Zimowe szkolenie z bezpiecznej jazdy na Autodromie Skody w Poznaniu

Nie należę do tych, które jeżdżą wolno. Sama nie wiem skąd to się wzięło, ale od kiedy pamiętam zaliczam się raczej do tej grupy kierowców, których mało kto wyprzedza. Dlatego nie byłam jakoś specjalnie zachwycona faktem, że wezmę udział w szkoleniu z bezpiecznej jazdy...

Jak można łatwo wywnioskować, jechałam tam raczej z nastawieniem negatywnym. „Czego to oni mnie – doświadczonego kierowcę z bezwypadkową jazdą – mogą jeszcze nauczyć?”. Czy to nie szaleństwo rzucić wszystko tylko po to, by pojechać na drugi koniec Polski na szkolenie, które (przypuszczalnie) sama mogła bym poprowadzić? Zdając sobie jednak sprawę z tego, że ośli upór i dziecinny bunt stanowią przeszkodę w nauce, na miejscu postanowiłam wyciszyć głos ego, zmienić swoje podejście i nastawić się na odbiór.

W szkoleniu uczestniczyły same panie i Magdalena Różczka, ambasadorka marki Skoda. Szybki transport z lotniska do Skoda AutoLab. Słowo wstępne od panów instruktorów – wszyscy mają certyfikaty ADAC Fahrsicherheitszentrum Berlin-Brandenburg, EcoDriving Finland oraz ECOWILL. I rzeczywiście, byli bardzo profesjonalni w tym co robili. Jednocześnie wyluzowani, zabawni, zdystansowani do siebie. Każdego chcieli poznać i zapamiętać z osobna. W dodatku mówili moim językiem. Słuchałam ich więc i kiwałam głową jak oldschoolowy pies na desce rozdzielczej Poloneza.

Czas na praktykę…
Kiedy już poznaliśmy zasady gry, udaliśmy się po cztery Skody i wjechaliśmy na autodrom, który znajduje się tuż przy budynku Skoda AutoLab. To całkiem nowy obiekt w Polsce i aż żałuję, że tylko jeden, bo powstał w szczytnym celu – żeby uczyć kierowców bezpiecznej i odpowiedzialnej jazdy. Wprawdzie Skoda Auto Szkoła działa już od ponad 10 lat, jednak autodrom w Poznaniu do użytku został oddany dopiero jesienią ubiegłego roku. Wcześniej Skoda organizowała szkolenia na torach za granicą lub na Torze w Bednarach, co wiązało się z większymi kosztami dla kursantów. Poznański obiekt składa się z czterech specjalnie zaprojektowanych modułów, które pozwolą kierowcom poznać siły działające na samochód i przekonać się, jaki wpływ na zachowanie pojazdu ma kierujący. Moduły zostały wyposażone w nawadniane maty poślizgowe oraz przeszkody wodne, które oczywiście w warunkach zimowych zupełnie nie były potrzebne. Tym bardziej, że instruktorzy specjalnie na potrzeby naszego szkolenia „wyhodowali” na całym autodromie lód i śnieg, co na myśl przywodziło mi świetną zabawę!

Zostaliśmy podzieleni na dwie grupy, po trzy osoby na jeden samochód. Do dyspozycji mieliśmy dwa modele Yeti, Superba i Rapida. Na samym wstępie omówiliśmy prawidłową pozycję za kierownicą, potem były manewry awaryjnego hamowania, omijanie przeszkody oraz wychodzenie z poślizgu. Nawierzchnia do ćwiczeń była idealna, bo najtrudniejsza. Wprawdzie na pasie awaryjnego hamowania rozgrzane opony szybko stopiły lód, ale poza tym wszędzie było biało. Jeśli chodzi o temperaturę otoczenia, mróz sięgał dziesięciu stopni i pomimo wyglądającego czasem zza chmur słońca, na zewnątrz było nieprzyjemnie. Na szczęście do dyspozycji mieliśmy ogrzewane kontenery, w których raz na jakiś czas spotykaliśmy się i omawialiśmy doświadczenia po to, by potem wspólnie wyciągnąć wnioski i je podsumować.

Instruktorzy na bieżąco obserwowali nasze poczynania za kierownicami, będąc cały czas na łączach. W czasie rzeczywistym komentowali, radzili i wyłapywali słabe oraz dobre punkty naszych manewrów przy różnych prędkościach. O ile pamięć mnie nie myli, wszystkie zadania zaczynaliśmy wykonywać z prędkością 35 km/h, a kończyliśmy nawet i z 70 km/h na blacie. Powyżej tej prędkości następowała już utrata kontroli nad pojazdem.

Pozycja za kierownicą najważniejsza
Podczas szkolenia instruktorzy najwięcej uwagi poświęcili prawidłowej pozycji za kierownicą. Dlaczego? Ponieważ to od niej zależy jak sobie poradzimy w ekstremalnych sytuacjach. Jak się okazało, moja pozycja za kierownicą była całkiem niezła (efekt innych, wcześniej przebytych szkoleń). Ale podczas awaryjnego hamowania na autodromie okazało się, że siedzę jednak trochę za daleko od pedałów. Z hamulcem wciśniętym do oporu jakoś dziwnie wyginałam się na fotelu. Nie było stabilnie. Radzę więc sprawdzić, jak to jest u was. Może dla własnego bezpieczeństwa warto przesunąć fotel jeszcze o kilka ząbków do przodu?

