Test Mini One D 95 KM – radość w sercu, szczęście w głowie…

Samochody MINI stanowią już pewien rodzaj religii we współczesnym świecie. Mają więcej fanów, niż słodka Coca Cola, a z każdą kolejną odsłoną ten kult jedynie rośnie. Krążą pogłoski, że właściciele MINI noszą ich zdjęcia w swoich portfelach i potajemnie zabierają na romantyczne kolacje. Postanowiłyśmy sprawdzić, czy najnowsza generacja może położyć kres temu szaleństwu.

Pierwsze egzemplarze pojawiły się na rynku w 1959 roku. Samochody wielkości pudełka po butach natychmiast zyskały całe rzesze miłośników. Za ich kierownicą zasiadali sławni, piękni a także bogaci. Co więcej, nikomu nie przeszkadzały te mikro gabaryty. I kiedy mogło się wydawać, że Mini jest u szczytu sławy i te samochodziki już wyżej nie zajadą, w 1994 roku „Miniaczki” pod swoją opiekę wziął bawarski koncern BMW. Projektanci na długie lata zamknęli się w pracowni, aby w 2001 roku pokazać światu owoce swoich starań. Wprawdzie nowa odsłona duchem wciąż nawiązywała do swoich korzeni, ale Miniak urósł, zmężniał i nabrał wręcz magicznego designu. W efekcie tego nastąpiła prawdziwa eksplozja uczuć, a fala miłości do tych samochodów rozlała się po całym globie. Wystąpiły w filmie „Włoska robota”, zrobiły furorę, rzuciły świat do swych kół. Świadomość nabywców, że oto pod maską ukryty jest silnik oraz rozwiązania technologiczne rodem z BMW, jedynie windowały atrakcyjność tego samochodu.

Dziś staję przed kolejną, najnowszą odsłoną samochodu MINI, a moje serce drży ze szczęścia. Samochód nie zmienił się w diametralny sposób. Projektanci zdają sobie sprawę, że miłość konsumentów jest jak domek z kart, w budowie którego jedno złe posunięcie potrafi zniweczyć cały efekt pracy. Dlatego nadwozie przeszło symboliczny zabieg kosmetyczny. Gdzie są największe fajerwerki? W środku oczywiście.

Rally Fan Center - w Łapanowie powstało muzeum rajdowe ku pamięci mistrzów

Wnętrze – karnawał
Zmieniło się wszystko i zarazem niewiele. Fotele nadal są niesłychanie wygodne i mają ten sam, oryginalny i niepowtarzalny kształt. Zyskały jednak nowy wzór tapicerki (materiał w kratkę połączył się ze skórą). Zamiast centralnie zamieszczonego prędkościomierza, na środku deski rozdzielczej rozgościł się okrągły, kolorowy wyświetlacz komputera pokładowego, z grafiką lepszą niż w niejednej grze na Play Station. Poinformuje on nas o wszystkim, co nowe MINI ma do zaoferowania. Są tutaj zatem m.in. dwa tryby jazdy (Eco oraz Sport), informacje o średnim zużyciu paliwa, możliwość wyboru koloru, w jaki ma być podświetlone wnętrze samochodu. Ciekawostką jest zobrazowanie, w jakim stopniu na daną chwilę podczas jazdy, wykorzystujemy maksymalną moc i moment obrotowy silnika. O przyciskach rodem z myśliwca można by napisać całą książkę (podobnie jak o całym wnętrzu tego samochodu), zaś nad jakością wykonania i użytych materiałów rozpływać się przez kolejne popołudnie – powstrzymam się z całych sił. Patronem tych samochodów jest BMW, zatem najwyższa jakość wykonania jest w tym przypadku równie oczywista, co emisja filmu „Kevin sam w domu” w okresie świąt Bożego Narodzenia. Dlatego jak najszybciej przejdę do deseru, czyli wrażeń z jazdy tym małym łobuzem.

Rally Fan Center - w Łapanowie powstało muzeum rajdowe ku pamięci mistrzów

Jazda – „radość” to jego drugie imię
Tradycyjnie zacznę od jednostki napędowej, bo to ona w dużej mierze kształtuje wrażenia z jazdy. A pod maską znalazł się wysokoprężny silnik o pojemności 1.5 litra. Nie dziwi jednak jego obecność, a liczba cylindrów. Trzy sztuki (bo właśnie o takiej liczbie mowa) do tej pory występowały głównie w malutkich samochodach z małymi silniczkami. Do tego zazwyczaj charakteryzują się dość nierówną i głośną pracą. Skąd się tego dowiedziałam? Ze specyfikacji technicznej, gdyż podczas kilku dni spędzonych w towarzystwie tego samochodu nigdy bym się nie zorientowała, że tylko trzy cylindry uwijają się w sercu tego samochodu. Fakt, silnik mruczy w specyficzny dla diesla sposób, ale nie przekracza bariery dźwięku, nie zagłusza myśli podczas jazdy. Zresztą można mu wybaczyć wszystko z bardzo prostej przyczyny – bardzo wysokiego momentu obrotowego. 220 Nm pozostaje do dyspozycji kierowcy już od 1750 obr/min. W praktyce oznacza to, że MINI, mimo niewielkiej mocy (95 KM) sprawia wrażenie, jakby mocą był wypełniony po same brzegi. Stwierdzenie, że ten samochód rusza ze świateł, jest solidnym nietaktem. Drodzy Państwo, on ze świateł po prostu wystrzela! Czy mocniejszym naciśnięciu pedału gazu prawa fizyki delikatnie dociskają ciało kierowcy do fotela i liczba koni przestaje mieć w tym momencie najmniejsze znaczenie. Niestety, jak to już w silnikach wysokoprężnych bywa, przyrost mocy dość szybko się kończy i aby cieszyć się wysokim momentem obrotowym, trzeba zmieniać bieg na kolejny już przy 2250 obr/min. Nie jest to bynajmniej powód do smutku, boż manualna, 6-biegowa skrzynia pracuje tu jak olimpijczyk. Przełożenia są tak krótkie, jakby nie było ich wcale i są równie precyzyjne, co sokół na polowaniu.

Dwa roadstery Mercedes-Benz SL z 2001 i 2002 roku wystawione na sprzedaż!

Pulchny uchwyt dźwigni przyjemnie leży w dłoni. Puszczać go? To ostatnia myśl, jaka zakwita w mojej głowie. Jedynie wrzucanie biegu wstecznego przypomina wizytę na siłowni – wymaga bardzo mocnego przyciągnięcia drążka do siebie. W moim przypadku niezbędnym było użycie obydwu rąk. „Nie jestem kobiecym samochodem” zdaje się krzyczeć MINI One. Zresztą nikt by  nie śmiał o to go podejrzewać. Jest idealnie wyważonym środkiem ciężkości pomiędzy męskim światem a kobiecą planetą. A skoro już o środku ciężkości mowa – to kolejny, bardzo mocny punt w tym samochodzie. A po co? A po to, aby One – pod kątem prowadzenia – do złudzenia przypominał gokart. Samochód wręcz lepi się do asfaltu, na zakrętach czuje się jeszcze pewniej, niż na prostej. To spora zasługa twardego zawieszenia, która daje radość kosztem komfortu na wszelkich nierównościach. Do pełni szczęścia potrzebny jest jedynie dobry układ kierowniczy. Ten zastosowany w Mini spełni oczekiwania nawet najbardziej wybrednych użytkowników. Jest czuły jak Romeo, zareaguje nawet na symboliczny ruch kierownicą. Można się pokusić o stwierdzenie, że jest wręcz nerwowy. Ale przy stylu jazdy tego malucha układ o innym charakterze po prostu nie mógł się tu znaleźć. Sądziłam, że może jego wadą jest apetyt na paliwo, ale zużycie w cyklu miejskim 6,5 l/100 km wytrąciło mi z ręki wszelkie argumenty.

W skali 1-10 zasłużył na 15
Jest kunsztem sztuki użytkowej – lecz nie jest to auto dla każdego. Reklamowe hasło „gokartowa frajda z jazdy” ma o tym skutecznie przypominać wszystkim, którzy staną w salonie w kartą płatniczą w dłoni. Bo ten samochód ma nieść niekończące się zaskoczenie, a nie rozczarowanie swojemu nabywcy. Zatem kto za kierownicą Mini spodziewa  się zawieszenia miękkiego niczym wata cukrowa i przyjemnego bujania niczym podczas jazdy na słoniu,  ten zderzy się z twardą i dość drogą ścianą. Ceny Mini One z silnikiem diesla zaczynają się od 84 400 złotych. Jeżeli ulegniemy pokusie i z długiej listy pięknych dodatków skusimy się na kilka ładnych rzeczy, może się okazać, że ta radość z jazdy z łatwością przekroczy 100 000 złotych. „To zawrotna kwota za tak mały samochód” – powiedzą Ci wszyscy, co Mini nie jeździli. Ci, którym było dane dostąpić tej namiastki raju wiedzą, że za te pieniądze nie otrzymujemy środka transportu, ale legendę, w niepowtarzalnym opakowaniu – „własnoręcznie” stworzoną przez koncern BMW.

Na TAK:
– doskonałe właściwości jezdne
– śliczny design wewnątrz i na zewnątrz
– niskie zużycie paliwa

Na NIE:
– bardzo wysoka cena
– zbyt ciężko wskakujący wsteczny bieg

Mini One D 95 KM – dane techniczne:
Silnik – wysokoprężny, turbodoładowany, R3
Pojemność – 1496 cm3
Moc – 95 KM przy 4000 obr/min
Moment obrotowy – 220 Nm przy 1750-2250 obr/min
Skrzynia biegów – manualna, 6-biegowa
Napęd – na przednią oś
Prędkość maksymalna – 190 km/h
Przyspieszenie 0-100 km/h – 11.0 s
Masa – 1190 kg

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze