Niedzielny wyścig zapowiadał się wspaniale. Max Verstappen miał wystartować z pole position, a obok niego w pierwszym rzędzie miał ustawić się George Russell, który, zdobywając drugie pole startowe Williamsem, stał się prawdziwą sensacją kwalifikacji. Jestem pewna, że wszyscy kibice Formuły 1 z niecierpliwością czekali na start wyścigu i mocno trzymali kciuki za występ Brytyjczyka.
Niestety, wszystko popsuł deszcz. Padał, padał i padał. I wcale nie chciał przestać. Po godzinie 15 kierowcy wyjechali na okrążenie formujące za samochodem bezpieczeństwa. Przejechali dwa okrążenia. I zjechali do alei serwisowej. Wywieszono czerwoną flagę, a procedura startowa została zawieszona. I zaczęła się farsa.
Bo jak inaczej określić sytuację, kiedy w sumie nie wiadomo czy wyścig się już zaczął, czy nie? Kiedy nie wiadomo, czy Sergio Perez, który jadąc na pola startowe rozbił swój bolid, może wziąć udział w wyścigu czy nie, bo mechanicy zdążyli ten bolid odbudować? Ile mamy czasu? Co zrobimy jak zaraz będzie ciemno? Co z punktami?
Po dwóch godzinach i 52 minutach oczekiwania na poprawę pogody, o godzinie 18:17 zapaliło się zielone światło i Bernd Mayländer poprowadził stawkę na pierwsze okrążenie „wyścigu”. Nadal padało i warunki były gorsze niż przed pierwszą czerwoną flagą. Po trzech okrążeniach wyścig ponownie przerwano. Ale najważniejsze, że zostały spełnione warunki, by przyznać zawodnikom połowę punktów – dwa okrążenia przejechane za samochodem bezpieczeństwa dają podstawy do ogłoszenia wyników i przyznania połowy punktów; taka sytuacja ma miejsce w F1 pierwszy raz od GP Malezji 2009.
Max Verstappen został zwycięzcą Grand Prix Belgii, zostając zwycięzcą najkrótszego wyścigu Formuły 1 w historii – do tej pory rekordzistą było Grand Prix Australii z 1991 roku, kiedy kierowcy przejechali 14 okrążeń. Kierowca Red Bulla przyznał, że nie jest to sposób, w jaki ktokolwiek chciałby wygrać:
Oczywiście zdobycie pole position było dla nas celem na sobotę, ale nie spodziewałem się, że dziś nie będziemy w stanie się ścigać. Warunki na torze były naprawdę trudne i szkoda, że nie udało się przejechać dystansu wyścigu. Około 15:30 powiedziałem przez radio, żeby spróbować się ścigać, ale wyścig został przerwany. Myślę, że gdybyśmy zaczęli wyścig o 15, to mogłoby się udać [przejechanie wyścigu]. Niestety deszcz nie przestawał padać i robiło się coraz bardziej mokro, nie jest to sposób, w jaki chcemy wygrywać wyścigi, ale dziś nie było innej możliwości. Mam ogromny szacunek do wszystkich kibiców, którzy pozostali na trybunach pomimo deszczu, silnego wiatru i zimna. To oni są prawdziwymi zwycięzcami.
Pierwsze podium w karierze, ku radości wszystkich, świętował George Russell. Tym samym Williams wyścigiem na Spa przerwał passę bez finiszów w czołowej trójce. Po raz ostatni ekipa z Grove stanęła na podium w Azerbejdżanie w 2017 roku i tego czasu w latach 2018-20 kończyła rywalizację na ostatnim miejscu w klasyfikacji konstruktorów. Po wyścigu Russell wyznał, że podium to świetny wynik bez względu na okoliczności:
Oczywiście nie w taki sposób chciałem wywalczyć swoje pierwsze podium.To trochę dziwne uczucie, sięgając po wynik w takim stylu, ale koniec końców zostaliśmy nagrodzeni za fantastyczną pracę wykonaną wczoraj. To był na pewno długi dzień – jednak dla całego zespołu jest to ogromny wynik.
Nie ma znaczenia, jak to osiągnęliśmy – znalezienie się na podium jest dla nas fenomenalnym rezultatem. Pamiętajmy, że przez trzy lata z rzędu zajmowaliśmy ostatnie miejsce w klasyfikacji konstruktorów, a teraz w kwalifikacjach wywalczyliśmy pierwszy rząd, a następnie stanęliśmy na podium. Jestem naprawdę dumny z tego, że udało nam się to wraz z zespołem osiągnąć.
Trzeci w był Lewis Hamilton, który utrzymał prowadzenie w klasyfikacji generalnej. Najszybsze okrążenie „wyścigu” wykręcił Nikita Mazepin.