Katarzyna Frendl

Test BMW 328i xDrive – auto lepsze od partnera?

Na widok takiego samochodu większość fanów motoryzacji wzdycha z rozrzewnieniem, niczym za dziewczyną lub chłopakiem z marzeń, idealną randką, spełnioną miłością. Dlaczego? Bo już po kilku kilometrach przejażdżki BMW 328i okazuje się, że ten samochód może zapewnić w niektórych przypadkach nieco więcej szczęścia, niż własny partner.

Są samochody, których nawet laikom nie trzeba wyraźnie przedstawiać. Na słowa „nowa BMW trójka” zwykle czuje się uznanie ze strony rozmówcy. Gdy jest nią osoba interesująca się nieco motoryzacją, dopyta o konkretny model. W tym wypadku to 328i – podziw rośnie z każdą chwilą. Gdy dorzucam, że auto wyposażono w xDrive i M-pakiet – achów i ochów nie ma końca. Na końcu pada wymowne: dasz poprowadzić?

Nie dam. W takich przypadkach jestem samolubem do granic możliwości. Bo gdy pod pedałem gazu masz do dyspozycji 245 KM z dwulitrowej turbojednostki, pod ręką przełącznik sport, a przed sobą kilometry zakrętów – cóż, musiałabym mieć nie po kolei pod pułapem, oddając tę lubieżnie mięsistą kierownicę w czyjeś ręce. Ale od początku.

Bojowy look
Groźna mina i srogie spojrzenie trójki wita mnie przy odbiorze auta. Już wiem, że się dogadamy – trudne charakterki idealnie do siebie pasują. Kciuk szuka na kluczyku magicznego przycisku otwarcia podwoi do zachęcającego wnętrza – do kilku dni mojego szczęścia.

Zasiadam w ascetycznym, pustelniczym wnętrzu – tu po prostu wszystko się zgadza. Jest tak, jakby było żywcem wyjęte ze świetnych beemek lat 80. i 90., tylko w nieco bardziej nowoczesnej formie. Kokpit zwrócony w stronę kierowcy, manetki zmiany biegów w idealnym miejscu, kubełkowe fotele w połowie pokryte zamszem. Nie zamierzam nadmiernie korzystać z hamulca ręcznego, raduje się jednak gdy widzę zwykłą wajchę do zaciągania, a nie elektroniczny hamulec postojowy (w opcji), który rozgościł się w segmencie premium na dobre. W wypucowanym, orzechowym tworzywie – przypominającym drewno – mogę się z powodzeniem przejrzeć. Taki materiał świetnie kontrastuje z matową czernią reszty kokpitu i gdzieniegdzie „porozrzucanymi” aluminiowymi dodatkami. Zamiast oczekiwanej zwykle w tego typu autach manualnej skrzyni, a co za tym idzie – jakże przyjemnej w dłoni beemwoskiej gałki, zastaję joystic do sterowania przekładnią automatyczną. To 8-stopniowa sportowa skrzynia Steptronic, która wraz z dźwigienkami przy skórzanej kierownicy ze znaczkiem M, mają pomóc czerpać jeszcze więcej szczęścia z prowadzenia 328i. Zresztą wiedząc, co potrafią skrzynie montowane do bawarskich cacek, jestem dobrej myśli.

Jeep Wrangler

Dookoła jest mnóstwo miejsca do położenia drobiazgów, czy umieszczenia napojów. Ale jak komuś mało, to może zainwestować w pakiet schowków z siatkami na oparciach foteli przednich, kieszeniami w drzwiach tylnych, dwoma gniazdkami 12V, siatką w bagażniku po lewej i taśmą mocującą po prawej stronie, siatką np. na podłogę bagażnika, dwoma hakami na torby i dzieloną wanienką pod podłogą bagażnika.  Zatem przestrzeni do upakowania różności raczej nie zabraknie.

Miłość na czterech kołach
Czuję jak trójka mnie uwodzi. Powoli adoruje uległością, idealnie reagując na moje rozkazy. Gdy daję jej delikatnie znać, że owszem – lubię szybko, nie ociąga się ani chwili. Wkręca swe serce na obroty jakby miała wykipieć. Jest zdecydowana i tryska energią. Stanowczo redukuje biegi, gdy naciskam kick-down – ten podniecający pstryk pedału gazu pod stopą potrafi uzależnić jak narkotyk – łapię się na tym, że doprowadzam wskazówkę obrotomierza do czerwonego pola, tylko po to, żeby usłyszeć jak brzmi silnik powyżej  6 tysięcy obrotów. Staram się opanować, ale to trudne. Trójka podkręca mnie orkiestrą wysokich dźwięków niczym Wagner w Walkirii. Jest nabuzowana, jej moc chce się wyrwać i prosi o uwolnienie. Daję się namówić. Nie bez przyjemności. Gdy zbliżamy się do sekwencji zakrętów wiem, że muszę mocniej zacisnąć ręce na kierownicy. Pusta droga. Redukcja, gaz – nie słyszę już bijącego szybciej serca.