Istotne jest też właściwe zapięcie pasów. Szczególną uwagę warto zwrócić na to, by dolny pas dobrze przylegał do ciała. Zimą, kiedy mamy na sobie kurtkę czy płaszcz, lepiej dać go pod pas, pod odzież wierzchnią. Na symulatorze dachowania w Skoda AutoLab można się przekonać na własne oczy o tym, jak ważny jest to element. Tak samo również istotne jest ustawienie wysokości pasów. W niektórych samochodach nie ma tej regulacji, więc osoby o skrajnych gabarytach mogą mieć z tym mały problem.

„Magia” systemów
Najciekawszym ćwiczeniem było według mnie wychodzenie z poślizgu. Najeżdżaliśmy Skodami na szarpak z coraz większymi prędkościami i w momencie, kiedy tylna oś pojazdu znalazła się na specjalnej płycie, zarzucała ona tyłem auta losowo w jedną bądź drugą stronę. Naszym zadaniem było wychodzenie z poślizgów po lekko krętym torze albo za pomocą wciskania gazu lub hamowania. Jak się okazało, w przypadku nowoczesnych aut bogatych nie w dwa czy trzy, ale tak naprawdę w kilkadziesiąt systemów, przy takim nagłym poślizgu bardziej skuteczne okazuje się po prostu awaryjne hamowanie. Wciskając pedał hamulca szybko, mocno i trzymając go długo do samego końca, jesteśmy w stanie kierować pojazdem nawet na bardzo śliskiej nawierzchni (śnieg z lodem). W większości obowiązkowe we wszystkich produkowanych dziś pojazdach systemy jak ESP, ABS, MSR, ASR, EDL, HBA to bardzo przydatna rzecz dla mało doświadczonych kierowców. Ale czy one czasem trochę nie rozleniwiają?

Superb, Yeti i Rapid – test w pigułce
Szkolenie dało mi przy okazji możliwość szybkiego przetestowania trzech samochodów, ale nie będę pisać o bagażnikach, wyposażeniu ani kolorze foteli, tylko o najważniejszych odczuciach za kierownicami tych aut.

Okazało się, że Superb jest znacznie trudniej wyprowadzić z poślizgu niż na przykład Yeti, które ma mniejszy rozstaw osi oraz masę. Skoda Yeti w poślizgu była bardzo posłuszna kierowcy i zwinnie wykonywała moje polecenia. Za to o wiele trudniej było mi w tym samochodzie znaleźć sobie właściwą pozycję do jazdy. Pomimo możliwości regulacji wysokości kierownicy oraz jej oddalenia od kierowcy, była ona i tak ułożona zbyt poziomo. I jak bym się nie ustawiła i tak czułam się w Yeti dziwnie. Niemniej jednak Yeti nie da się nie lubić. To taka dobra kumpela. Można z nią przebywać na co dzień i jest naprawdę ok. Choć w pewnych kwestiach się nie zgadzamy, miło się z nią współpracowało. Ale hollywoodzkiego true love story to z tego nie będzie.

Rapida jakoś nie zapamiętałam. W moich odczuciach to auto jest dziwne – takie niepoprawnie poprawne. I tak też nim się jeździło. Jeżeli jednak jesteście fast & furious (czyli stanowicie mały odłamek społeczeństwa, które najchętniej nabywa najbardziej wyczynowe wersje samochodów) to nie zwrócicie na Rapida uwagi.

Każdy kierowca powinien to przejść
Po zakończonym szkoleniu i testach w Skoda AutoLab ponownie udaliśmy się do sali kinowej, gdzie rozmawialiśmy z instruktorami i podsumowaliśmy wspólnie spędzony dzień. Niektórym kurs dał (oprócz dyplomu) dużo nowych umiejętności. Niektórym wręcz zmienił światopogląd! Na koniec życzyliśmy sobie wszystkiego dobrego i bezpiecznej bezwypadkowej jazdy. Jako, że wyznaję zasadę, że edukacja jest najważniejsza (uważam, że obsługi pojazdów powinniśmy się uczyć już w szkole podstawowej, a może nawet już w przedszkolu) to życzyłam panom ze Szkoły Auto Skoda, by ich szkolenia kiedyś były częścią kursu na prawo jazdy. Tak – uważam, że każdy kierowca powinien przejść taką szkołę życia. Zwłaszcza, że ceny podstawowych szkoleń Skody zaczynają się od około 250 złotych.

Mogło by się wydawać, że nocna trasa do Warszawy na lotnisko w iście zimowych warunkach była dla mnie większą szkołą jazdy niż trening na profesjonalnym autodromie Skody. Drogę powrotną do Katowic pokonywałam jednak już nieco inaczej. Gdzieś z tyłu głowy została mi większa świadomość konieczności przewidywania czy patrzenia daleko przed siebie na drodze. To pewnie dlatego, że nauka odbywała się tak naprawdę poprzez świetną zabawę. Przynajmniej dla mnie to był niezły fun! I tak się właśnie uczy dobrych kierowców! Nie batem czy mandatem (drodzy panowie posłowie), a świetnie zorganizowaną zabawą, która jest w stanie szybko i skutecznie zmienić złe nawyki kierowców. Tak jak robi to właśnie Skoda. Brawo! 

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze