Do wpadki motoryzacyjno-dyplomatycznej doszło po spotkaniu prezydenta Dudy z Emmanuelem Macronem, które odbyło się w Pałacu Prezydenckim. Okazało się wtedy, że opancerzone Renault Espace, którym podróżuje francuski prezydent, odmówiło współpracy.
Sytuacja była dość niezręczna, więc Andrzej Duda zaproponował pomoc w postaci limuzyny należącej do Służby Ochrony Państwa. Prezydent Macron odmówił i zamiast tego zadzwonił do ambasady Francji, która podstawiła Citroena C6. Decyzja bardzo zastanawiająca. Dlaczego ktoś o tak wysokiej randze wolałby jechać starym (przynajmniej ośmioletnim) samochodem nieposiadającym żadnych zabezpieczeń, zamiast nową opancerzoną limuzyną?
Co do samego Espace’a to trudno powiedzieć, co było przyczyną awarii. W nowym aucie trudno doszukiwać się usterek mechanicznych, więc obstawialibyśmy raczej, stereotypowo, problemy z elektroniką. A tak na marginesie, to trochę rażą nas określenia „limuzyna Renault Espace”, jakie pojawiają się w mediach. Wam też kłóci się ono z rodzinnym minivanem, mającym przywodzić trochę na myśl crossovera?