Katarzyna Frendl

Test Harley-Davidson Iron 883 – ulicznik

Mało kto przechodzi obok tego motocykla obojętnie, bo choć jest nieduży, to charakterem i stylem mógłby obdzielić niejeden jednoślad. Jak się prowadzi i czy jest wart swojej ceny?

Wystarczy spojrzeć, żeby wiedzieć, że to po prostu wyjątkowej urody motocykl. Co prawda o gustach się nie dyskutuje, jednak nie spotkałam nikogo, kto by się oparł czarowi Irona 883. Klasyczna linia ramy i baku nadaje mu kultowego wyglądu, a stonowane dodatki oraz czarny wydech podkreślają surową sylwetkę. Całości dopełnia piękny, metaliczny lakier w oliwkowym kolorze, który spektakularnie mieni się w słońcu. Ten sprzęt jest wyraźnie inspirowany motocyklami typu bobber, cafe
racer, scambler. Musi się podobać!

Rzut oka na kokpit: znajdziemy tu tylko jeden zegar, pełniący funkcję prędkościomierza i obrotomierza. Dowiemy się tu też o aktualnym przebiegu, prędkości obrotowej silnika i wybranym przełożeniu. Na uwagę zasługują również typowe dla Harleya przyciski kierunkowskazów. Prawy przy prawej manetce, a lewy przy lewej. Osobom jeżdżącym dotychczas japońskimi, czy niemieckimi jednośladami może zająć chwilę przyzwyczajenie się do tego typu rozmieszczenia, jednak po pierwszych kilku kilomertrach to rozwiązanie staje się intuicyjne i być może nawet lepsze, niż to spotykane u innych producentów.

Kierunki mają funkcję automatycznego wyłączania się (zupełnie jak w tzw. puszce) – a wszyscy wiemy jak często zdarza się jazda z włączonym kierunkowskazem. Tak powinno być w każdym motocyklu!

Przekręcam kluczyk…
Nic nie trzeba przekręcać, bo system bezkluczykowy ułatwia nam życie. Wystarczy zbliżyć się do motocykla, aby go bezproblemowo uruchomić, a połączenie z – skądinąd – bardzo wrażliwym alarmem, daje nam pewność, że nikt nieporządany nie będzie siadał na naszym sprzęcie. Iron najpierw go upomni delikatnym „piknięciem”, a poźniej odstraszy wzywając pół osiedla.

Harley-Davidson Iron 883 na rok 2016 dostał od producenta zupełnie nowe przednie i tylne regulowane zawieszenie, lżejsze koła magnezowe i nowe siodło. Między innymi dzięki tym zabiegom ten motocykl cieszy już od pierwszych kilometrów – wydaje się być dużo lżejszy niż jest w rzeczywistości (250 kilogramów), a jego żywiołowa zdolność do pokonywania zakrętów może zaskoczyć niejednego sceptyka amerykańskiej marki. Mimo wspomnianej masy inżynierowie nie dostarczyli jednostce zbyt wiele mocy – dysponuje on “tylko” 55 końmi mechanicznymi. Mogłoby się wydawać, że przez to Harley będzie ospały i delikatny w prowadzeniu –  nic bardziej mylnego! Duże koło pasa z tyłu powoduje, że moc i moment błyskawicznie są przekazywane na opony i Iron przyspiesza jak oszalały – nieraz można zdziwić „na światłach” właściciela jakiegoś „nakeda”. 71 Nm momentu obrotowego rwie asfalt, a opony zamienia w dym. Słowo!

Tak optymalnie dobrana moc silnika, chociaż „na papierze” rzeczywiście nieduża, pozwala na sporą swobodę podczas jazdy w mieście. Jednostka liniowo napędza się od samego dołu, nie ma problemu z dławieniem. Nawet jeżeli zdaży nam się zwolnić na czwartym biegu do prędkości rowerowej, nadal będziemy mogli odwinąć manetkę i bez zbędnej szarpaniny błyskawicznie nabrać predkości. Całości dopełnia świetnie zestopniowana skrzynia, której przełożenia precyzyjnie wskakują na swoje miejsce – wszystko po to, aby działać szybko, bez nerwowości i z dedykowanym temu motocyklowi stylem.

