Dziesięć przyjaciółek, w większości powyżej 90. roku życia, wynajęło wspólnie limuzynę w Walnut Creek (Północna Kalifornia), by wspólnie pojechać do Sonomy na przyjęcie z okazji 96. urodzin jednej z nich. Miało być bardzo wesoło i luksusowo. Niestety, silnik Lincolna z 2009 roku niespodziewanie się zapalił i samochód zaczęły ogarniać płomienie. Na szczęście kierowca zorientował się błyskawicznie, że coś się dzieje, zdołał zatrzymać pojazd i krzykiem zaalarmował pasażerki, każąc im natychmiast wysiadać. Kobiety wpadły w panikę – wiele z nich nie było w stanie chodzić bez pomocy balkoniku bądź laski. Na szczęście jedna z przyjaciółek, Mary Chapman, bardziej mobilna niż pozostałe, zachowała spokój i z pomocą dwóch innych pasażerek po kolei pomogła innym kobietom wysiąść. Udało się w ostatniej chwili, nim limuzyna stanęła w ogniu. Nikt nie ucierpiał.
fot. materiały prasowe
|
Claudius Oliveira, właściciel wypożyczalni, zapewnia, że auto było poddawane regularnym przeglądom. Uważa, że wina leży po stronie producenta.
„Wprost brak mi słów, to przecież nowy samochód, coś tu jest nie tak” – skomentował ze zgrozą. Ma sporo racji – w Walnut doszło ostatnio do kilku poważnych wypadków, w których limuzyny znienacka stanęły w ogniu. Miesiąc wcześniej tragicznie zginęło pięć kobiet podczas pożaru na moście San Mateo-Hayward. Roztrzęsiona Mary Chapman skomentowała, że prawo regulujące konserwację wynajmowanych limuzyn powinno być równie ostre, jak w przypadku ciężarówek.