fot. projekt BBDO
|
Ciekawe kogo tytuł kampanii KGP bardziej obraził: motocyklistę, czy osoby ciężko chore?!
Jestem przeciwna takiej formule komunikacji, którą zaproponowała stołeczna policja zasłaniając się propagowaniem bezpieczeństwa na drogach. Moim zdaniem, wzbudzi to tylko jeszcze większą agresję między użytkownikami naszych szos. Co więcej, tytuł akcji godzi przecież nie w motocyklistów, którzy w zdecydowanej większości jeżdżą przepisowo, czy turystycznie, ale w ciężko chore osoby, które leżą w szpitalach po różnych urazach lub wypadkach nie koniecznie związanych z jednośladami.
Do tej pory motocyklista był określany mianem „dawcy”: trochę z przekąsem, niby pejoratywnie, ale generalnie chodziło zdaje się o osobę, która oddaje swoje organy dla innych. Z perspektywy obecnej kampanii policji patrząc, należało się z tego „przydomku” cieszyć, bo nie budziła aż tak negatywnych skojarzeń. Teraz zostaliśmy okrzyknięci przyszłymi „warzywami”!
Rozumiem zamieszanie, która zapanowało wśród szerokiego grona motocyklistów, jednak przecież to nie my zostaliśmy w tej kampanii obrażeni, tylko ciężko chore osoby! Oczywiste jest, że od dawna powinno się zadbać o bezpieczeństwo na drogach młodych ludzi, którzy zdecydowali się na jednoślady, tylko jakoś nie widać kampanii, która by wspierała tego typu inicjatywę. Akcja „Idzie wiosna, będą warzywa” wywoła tylko agresję ze strony motocyklistów i pogłębi niechęć polskich kierowców samochodowych do użytkowników jednośladów.
Niestety w Polsce skojarzenie każdego bez wyjątku motocyklisty ze słowem „dawca” wpłynęło wystarczająco źle na traktowanie go przez kierowców samochodowych jak szaleńca, który na własne życzenie jedzie na cmentarz. Nowe określenie „warzywo” sugeruje, że tym razem motocyklista jedzie po własne kalectwo. Mam wrażenie, że kampania KGP ma na celu totalną niechęć społeczeństwa do motocyklistów.
Takie akcje tylko w Polsce są możliwe. W tym sezonie startuję we włoskim team’ie wyścigowym i często jeżdżę po tamtejszych drogach. Kultura kierowców poruszających się na skuterach i motocyklach pozytywnie zaskakuje. Tam na porządku dziennym jest to, aby nikt nikomu nie utrudniał jazdy, a samochodziarze, jeśli mają taką możliwość ułatwiają jednośladom szybszy przejazd np. w korku. Poruszając się po Polsce samochodem, czy motocyklem wiem, że nasi kierowcy muszą się jeszcze dużo nauczyć.
U nas na porządku dziennym są wątpliwe żarty kierowców samochodów, którzy nie zdając sobie sprawy z tego, że motocykliści nie są obudowani w chroniącą nas karoserię (więc niewielka stłuczka jest dla nas wypadkiem), zajeżdżają lub zastawiają wręcz z nienacka drogę, spychają na pobocze, bo o zostawianiu miejsca, aby motocykl mógł szybciej przejechać nawet nie ma co marzyć. Dlatego akcja policji powinna tłumaczyć młodym adeptom dwóch kółek, którzy chcą zostać prawdziwymi i bezpiecznymi motocyklistami, że biorą na siebie odpowiedzialność, że wiąże się to z dużym ryzykiem własnym i innych na drodze, że jednoślad to nie zabawka, no i najważniejsze, że prędkość oraz niebezpieczna jazda mogą mieć poważne konsekwencje lub skutkować śmiercią!
Wiem, że na drogach zdarzają się motocykliści bez wyobraźni, którzy rzeczywiście stwarzają zagrożenie dla siebie samych i kierowców jadących w samochodach. Dlaczego właśnie tym problemem nikt się nie zajmie? Dlaczego nie można przygotować młodego człowieka, któremu imponuje prędkość, że fajnie jest ją wykorzystać tylko na torze, że trzeba mieć większe umiejętności prowadzenia motocykla niż szybka jazda po długiej prostej i najlepiej zachować daleko posunięty respekt do maszyny, na którą się wsiada? Dlaczego na kursach motocyklowych nikt nie promuje bezpiecznej jazdy, nie mówi, że na szali stawia się własne życie? Dlaczego nikt nie propaguje jazdy na torze Poznań – ostatniej mekki wyścigów motocyklowych w Polsce, a jedyną kampanią wokół tego obiektu, jest jego rychłe zamknięcie (protest okolicznych działkowców)? Na te pytania należało sobie odpowiedzieć, zanim zasiadło się do wymyślania prowokujących i dalece kontrowersyjnych haseł kampanii, która niby promuje bezpieczeństwo na drogach, a w efekcie może tylko zaszkodzić.
Pozdrawiam osoby, które wymyśliły ten projekt, biednych chorych ludzi leżących teraz w szpitalach, którzy czują, że ich trudna sytuacja została wykorzystana na potrzeby kampanii oraz wszystkich motocyklistów, życząc im bezpiecznej drogi.
Monika Jaworska i jej asystentka Monika P.
Chcesz poczytać o kampanii KGP kliknij tu.