Site icon Motocaina

Agnieszka Radzymińska – ubrania motocyklowe bez tajemnic

a:2:{s:6:"old_id";s:5:"16523";s:14:"article_old_id";s:0:"";}

Kiedy motocykle pojawiły się w Twoim życiu i czy od razu podbiły Twoje serce?

Kiedy byłam dzieckiem, tata jeździł motocyklem WSK i nawet uczył mnie późnej kilka razy, jak go opanować. Pamiętam też, że nigdy nie dawałam żyć wujkowi, kiedy przyjeżdżał do nas na motocyklach. Zawsze, jeszcze zanim biedny mógł napić się kawy, musiał ze mną zrobić rundkę honorową po okolicy. Później na wiele lat temat motocykli ucichł, aż do czasu, kiedy w wieku 28 lat poważnie zachorowałam. Leżałam wtedy 2 miesiące w szpitalu i walczyłam o życie. Uświadomiłam sobie, że trzeba czerpać z życia garściami. Wtedy przypomniałam sobie marzenia, których nie zdążyłam zrealizować przed chorobą, a moje wspomnienia z dzieciństwa odżyły…

To dawało Ci motywację w walce o zdrowie?

Zdecydowanie tak. Miałam w telefonie komórkowym zdjęcie Transalpa (chociaż do dzisiaj jeżdżę na nakedach) i każdego dnia pomagało mi ono w walce o zdrowie. Rano spoglądałam na zdjęcie, potem powtarzałam sobie, że dam radę i zabierałam się za rehabilitację.  Uparłam się, że wyjdę ze szpitala, wyzdrowieję i będę jeździć. No i udało się! Zdrowie wróciło, a ja zgodnie z postanowieniem – zrobiłam kurs, zdałam egzamin, a dwa lata temu zostałam nawet instruktorem nauki jazdy kat.A. Od 10-ciu lat motocykle to całe moje życie i wszystko kręci się wokół nich: praca, czas wolny, urlopy. Nie wyobrażam sobie, żeby miało tak nie być.

Jesteś typem motocyklowej podróżniczki czy wolisz sportowe wyzwania?

I tu pojawia się problem, bo trudno mi tak do końca zdecydować (śmiech). Czegokolwiek na motocyklu nie spróbuję – podoba mi się! Lubię wyjazdy na tor, kocham też dalekie podróże, więc aktualnie mam dylemat, przy jakim motocyklu zostać. Potrzebna mi jest zarówno sportowa maszyna, jak i coś do turystyki. Do tej pory sprawę załatwiała Honda CB600F Hornet. Od dłuższego czasu jednak, moim marzeniem jest posiadanie dwóch motocykli: czegoś torowego i BMW F800GS, najlepiej w wersji Adventure.

A plany na wakacje z motocyklem już są?

Odkąd zmieniłam pracę i najwięcej obowiązków zawodowych spada na mnie w sezonie motocyklowym, to na wakacje zaczęłam wyjeżdżać zimą. Brakowało mi wtedy jednak jazdy na motocyklu. Dlatego w tym roku, oprócz plażowania, mamy z moim partnerem zaplanowane zwiedzanie północnej części Tajlandii z siodła Hondy CB300F. Bilety są już  kupione, motocykle zarezerwowane i powoli zarysowuje się też trasa wycieczki. Chcemy przejechać m.in. Mae Hong Son Loop – jedną z najbardziej znanych w Azji tras, min. z malowniczych widoków i 1864 (!) zakrętów. Jak znam życie i nasze możliwości, to na tych 1864-ech zakrętach się nie skończy i pojedziemy dalej (śmiech).

Od kiedy zajmujesz się szyciem i kiedy wpadłaś na pomysł, by szycie i motocykle połączyć w jednej usłudze?

Szycie to taka pasja z dawnych  lat, jednak nigdy nie miałam czasu  na jej rozwój z powodu wykonywanej wcześniej pracy. Jeżeli już znajdywałam wolny czas, to poświęcałam go motocyklowi albo fitnessowi.  Pracowałam jako kierownik w bardzo dużym dziale Urzędu Miasta, praca ta jednak, przy mojej aktywnej naturze, nie była spełnieniem moich marzeń. Siedzenie w bezruchu za  biurkiem po 8-11 godzin, to zdecydowanie nie moje klimaty! Wytrzymałam 13 lat (śmiech). Kiedy przyszło wypalenie zawodowe, trzeba było sobie odpowiedzieć na pytanie, gdzie widzę siebie dalej? Zdałam wtedy egzamin instruktorski i postanowiłam wrócić do szycia rzeczy dla samej siebie. Jestem dość niewymiarowa (184cm wzrostu) i zawsze miałam problem z kupnem odzieży cywilnej, a co dopiero motocyklowej. Wszystko musiałam przerabiać albo szyć na miarę. Swoją działalność zaczęłam od naprawy kombinezonów osób w moim najbliższym otoczeniu i to one mnie przekonały, że wychodzi mi to na tyle dobrze, że powinnam iść w tej dziedzinie dalej.

Czy pomysł od razu się przyjął?

