Test Mini Countryman John Cooper Works – lansiarz w pełnej krasie
Gdy się pojawia na horyzoncie, oczy przechodniów zwracają się ciekawsko ku niemu, a kierowcy innych aut wykręcają nienaturalnie głowy, aby dostrzec prowadzącego Countrymana. Co jest tak niesamowitego w tym MINI, że wszyscy wariują na jego widok?
Właściwie nic. Nic nie jest szczególnego w samochodzie, który powstał ewidentnie po to, aby być dostrzeganym. Taki po prostu jest – uderzająco spektakularny, ekstrawagancko ostentacyjny. Bo czy „niesamowitą” można nazwać jego sylwetkę? Są auta bardziej urodziwe. A może chodzi o dźwięk, który z siebie wydaje? Również nie tędy droga – przyjemne brzmienie zarówno wewnątrz, jak i dookoła Countrymana nie wzbudzi ekstazy ani maniaka motoryzacji, ani tzw. zwykłego kierowcy. Zostają zatem własności jezdne, oraz zaczerpnięta od bawarskiego sponsora odnowy biologicznej marki MINI – czyli BMW – radość z jazdy. Także i tu można by polemizować. Zatem o co chodzi w tym fenomenie?
John Cooper Works robi robotę
Jeśli jeździsz beemką, to marzysz o M-ce, jeśli merolem, mdlejesz na widok AMG, a gdy masz konwencjonalne MINI, nakręcasz się wersją John Cooper Works – tak już po prostu jest, od zarania dziejów nafaszerowanych moto-sterydami odmian samochodów. Wystarczy mieć usportowione MINI, żeby poczuć się lepiej od kierowców „zwykłych”, miejskich wozideł. Bo ma się „ten styl”, odpowiednie logo na masce i uwielbienie fanów modelu. Do tego rasowe malowanie – czarne pasy wzdłuż nadwozia (za jedyne 7717 złotych), wszędobylskie emblematy JWC na progach, klapie bagażnika, atrapie chłodnicy, zaciskach hamulcowych, felgach i oczywiście wewnątrz auta. Nie da się tej wersji pomylić z inną. Taką nudną, zwykłą. Co daje więc ten zastrzyk ultramodnej stylizacji? Szacunek przechodniów, uwagę innych kierowców i poważanie wśród znajomych. Czy za tym niewątpliwym czarem nadwozia stoi również coś więcej?
Frajda – i co się dziwisz?
Skoro Countryman jest czteronapędowy, to wieś i drogi nieutwardzone wzywają do zabawy. Z głośników sączy się Rammstein – wprost ze świetnego zestawu audio sygnowanego Harman Kardon. Pod kołami chrzęści szuter, a za Countrymanem wzbijają się tumany pyłu. Układ dynamicznej kontroli stabilności DSC wyłączony – wystarczy chwilę przytrzymać dźwigienkę na kokpicie. Tryb sport działa – dodaje MINI żywiołowości. Auto zdaje się być zadziorne, ale w bardzo ograniczonym zakresie. Wszystko jest pod ścisłą kontrolą, nic się nie dzieje bez mojego wyraźnego rozkazu. Nic też nie zaskakuje. Ale czy to źle? Idealnie! Może w Countrymanie JWC nie poczujesz sportowej narowistości, ale z pewnością zerwiesz przyczepność opon na tyle przewidywalnie, że z ochotą ponowisz tę zabawę raz jeszcze. Koniec z uczuciem, że coś się nie udało! Wszystko się udało – bo wszystko w tym samochodzie działa jak zechcesz. Brawo ja!
Co na takie ubawy powie „podkręcone” zawieszenie JWC? Jeśli Pani pozwoli: z przyjemnością! Chce więcej i więcej. To jakby zastrzyk adrenaliny, który na długo buzuje w żyłach. Countryman jest – gdy zechce – całkiem twardy na wirażach. Gdy wolisz jednak prowadzić go na spokojnie i w wyboistym terenie, też powypadają Ci plomby. W miejskim gąszczu należy spodziewać się, że za kierownicą Countryman JCW łatwo nie będzie. Koleiny, dziury, krawężniki – ten samochód reaguje na nie złością, jakby musiał tam wjeżdżać za karę. Odwzajemnia tę katorgę, którą funduje mu prowadzący, mocnymi uderzeniami po lędźwiach, sporadycznymi szarpnięciami kierownicy i późniejszym bólem kręgosłupa u kierowcy. Jeśli więc zamierzasz „pracować” tym samochodem w mieście – odpuść. Przejechanie po ulicach ponad 100 km poprostu męczy. No chyba, że jeździsz poniżej 50 km/h – a tym samochodem o to jest wybitnie trudno.
Czyli jaki?
Mini z czworgiem drzwi i wielką klapą bagażnika, pięcioma siedzeniami i opcjonalnym napędem na cztery koła, w najbardziej agresywnej wersji John Cooper Works jest dla wybrańców. Dla tych, którzy uwielbiają piękne brzmienie silnika, przyjemny dla ucha „strzał” niedopalonych resztek mieszanki paliwowo-powietrznej podczas redukcji, boleśnie twardo zestrojone zawieszenie (osobiście – uwielbiam, choć w mieście nie ma to sensu) i designerski wygląd auta. To Mini ma wszystko, co trzeba kierowcy na pokładzie, a i bagażnik ma stosunkowo spory (jak na tę klasę) – mieści od 350 do 1170 litrów pakunków. Pod maską grzmi rzędowy, czterocylindrowy silnik benzynowy z turbodoładowaniem TwinScroll, zmiennymi fazami rozrządu (Valvetronic) o pojemności 1,6 l i mocy 218 KM. Przy tzw. „depcięciu” jednostka jest w stanie wykrzesać z siebie 300 Nm w widełkach obrotów 2100-4500 obr./min i wówczas sprint do setki zajmuje miniakowi poniżej 7 sekund. Taka jazda jest okupiona sporym zużyciem paliwa – bo gdy chcemy jechać dziarsko musimy się liczyć z błyskawicznym wyparowaniem z baku ponad 10 litrów paliwa na każde 100 kilometrów. Jednak większość tych, którzy zdecydują się na wydatek ponad 150 tysięcy złotych za auto, o którym marzą, nie będzie się przejmować takimi detalami jak ekonomia jazdy – nie po to kupuje się samochody w wersji John Cooper Works, żeby się zamartwiać, a tylko czerpać z życia pełnymi garściami!
Na tak:
– wygląd nadwozia;
– jednostka i jej brzmienie;
– uniwersalność – z napędem 4×4;
– dla „radości z jazdy” – twardo zestrojone zawieszenie.
Na nie:
– „dyskotekowa” deska rozdzielcza;
– w mieście: twardo zestrojone zawieszenie;
– spore zużycie paliwa przy dynamicznej jeździe;
– cena zakupu.
Dane techniczne Mini Countryman John Cooper Works
silnik benzynowy, R4, turbodoładowanie dwuślimakowe (TwinScroll), bezpośredni wtrysk benzyny, w pełni zmienne fazy rozrządowe w oparciu o technologię BMW Group VALVETRONIC. Pojemność skokowa: 1598 cm3, moc maksymalna 160 kW/218 KM/6000 obr./min, maksymalny moment obrotowy 280 Nm/1900-5000 obr./min (overboost: 300 Nm/2100-4500 obr./min), przyspieszenie 0-100 km/h: 6,9 s (aut.: 6,9 s), prędkość maksymalna: 228 km/h (aut.: 225 km/h), średnie spalanie wg EU: 7,1 l/100 km (aut.: 7,5 l/100 km), emisja CO2: 165 g/km (aut.: 175 g/km). Szerokość: 1789 mm, wysokość: 1549 mm, rozstaw osi: 2595 mm.
Cena wersji bazowej: od 147600 zł
Cena wersji testowej: powyżej 200 000 złotych
Najnowsze
-
Minister Gawkowski stracił samochód za 100 tys. zł. Oszukali go metodą „na bliźniaka”
Funkcjonariusze CBŚP zatrzymali osoby należące do międzynarodowej grupy przestępczej, zajmującej się kradzieżą samochodów. Podczas działań służb udało się odzyskać kilka skradzionych pojazdów w tym Peugeota 5008, który, jak się okazało, należy do ministra cyfryzacji Krzysztofa Gawkowskiego. Ten podzielił się swoją historią w mediach społecznościowych. -
Ile samochód przejedzie na rezerwie? Ile pojadę z zasięgiem 0 km?
-
Znaki C-5 oraz D-3 wyglądają prawie identycznie, ale kierowca nie może ich pomylić
-
Będzie nowy odcinek drogi ekspresowej S10. Znamy datę otwarcia
-
Wyrzuciła papierosa z auta, napluła na zwracających jej uwagę, a potem nasłała agresora
Zostaw komentarz: