrydy o mocy 180 KM (7 szt.), kompaktowe hybrydowe kombi o mocy 120 KM (3 szt.), minibusy wysokoprężne (12 szt.), furgony 3-5-osobowe (4 szt.) oraz jednego minibusa z napędem 4×4.

Luksusowych limuzyn zatem brak (najwyżej 11 aut klasy wyższej, choć i niektóre auta klasy średniej spełniają wymagania), a większa część zamówienia to kompakty z silnikami o przeciętnej mocy i z przeciętnym wyposażeniem. „Bizancjum” byśmy tego nie nazwali. Nie ma to jednak znaczenia, ponieważ rozpisywanie podobnych przetargów w tak trudnej, również finansowo, sytuacji jest bardzo nie na miejscu (eufemizm). Mamy wrażenie, że państwo ma teraz większe problemy niż to, że jakiś urzędnik musi jeździć wysłużonym autem służbowym, albo że nie może się na służbówkę doczekać, chociaż została mu już obiecana.

Jak z kolei podaje Gazeta Wyborcza, zakup „limuzyn” (tak nazywa samochody, których dotyczy przetarg) ma być współfinansowany ze środków Funduszu Azylu, Migracji i Integracji Europejskiej.

Exit mobile version