Pierwszy rok nie był lekki. Klienci musieli przekonać się do jakości świadczonych przeze mnie usług. Zimą było najgorzej – totalna cisza w interesie. Motocykliści takich usług potrzebują głównie sezonowo. Wiesz jak to jest… większości z nas przypomina się, że mamy motocykl, gdy zaświeci pierwsze wiosenne słońce (śmiech). Teraz mam klientów zupełnie nowych i takich, którzy proszą o ratunek, ponieważ ktoś przede mną już coś naprawiał i się nie udało. To niesamowicie motywuje, żeby starać się bardziej i wymagać od siebie więcej.

Miałaś momenty zwątpienia?

Chwile zwątpienia mam do dzisiaj, ponieważ koszty tej pracy są jeszcze zasadniczo duże w stosunku do zysków, a ilość czasu poświęconego na rozwój firmy – ogromna! Jednak robię to, co lubię. W poprzedniej pracy zawsze powtarzałam, że po pierwsze mogę ciężko pracować, ale wolałabym robić to dla siebie. Po drugie dodawałam, że ten kto robi to, co lubi, tak naprawdę nie pracuje – no to mam, czego chciałam (śmiech). Mówią podobno: „Uważaj, o czym marzysz, bo może się spełnić”. 

Jakie najczęściej problemy z odzieżą motocyklową przychodzi Ci rozwiązywać?

Problemy są naprawdę różne: zwężam, poszerzam, skracam, wydłużam, naprawiam, szyję od podstaw. Staram się doprowadzić odzież do stanu fabrycznego albo wyglądającego na taki. Nie lubię druciarstwa itp. (śmiech). Wymieniam całe panele, zarówno tekstylne, jak i skórzane. Szpachluję tylko niewielkie uszkodzenia, na ogół wymieniam. Kieruję się głównie zasadą bezpieczeństwa i estetyki w tym samym stopniu. Niejednokrotnie naprawa polega na poprawieniu producenta, ponieważ (niestety), coraz częściej jesteśmy oszukiwani w kwestii jakości odzieży. Najmilsze są opinie klientów, którzy niejednokrotnie mówią, że nie widać, co było naprawiane i że odzież wygląda jak nowa, czy nawet lepiej, niż nowa. Wtedy widzę, że „pot i łzy” włożone w pracę opłacały się!

Jak często zdarza Ci się odmawiać, bo rzecz nie nadaje się już do naprawienia? Podejmujesz się próby mimo wszystko?

Tak naprawdę, zrobić mogę większość napraw, gdzie jestem w stanie odtworzyć stan pierwotny. Robię to jednak tylko wtedy, gdy klientowi opłaca się takiej naprawy dokonać.  Chyba najtrudniej było mi zrekonstruować jedną z kurtek po poważnym wypadku, gdzie ratownicy musieli ciąć rękawy. Trud wiązał się jednak z faktem, że wyobraźnia dość mocno w tym momencie mi pracowała, bo kurtka nosiła na sobie jeszcze ślady wypadku.

Co jest najbardziej pracochłonne?

Pracochłonne jest wszystko (śmiech). Być może dlatego, że jestem pedantem w tej kwestii i dość mocno przywiązuję wagę do detali w wykonywanej pracy. Każda usługa jest tak indywidualna, że trudno określić, co jest najbardziej czasochłonne. Najtrudniejsze są naprawy, bo łatwiej coś uszyć od podstaw, niż poprawiać po kimś.

Kiedy opłaca się naprawić/przerobić odzież motocyklową i czy tylko kryterium finansowym kierują się klienci?

Klienci kierują się różnymi kryteriami. Jeden chce „tylko łatkę”, inny chce mieć odzież, jak od producenta, a jeszcze inny lepszą, niż w dniu zakupu, ładniejszą lub bezpieczniejszą. Zawsze indywidualnie ustalam z klientem sposób wykonania usługi i cenę. Czasami jednak głównym kryterium jest sentyment. Miałam kiedyś do „odrestaurowania”  ramoneskę, którą klient otrzymał od nieżyjącej już mamy na swoje 18-te urodziny. Sama kurtka też już dawno osiągnęła pełnoletniość, wiele przeszła i tak naprawdę można było ją wyrzucić na śmietnik. Na szczęście udało się doprowadzić ją do bardzo ładnego stanu. Klient był przeszczęśliwy.

Czy motocykliści/motocyklistki to wymagająca grupa klientów? Zdarzają się „ciężkie przypadki”?

Myślę, że jak w każdej branży, ale na szczęście rzadko. Na ogół zdają się na moje pomysły. Czasami mają swoją wizję wykonania usługi, wtedy razem konsultujemy czy jest ona właściwa.

Szyjesz także własne modele odzieży pod zamówienie. Jakich materiałów używasz? Czy trudno je pozyskać?

Tak , szyję własne, ponieważ jestem zniesmaczona  zalewającą nas bylejakością. Każdy projekt jest indywidualnie dopasowany do klienta i jego potrzeb. Pracować lubię zarówno w tekstylnych materiałach, jak i skórach – nie mam faworyta w tej materii. Pracuję tylko na licencjonowanych tkaninach, jak np. Cordura. Niektóre tkaniny są bardzo trudno osiągalne, ale jestem dość zawzięta i sporo udało mi się już pozyskać. Skóry natomiast, posiadam od bardzo dużego, polskiego producenta. To są wyłącznie polskie skóry, z polskich krów, wyprawiane w Polsce. Odzież skórzaną naprawiam i przerabiam od początku swojej działalności, a szyć na miarę właśnie zaczynam.  

Ile czasu musisz poświęcić na uszycie takiego kompletu odzieży tekstylnej?

To też jest sprawa bardzo indywidualna. Może być, że coś zajmuje przykładowo 40 godzin, a coś innego 100 godzin i więcej. Im więcej klient chce mieć „zamontowane”, tym więcej czasu trzeba na to poświęcić.

Jaka Twoim zdaniem odzież (i wedle oceny skutków szlifów) daje najwyższy stopień zabezpieczenia?

Na pewno żadna odzież nie daje nam 100% gwarancji bezpieczeństwa. Mogę jednak z całą pewnością powiedzieć, że w starciu z asfaltem najlepiej poradzi sobie skóra i dobre protektory. Wiadomym jest, że dotyczy to jednak szlifów, a nie spotkania z ewentualną przeszkodą. Tekstylna odzież rwie się od razu, dlatego ta, którą szyję od podstaw jest zawsze wzmocniona kevlarem. Jedne spodnie już nawet do mnie wróciły po wypadku. Klient cały, kolano całe, tylko kolanowy panel zewnętrzny był do wymiany – wszystko przejął kevlar i protektor.

Czyli prawdą jest, że przy odzieży tekstylnej ta ochrona jest mizerna? I tylko idealne dopasowanie i trwały materiał jest w stanie utrzymać ochraniacz na miejscu?

Tak. W proponowanej aktualnie przez producentów odzieży jakość „po drugiej stronie” jest niejednokrotnie dramatycznie beznadziejna. Nieraz rzeczy same rozchodzą się na szwach od normalnego użytku, a co dopiero przy ewentualnej „przygodzie”. Spotkałam się raz nawet z sytuacją, gdzie w jeansach kevlar wszyto od strony kolana a nie między jeansem a protektorem. Efekt tego połączenia przy upadku byłby prawdopodobnie taki, że przez dziurę w jeansie wypadłby protektor, a kolano zostałoby uszkodzone…

Przez ostatnie lata zauważyłaś spadek czy wzrost jakości motocyklowych ubrań? Czy ta jakość jest ściśle związana z ceną czy niekoniecznie?

Przez ostatnie lata obserwuję dramatyczny spadek jakości i wcale nie musi się to wiązać ze spadkiem ceny. Bardzo często tkaniny po drugiej stronie stają się kłębowiskiem nici, prują się, sypią. Tkaniny te to niejednokrotnie tanie poliestry. Skóry też już w wielu przypadkach są kiepskie. Widzę to przy ich regeneracji. Stare kombinezony sprzed np. 8-10 lat to zupełnie inna jakość, niż obecnie w wielu przypadkach (na szczęście nie w każdym). Dostałam już kilka razy oferty z Pakistanu, że będą dla mnie tanio szyli odzież. Powiem tylko tyle – ludzie, którzy szyją te rzeczy, naprawdę muszą pracować za przysłowiową miskę ryżu. Odrzucam takie oferty, ponieważ przyjęłam filozofię, że zarobię mniej, ale szyć będę w Polsce.

To na co zwracać uwagę kupując odzież, żeby jednak właściwości ochronne spełniała?

Niestety, nie wszystko klient jest w stanie zobaczyć, ponieważ największa fuszerka zdarza się od spodniej strony odzieży, co jest wykorzystywane przez tych nieuczciwych producentów. Warto pamiętać, że taka odzież powinna mieć tzw. bezpieczne szwy, czyli nie tylko wierzchnie, ale i kryte. Sami możemy też sprawdzić, jakie protektory są włożone do środka. Niejednokrotnie są to zwykłe pianki zamiast tych certyfikowanych. W przypadku skórzanych kombinezonów – im więcej skóry tym lepiej. Nie kupujmy takich, gdzie w miejscach newralgicznych (z uwagi na oszczędność) zamontowano zwykłą tkaninę stretchową. Naprawiałam taki kombinezon w tym roku i przy lekkim szlifie – wszystko rozdarło się w strzępy! Po ustaleniach z klientem zrobiłam “lekki tuning” kominezonu i wstawiałam tam dobrej jakości skórę. Zdjęcia można zobaczyć na moim fanpage’u: https://www.facebook.com/Naprawa-odzie%C5%BCy-motocyklowej-szycie-na-miar%C4%99-1566160713709892/ .

Czy Twoim zdaniem noszenie odzieży motocyklowej to konieczność? A jeżdżenie bez niej to głupota?

Oczywiście, że konieczność i mówię to, jako czynna motocyklistka, która też już  zbierała pośladki z ziemi po upadku z motocykla! Szkoda zdrowia, żeby się nie ubierać.

Exit mobile version