Test Infiniti Q50 2.2 diesel – jednorożec

Do niedawna samochody tej marki były na polskich drogach niczym bohaterowie baśni Christiana Andersena - wszyscy o nich słyszeli, nich ich nie widział. Na szczęście producent zdecydował się w końcu na wycieczkę do Europy. Jednym z członków delegacji jest Infiniti Q50.

Przez całe lata swojego istnienia marka konsekwentnie unikała Europy. Odwiedziła m.in. Rosję i Ukrainę, zahaczyła również o Tajwan i Chiny ale Stary Kontynent jakoś wciąż był jej nie po drodze. Zmieniła zdanie w 2008 roku nieśmiało wkraczając również na polskie terytorium. Minęły lata zanim producent zdecydował się na taniec godowy względem polskich konsumentów. Jednak warto było czekać gdyż Infiniti do walki z konkurencją stanęło w naprawdę pięknym stylu, a jest nim właśnie model Q50. Po teście hybrydowej wersji o zawrotnej mocy 364 KM przyszła kolej na wariant z jednostką wysokoprężną. Czy silnik diesla zdoła sobie zjednać europejskie serca? W białym kolorze lakieru Infiniti Q50 wygląda jak bardzo ponętna beza, których jedzenie Jolanta Kwaśniewska opanowała do perfekcji.  W rzeczywistości to jednak kolor Moonlight White mający przywodzić „biel poświaty księżycowej”.

 Nieziemskie wnętrze
Niemiecka konkurencja wysoko zawiesiła poprzeczkę stąd Infiniti równie wysoko jest zmuszone mierzyć. Wykończenie wnętrza oraz jakość użytych w tym celu materiałów nie pozostawia złudzeń – model Q50 bierze duży rozbieg. Składnikami kabiny pasażerskiej jest głównie skóra oraz zimne aluminium. Całość to po prostu klasa najwyższa. Tajną broń stanowią fotele które zostały zaprojektowane przy współpracy z NASA. Kształt ich oparć ma odwzorowywać kształt ludzkiego kręgosłupa w stanie nieważkości (to właśnie w tym stanie nasze ciało jest najmniej obciążone). W tym przypadku ciężko się przeciwstawić nauce – fotele naprawdę są bardzo wygodne. Na tylnej kanapie, niczym Jurij Gagarin zasiądą również dwie dorosłe osoby. Trzecia może nieco narzekać mając za oparcie złożony podłokietnik.

Ilość zastosowanych w tym aucie systemów to odrębny temat na solidną trylogię. Jednym z nich jest podwójny ekran dotykowy otoczony całym zastępem różnych przycisków. Za ich pomocą skorzystamy m.in. z systemu Infiniti InTouch który w dużym skrócie ma być przedłużeniem naszego smartphone’a. Dobra wiadomość – ta „zabawka” jest stałym wyposażeniem każdego Q50.

Jazda – związek niemca z japonką
Sporym zaskoczeniem jest fakt, iż pod maską pracuje wcale nie taki znowu przybysz zza wielkiej wody – to wysokoprężny, czterocylindrowy silnik od Mercedesa o pojemności 2,2 litra i mocy 170 KM. Wprawdzie Infiniti wprowadziło w nim własne modyfikacje ale blok silnika, turbosprężarka, układ wydechowy i układ wtryskowy to dobrze nam znana niemiecka technologia. Uśmiech z twarzy może wyprzeć lekki grymas tuz po uruchomieniu silnika. Pracuje on dosyć głośno, nawet po rozgrzaniu się podczas jazdy. Kto jednak wybierze słuchanie muzyki za pomocą wyśmienitego zestawu audio marki Bose, z jazdy będzie czerpał jedynie to, co najlepsze gdyż samochód prowadzi się jak po szynach. Zawieszenie jest nieco sztywne jak na tę klasę samochodu. Zamiast łóżka wodnego otrzymujemy nutkę sportu który japońskie samochody mają zapisany w genach. Ale dzięki temu ta limuzyna wręcz wybitnie sprawuje się na zakrętach. Nadwozie się nie wychyla, pupa samochodu nie ucieka mimo, że Q50 zostało wyposażone w napęd na tylną oś. Sam silnik nie jest wyczynowym sportowcem. Wprawdzie wysoki moment obrotowy (400 Nm) skutecznie pcha do przodu to niemałe piękno ale moc 170 KM to zwyczajne minimum przy masie 1669 kg. Wprawiać w ruch pomaga siedmiobiegowa automatyczna skrzynia biegów, która swoją pracę wykonuje bardzo dobrze ale niezbyt pośpiesznie. Na szczęście układ kierowniczy dostarczy całej garści przyjemności. Wprawdzie Q50 oferuje system Drive–By-Wire (układ pozbawiony mechanicznego połączenia z kołami) jednak testowany egzemplarz wyposażono w tradycyjny układ elektro-hydrauliczny. Zarówno w trybie Normal jak i Sport stawia przyjemny aczkolwiek niezbyt mocny opór czego zaczyna brakować we współczesnych samochodach.