Na sekundę wciskam hamulec. Odhamować się przed zakrętem i przyspieszyć. Wychodzimy z zakrętu ocierając się o jego szczyt idealnie zaplanowanym torem; elektronika czuwa, żeby to nie był drifting. Trójka woła o jeszcze! Na szafie ledwie 70 km/h, a ja raduję się jakbym wygrała w totka. Na horyzoncie winkiel w prawo, zrzucam na dwójkę, lekki skręt kierownicy i… znów nie ma konieczności kontrowania. Fajnie, ale może być jeszcze fajniej. Auto z teatralną ostentacją trzyma się toru jazdy, jakby od tego zależała jego kariera. Xdrive – gdy przeginam – za pośrednictwem przekładni i sterowanego elektronicznie sprzęgła wielotarczowego, w ciągu jednej dziesiątej sekundy przenosi nawet do 100 procent mocy silnika na oś przednią lub tylną – a potem wraca do normalnego rozdziału 40:60.

F350 Mini od Manhart - święta przyszły jakby wcześniej?

Wjeżdżam na spory parking. Wyłączam głównego „przeszkadzacza”; przytrzymuję nieco dłużej przycisk DTC (Dynamic Traction Control) – jednocześnie ustawiam przełącznik trybu jazdy, znajdujący się obok drążka skrzyni, w pozycję sport plus. Teoretycznie nic nie powinno powstrzymać ani mnie, ani trójki, przed uciechą z jazdy. Choć trudno to nazwać jazdą – to radość z tylnego napędu, który pozwala cieszyć się każdą chwilą spędzoną za kółkiem, każdym „depnięciem” pedału gazu.

Wcześnie zapada półmrok. Wracam do miasta. Żółte latarnie odbijają się ciepłym światłem od czerwoności lakieru. Czuję się jak po udanej randce zakończonej czymś… dla mnie ważnym. Tryb eco pro pozwala mi na jazdę bardziej ekonomiczną, spokojną, wyważoną. Czuję jakby mi dodano automatycznie ze dwadzieścia lat, ale nie przeszkadza mi to.

Ktoś zada pytanie: a ile pali? Otóż 328i w teście zużyło w mieście, przy spokojnej jeździe około 7,5 litra paliwa na setkę. A przy wariactwach, cóż… Górną granicę każdy sam sobie wyznacza…

Obiektywizm testującej
Wyrzucam sobie w duchu: co to za test?! Żadnych wad? To auto na pewno ma jakieś wady! Otóż nie – przyznaję bijąc się w piersi. Że nie za dużo miejsca z tyłu na nogi? Że bagażnik nie jest najbardziej pojemny w klasie? Że zużycie paliwa nie najłaskawsze dla portfela? To nie wady, a raczej cechy charakterystyczne. Gdy chce się mieć podniecający samochód, do którego będzie się tęsknić codziennie wieczorem kładąc kluczyki na stoliku i rano z rozkoszą zasiadając w ulubionym wnętrzu – wszystko inne staje się nieważne. To jest to ulotne coś, czego nie da Ci… własny partner.

Na tak:
– twarde zawieszenie: brak przechyłów na zakrętach, prowadzenie na winklach;
– jednostka: idealny kompromis między możliwością jazdy sportowej, a ekonomią jazdy w mieście;
– kokpit: intuicyjny do bólu iDrive, ascetyczna estetyka wnętrza, idealna ergonomia.

Na nie (dla czepliwych):
– mało miejsca na nogi na tylnej kanapie.

Przeczytaj też inne nasze testy BMW:
BMW 118d – duma czy uprzedzenie?
BMW 220d coupe – szkoła uwodzenia
BMW 535i xDrive z M-pakietem – moralne zepsucie
BMW 435d xDrive – łowca doskonały

Dane techniczne BMW 328i xDrive
Silnik: 4-cylindrowy silnik benzynowy BMW TwinPower Turbo, wtrysk, turbosprężarka Twin-Scroll, Valvetronic, podwójny vanos;
Pojemność: 1997 cm3
Moc: 245 KM przy 5000-6500 obr./min.
Moment obrotowy: 350 Nm od 1250 do 4000 obr./min
Skrzynia biegów: 8-stopniowa sportowa skrzynia Steptronic
Prędkość maksymalna: 250 km/h
Przyspieszenie: 5,8 sekundy do 100 km/h
Napęd: na tylną oś
Masa: 1615 kg
Długość/szerokość/wysokość: 4624/2031/1429 mm
Średnie zużycie (wg producenta): 6,3 l/100 km
Pojemność bagażnika – 480 l
Cena: od 168 000 złotych (ze skrzynią manualną 6-biegową); skrzynia sportowa, 8-biegowa, Steptronic – plus 10 357 złotych

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Ale foty!

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze