Piszemy o programie „Jedź bezpiecznie”, w którym pan Marek Dworak – sekretarz Wojewódzkiej Rady Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego w Krakowie – omawia zagadnienia związane z ruchem drogowym, na przykładzie zachowań napotkanych kierowców. W odcinku 706, noszącym jakże sugestywny tytuł „Polacy chwalą łamanie przepisów na polskich autostradach”, prowadzący przybliża widzom problem zachowania kierowców na tych właśnie drogach.
Już na początku odcinka pan Dworak stawia całkiem intrygującą tezę:
My po autostradach chcemy jeździć 170-180 km/h. My, to znaczy co najmniej połowa kierowców po autostradach jeżdżących. Spychając z lewego pasa tych, którzy jadą maksymalną dopuszczalną na autostradzie prędkością – i tak w Polsce zbyt dużą, przypominam – niestety, 140 km/h.
Nie wiemy, po których autostradach jeździ pan Dworak, ale my nie spotkałyśmy się z sytuacją, w której „połowa kierowców” próbuje pędzić 180 km/h. Jeżdżąc różnymi autostradami w Polsce mamy wręcz wrażenie, że wystarczy przepisowe 140 km/h, abyśmy byli jednymi z szybszych uczestników ruchu, a kierowcy wyprzedzający nas z wyraźnie większą prędkością należą wówczas do wyjątków.
Pojawia się tu też inny zgrzyt – pan Dworak wyraźnie sugeruje, że kierujący poruszający się z prędkością 140 km/h mają pełne prawo pozostawania na lewym pasie. Powiedział to jednak ogólnikowo, więc może miał na myśli coś innego? Nie wyjaśnił też dlaczego uważa, że obecne ograniczenie jest zbyt wysokie, więc trudno nam to komentować.
W dalszej części programu prowadzący jedzie po autostradzie, a za nim pojawia się Volvo, którego kierowca bardzo się zbliża do samochodu kierowanego przez pana Dworaka, wyraźnie dając w ten sposób sygnał, że chce jechać szybciej. Pan Dworak nie zjeżdża jednak na prawy pas, ponieważ wyprzedza inne pojazdy i rzeczywiście nie ma powodu, aby nie mógł dokończyć tego manewru. Następnie pojawiają się roboty drogowe i ograniczenie prędkości – prowadzący program zmniejsza prędkość, ale nie zjeżdża na prawy pas, co też jest zrozumiałe z uwagi na ciągłą linię. Nie to jednak, według pana Dworaka, jest powodem pozostania na lewym pasie:
Mam nadzieję, że nie będę miał pojazdów wiszących na lewym pasie, bo nie mam powodu zjeżdżać na prawy, natomiast mam powód ograniczyć prędkość – zgodnie ze znakami, które się w tym miejscu pojawiły.
Ponownie więc mamy tu doczynienia z sugestią, że jazda z maksymalną dopuszczalną prędkością zwalnia z obowiązku poruszania się prawym pasem, co jest już bardzo niepokojące. Ale oglądajmy dalej – co się dzieje kiedy roboty drogowe się kończą, a wraz z nimi zakaz wyprzedzania? Pan Dworak jedzie lewym pasem. A co robi mijając znak znoszący ograniczenie prędkości?
I dopiero w tym miejscu możemy – powoli – zacząć zwiększać prędkość (…). No i, proszę państwa, co się stanie? Podejrzewam, że stanie się to, co państwo widzicie. No właśnie… (głęboki oddech) No właśnie… No właśnie…
Co wywołało taką rezygnację u eksperta ruchu drogowego? Blokowanie przez niego lewego pasa skłoniło kierowcę Volvo do wyprzedzenia go prawym pasem (co oczywiście jest dozwolone, o czym pisaliśmy tutaj). Pan Dworak, zrezygnowany taką postawą, zastanawia się:
Czy ja muszę dołożyć tak, żeby noga była w podłodze?
W tym miejscu może przypomnijmy kilka zapisów ustawy Prawo o ruchu drogowym.
Art. 19, ust. 2, pkt 1:
Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać z prędkością nieutrudniającą jazdy innym kierującym.
Art. 16:
2. Kierujący pojazdem, korzystając z drogi dwujezdniowej, jest obowiązany jechać po prawej jezdni (…)
3. Kierujący pojazdem, korzystając z jezdni dwukierunkowej co najmniej o czterech pasach ruchu, jest obowiązany zajmować pas ruchu znajdujący się na prawej połowie jezdni.
4. Kierujący pojazdem jest obowiązany jechać możliwie blisko prawej krawędzi jezdni
Żaden przepis nie określa, z jakim minimalnym przyspieszeniem powinna wzrastać prędkość pojazdu do jej dopuszczalnej wartości, ale, niestety dla pana Dworaka, żaden także nie określa maksymalnego dozwolonego przyspieszenia. Wspomniany jest za to obowiązek jazdy prawym pasem oraz nieutrudniania innym ruchu, a blokowanie lewego pasa bez powodu pod definicję utrudniania podpada. Innymi słowy, ekspert ruchu drogowego zachował się jak tak zwany „szeryf drogowy”, czyli kierowca powodujący utrudnienia na drogach w imię zmuszania innych do „prawidłowej” jazdy. Piszemy „prawidłowej” w cudzysłowie, ponieważ definicja prawidłowości zależy od wyobrażeń danego „szeryfa”. Przykłady tego typu zachowań zamieszczamy w sekcji video.
To, że pan Dworak nie rozumie tego, co właśnie się wydarzyło, udowadnia mówiąc:
Zobaczymy co będzie dalej z tym kierowcą. No, nie jedzie na razie szybciej, w związku z tym skąd ten pokaz, że on ma szybszy samochód? Czy my naprawdę, Polacy, musimy popisywać się? Czy my nie możemy jechać normalnie?
Okazało się więc, że kierowca Volvo nie był piratem drogowym. Po prostu musiał uznać pana Dworaka za ślamazarnego kierowcę, który blokuje lewy pas i nie wiadomo czy zamierza rozpędzić się do maksymalnej dopuszczalnej prędkości. Postanowił więc go wyprzedzić. Czy to koniec tego wątku? Nie, ponieważ swoją opinię wyraża również pani Beata Woroniecka – dziennikarka rozmawiająca z panem Dworakiem.
No, ale ten kierowca Volvo, który uczepił ci się zderzaka, postawił cię w bardzo niebezpiecznej sytuacji!
Coś nam chyba umknęło, bo niczego takiego nie zauważyliśmy. Pan Dworak jednak wtóruje dziennikarce:
Gdybym ja zmienił pas na prawy, to ten kierowca, który wcześniej postanowił mnie jednak tym prawym pasem wyprzedzić, nie dałby mi jakiejkolwiek szansy na wyjście z sytuacji niebezpiecznej. Taka jazda do tego doprowadza.
Innymi słowy, pan Dworak uważa, że gdyby zdecydował się na zmianę pasa na prawy, a na nim już znajdowałoby się Volvo, nie miałby wyjścia – musiałby w nie uderzyć. Nie mógłby przerwać manewru, o upewnieniu się czy w ogóle może go wykonać, nie wspominamy. Mimo wszystko przypomnijmy jednak, że według art. 22, ust. 4:
Kierujący pojazdem, zmieniając zajmowany pas ruchu, jest obowiązany ustąpić pierwszeństwa pojazdowi jadącemu po pasie ruchu, na który zamierza wjechać (…).
Najwyraźniej pana Dworaka ów zapis nie dotyczy. Boryka się on jednak z innymi problemami na autostradach:
Ten kierowca niejako zmusza mnie, że kiedy ustaną ograniczenia prędkości, to ja muszę położyć nogę na pedale przyspieszenia, jakbym kładł ciężki kamień, wydusić z siebie wszystkie możliwości silnika, bo jemu się spieszy. Wszyscy niech zjeżdżają na prawo, bo ja, król polskich autostrad, potrzebuję jechać 180, może 200 i wszyscy zjeżdżajcie! Wszyscy!
Pan Dworak wyraźnie ma sporą awersję do poruszania się prawym pasem i myśl, że mógłby na chwilę zjechać na prawo i ustąpić miejsca szybciej jadącemu kierowcy, wywołuje u niego reakcje alergiczne. Trudno nam ocenić całą sytuację i komentarz do niej. Zakładając, że mamy, mimo wszystko, do czynienia z ekspertem ruchu drogowego, nie sposób nie zacząć zastanawiać się, czy świadomie nie sprowokował on tej sytuacji. Czy nie było tak, że mając problem z trafieniem na niebezpieczne zachowanie jakiegoś kierowcy, które można było nagrać na potrzeby odcinka, doprowadził do tej, którą mogliśmy zobaczyć. A następnie z przesadną emfazą wytykał rzekome błędy. To trochę naciągana teoria, ale alternatywne wytłumaczenie jest takie, że ekspert występujący w telewizji zamiast interpretacji przepisów, przekazuje nam swoje błędne wyobrażenia na temat tego, jak powinno się jeździć po drogach.
Na szczęście nie cały odcinek przebiega w podobnym tonie i pan Dworak ma też sporo trafnych porad oraz uwag.
Mamy coraz większy problem z tym, że kierowcy nie utrzymują właściwego odstępu, że nie rozumieją, że przy prędkości 140 km/h ten odstęp minimalny, to 70 m.
Trafnie też zwraca uwagę na jeden z powodów takich zachowań, kiedy wjeżdża przed niego autokar, zmuszając do ostrego hamowania. Dlaczego jego kierowca zdecydował się na wymuszenie pierwszeństwa?
Ale z czego się to może brało? Dlatego właśnie, że ja utrzymywałem ten bezpieczny odstęp! Czyli u nas, jeśli nie jedziemy na zderzaku, to będziemy ciągle mieli problemy.
Jest tak faktycznie, że jeśli zachowujemy właściwą odległość od poprzedzającego pojazdu, zachęca to innych kierowców do wjeżdżania przed nas. Podobnie tego typu jazda nie przekona osoby na lewym pasie, żeby zjechała na prawy – będzie go blokowała w przeświadczeniu, że nie chcemy jechać szybciej, więc nie ma powodu zjeżdżać.
Pan Dworak słusznie również zauważa, że konieczne są zmiany w legislacji jasno określające dopuszczalny odstęp między pojazdami na autostradzie, a także dający policji i innym organom narzędzia do sprawdzania tego i nakładania mandatów na kierowców, którzy utrzymują zbyt małe odległości. Nie jest tajemnicą, że to właśnie niedostateczny odstęp jest przyczyną wypadków na autostradach, które łatwo mogą zmienić się w karambole. Tego typu przepisy funkcjonują (i są skrupulatnie egzekwowane) choćby u naszych zachodnich sąsiadów.
Ogólnie rzecz biorąc cały odcinek programu został odebrany nieprzychylnie przez internautów. Wśród kilkuset komentarzy wiele jest nieprzychylnych panu Dworakowi, a liczba negatywnych ocen jest dwa razy wyższa, niż pozytywnych. I trudno się temu dziwić.