Reasumując 
Przede wszystkim to przepiękne auto nigdy nie przemknie ulicami niezauważone. To spora przewaga nad niemiecką konkurencją która, mimo niekwestionowanych wdzięków, zdążyła się z czasem opatrzeć na polskich drogach. Podobno „nie można wszystkich uszczęśliwić” ale Infiniti podjęło to wyzwanie: wersja ze 170-konnym silnikiem diesla i zużyciem na poziomie 9 litrów w miejskim cyklu to doskonała oferta na kierowców przekładających komfort nad sportowe osiągi. Dla kolekcjonerów mocniejszych wrażeń producent zarezerwował hybrydową wersję o mocy 364 KM. Ceny egzemplarzy z wysokoprężną jednostką startują od 144 493 zł. Niezależnie na jaki wariant się zdecydujecie – samochód grzechu wart.

Na TAK:
– bardzo łady wygląd
– wysoka jakość wykończenia
– układ kierowniczy lekko stawiający opór
– doskonałe właściwości jezdne
–  rozsądne zużycie paliwa

Na NIE:
– głośna praca silnika
– zbyt wolna skrzynia biegów
 

Infiniti Q50 2.2 diesel dane techniczne:
Silnik – wysokoprężny, turbodoładowany, R4, bezpośredni wtrysk paliwa
Pojemność – 2143 cm3
Moc – 170 KM
Maksymalny moment obrotowy – 400 Nm
Napęd – na tylne koła
Skrzynia biegów – automatyczna, siedmiobiegowa
Maksymalna prędkość – 230 km/h
Przyśpieszenie 0-100 km/h – 8,5 s
Pojemność bagażnika – 500 litrów
Masa – 1669 kg
Rozstaw osi – 2850 mm
Długość/szerokość/wysokość – 4790/1820/1455 mm

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Chyba, że podrasujemy to z głową i mamy…521 Nm przy 200 koniach 🙂 ..bez usuwania dpf czy hybrydowania turbiny.
Zużycie paliwa spada do 8,4 w mieście, w trasie przy 130 kmh ok.6,3 l przy 220 kmh ok. 9l. W trybie sport trzeba niezłej wyścigówki, żeby mnie przegonić. Czysta przyjemność (:

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Chyba, że podrasujemy to z głową i mamy…521 Nm przy 200 koniach 🙂 ..bez usuwania dpf czy hybrydowania turbiny.
Zużycie paliwa spada do 8,4 w mieście, w trasie przy 130 kmh ok.6,3 l przy 220 kmh ok. 9l. W trybie sport trzeba niezłej wyścigówki, żeby mnie przegonić. Czysta przyjemność (:

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Chyba, że podrasujemy to z głową i mamy…521 Nm przy 200 koniach 🙂 ..bez usuwania dpf czy hybrydowania turbiny.
Zużycie paliwa spada do 8,4 w mieście, w trasie przy 130 kmh ok.6,3 l przy 220 kmh ok. 9l. W trybie sport trzeba niezłej wyścigówki, żeby mnie przegonić. Czysta przyjemność (:

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze