Impreza rozgrywana w okolicach Mogilna, Trzemeszna i Witkowa okazała się niezwykle wymagająca dla ludzi i sprzętu. Załogi startujące w imprezie miały do pokonania prolog, cztery nocne i cztery dzienne odcinki specjalne o sporym stopniu trudności. Nie zabrakło błota, wody i zdradliwych trawersów. Czyli tego, co off-roadowcy lubią najbardziej.
fot. Tomasz Bartkowiak
|
Dagmara Kowalczyk: W Mogilnie, na drugiej rundzie rajdu Poland Trophy Dragon Winch Extreme, zapowiadano prawdziwy „Mordor”. I rzeczywiście – litości nie było. Błoto wciągnęło nas po same klamki, woda z brunatnego bajora zalała po pas, a balansowanie na stromych trawersach powodowało ciarki na plecach. Razem z moim pilotem, Wojciechem Głowackim, walczyliśmy jak lwy – zgodnie z naszą zasadą: unikać błędów i jechać z głową. Cztery odcinki w nocy, cztery w dzień, szybki, zgrabny prolog i tradycyjnie – świetna, off-roadowa ekipa. Pilot sporo nabiegał się z liną, Jeep jechał jak po sznurku, a kierowca tradycyjnie zbierał kolejne, cenne doświadczenia. I wreszcie wyniki – 5. miejsce w klasie Advance! (klasie samochodów z dwiema elektrycznymi wyciągarkami). Gdyby parę miesięcy temu ktoś powiedział mi – wystartujesz w “Polandzie”, pewnie potraktowałabym to jako niezły żart. Stąd ogromna radość z wyniku, bo Poland Trophy Dragon Winch Extreme to już kawałek poważnej i trudnej przeprawy, na której łatwo wypada się z gry. Dziękuję moim partnerom: Dragon Winch oraz Bush Taxi i Profender oraz stacji TVN Turbo. To dzięki Wam mogę realizować swoje marzenia.