Silnik w układzie V chłodzony jest powietrzem i dość mocno się nagrzewa, choć nawet przy solidnym traktowaniu w mieście nie udaje się go przegrzać. Jak przystało na V-kę, jednostka produkuje sporo wibracji na biegu jałowym, ale plomby przy tym nie wypadą. Podobna sytuacja ma miejsce przy większych prędkościach przelotowych – w okolicach 120-130 km/h. Wówczas może też nas z motocykla zwiać… lub ewentualnie po 200 km trzeba będzie pędzić na masaż karku. Ale czy ktoś będzie jeździł Ironem na jakieś dalekie dystanse, zwłaszcza autostradą i ponad 120? Raczej nie…

Szepczący bandyta
Seryjny wydech jest zdecydowanie za cichy – to jedna z niewielu rzeczy, które należałoby wymienić w pierwszej kolejności. Miejski zawadiaka powinien ryczeć, a standardowy wydech jest jak pies jack russell. Zdecydowanie chciałby dużo, warczy, mruczy, ale jeśli trafimy na większego osobnika to niestety – nasze brzmienie będzie drugoplanowe. Całe szczęscie Harley-Davidson daje wiele gotowych rozwiązań w postaci zestawów Screamin’ Eagle.

On skręca – naprawdę!
Pokonywanie winkli to najmocniejsza – poza wyglądem – zaleta Irona. Jest to spowodowane m.in. naturalną, wyprostowaną pozycją kierowcy i podnóżkami usytuowanymi na poziomie pomiędzy criuserem a sportem. Motocykl skręca świetnie i czuć, że wciąż chce połykać kolejne zakręty. Ten Harley-Davidson łamie stereotyp topornego, ociężałego sprzętu. Nie dość, że bardzo chętnie układa się do winkli, to przy tym nie wymaga od jeźdźca wysokich umiejętności jazdy. Z każdej sekwencji zakrętów wyjedziemy coraz szybciej, z większym uśmiechem na twarzy, zostawiając codzienność w tyle…

Mijają sekundy, a wskazówka na zegarze jest coraz wyżej. Niestety zawsze przychodzi pora, kiedy musimy się zatrzymać – tutaj czeka nas mały zawód. Hamulce w Ironie działają niedostatecznie dobrze – zastrzeżenia można mieć do pracy przedniego zacisku. Oczywiście ten Harley swoje waży i przez to można zrozumieć nieco dłuższą niż w innych motocyklach drogę hamowania, jednak w naszym teście awaryjnego zatrzymywania się do zera ten jednoślad stanął dopiero 2-3 metry dalej niż wstępnie przewidywałam.

Czyli jaki?
Iron jest ewidentnie stworzony do miasta, ale nie jest pozbawiony pewnej przywary, którą można zauważyć np. przeciskając się między samochodami. Najszerszym elementem motocykla są podnóżki, które z jednej strony zapobiegają porysowaniu sprzętu w przypadku parkingówki, ale jednak w korku trzeba mieć na względzie, że to nie kierownica jest najszerszym elementem tego sprzętu. No i lusterka – pomimo, że bardzo pasują do całości stylizacji, to niestety mało w nich widać.

Faktem jest, że wymienione minusy to są drobnostki, które praktycznie nie wpływają na całokształt. Bo ten motocykl kupuje się dla wyglądu i radości z jazdy, którą z pewnością Iron 883 dostarczy każdemu, kto nie przekracza 180 cm wzrostu i około 90 kg wagi. Nie tylko jego urodę, ale i lekkość manewrowania, skrętność, poręczność, czy nisko osadzoną kanapę docenią z pewnością motocyklistki.

Za ile?
Ceny nowego Irona zaczynają się od 44 680 złotych. Motocykl jest wart każdej złotówki i nawet kilku więcej, na customowe akcesoria.

NA TAK:
– wygląd;
– wygoda podróżowania i ergonomia;
– prowadzenie;
– automatyczne kierunkowskazy;
– system bezkluczykowy;
– elastyczny silnik i optymalna moc.

NA NIE:
– słaby przedni hamulec;
– słaba widoczność w lusterkach;
– wydech – mółgłby być głośniejszy.


Dane techniczne Harley-Davidson Iron 883
Długość 2,255 mm
Kąt pochylenia główki ramy 30.5
Rozstaw osi 1,510 mm        
Opony, przód 100/90B19 57H
Opony, tył 150/80B16 77H
Pojemność zbiornika paliwa 12.5 l
Masa (gotowy do eksploatacji) 255 kg
Silnik Chłodzony powietrzem, Evolution
Średnica cylindra 76.2 mm
Skok tłoka 96.8 mm
Pojemność skokowa 883 ccm
Stopień sprężania 09:01
Układ paliwowy Elektroniczny sekwencyjny wtrysk paliwa (ESPFI)
Hamulce 2-tłoczkowe z przodu i z tyłu

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Dzisiaj wjechał mój, troszeczkę mi za wysoko bo mam tylko 170 (na drag starze się stało całą stopą) na tym tylko pół ale jest ok …lubię dziada 😉

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Mam 140 kg i airona normalnie kocham go

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Świetnie się czytało, a na koniec westchnięcie zazdrości. Jeździłbym 🙂

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze