Rajdy, czyli moje życie – wywiad z Danutą „Osą” Posadowską

"Zawsze był blisko. Niespodziewanie przychodził i równie niespodziewanie odchodził pozostawiając po sobie dreszcz emocji i wzburzoną krew. Rajdowy klimat był mi bliski od najmłodszych lat" - opowiada Motocainie Danuta "OSa" Posadowska - założycielka bloga Rajdowe Koło Kobiet i wicemistrzyni Jeleniej Góry w KJS.

 

Już za młodu ciągnęło ją do zabytkowej motoryzacji.
fot. z archiwum D. Posadowskiej

Fanka rajdów, wielbicielka zabytkowej motoryzacji, właścicielka youngtimera. Danuta Posadowska o ostrym pseudonimie „Osa”, to także mama 5-letniego Julka, który pomaga jej budować ciekawe auto.

Skąd u Ciebie zainteresowanie motoryzacją?
Spora część mojej rodziny to działacze Automobilklubu Karkonoskiego, do którego – chcąc nie chcąc – trafiłam i ja. Kontakt z motoryzacją miałam od najmłodszych lat, bo mój tata zawsze kochał samochody. Miał kilka dość nietypowych – jak na polskie warunki – aut: w latach 70. odrestaurował (a raczej zbudował) Chevroleta De Luxe z 1952 r., co było wtedy nie lada wyczynem. Miał także warsztat samochodowy, z którego często podbierałam narzędzia, by „grzebać” chociażby przy rowerze, w międzyczasie uprawiając drifting plastikowym gokartem o pieszczotliwej nazwie „Gucio”.

Pracujesz przy organizacji rajdów, sama startujesz w KJS-ach. Od czego się zaczęło?
Moi rodzice dawno temu startowali w KJS-ach, pracowali przy organizacji imprez rajdowych, na których jako mała dziewczynka także bywałam i pracowałam. W pózniejszym okresie, ja także zaangażowałam się w tę pasjonującą zabawę. Zaczęłam się od machania chorągiewką na wyścigach górskich, pracowała jako sędzia pomiaru czasu na RSMP (Rajdowe Samochodowe Mistrzostwa Polski), aż w końcu  nadeszły czasy startów w KJS-ach jako pilotka. Wraz z moją siostrą Joanną tworzymy jeleniogórski damski team: w sezonie 2009 zdobyłyśmy wicemistrzostwo Jeleniej Góry w klasie N-1.

 

„Osa” i duży Fiat – tak się zaczęła miłość…
fot. z archiwum D. Posadowskiej

Będziesz rozwijać swoje umiejętności rajdowe?
W przyszłości zamierzam przesiąść się z prawego na lewy fotel, po prostu czuję jakiś niedosyt wynikający zapewne ze zbyt niskiego poziomu adrenaliny, jaki daje mi zabawa w pilotkę…

Założyłaś pierwszego w Polsce bloga, traktującego o kobietach w rajdach i sportach motorowych. Jak wpadłaś na ten pomysł?
Odkąd zaczęłam bawić się w „kajtkach”, zainteresowałam się na poważnie startami kobiet, które profesjonalnie zajmują się tym sportem. Przeważnie bardzo po macoszemu media traktują kobiece sukcesy rajdowe, a przecież jest to bardzo wdzięczny temat. No, ale trudno się dziwić… To przeważnie faceci tworzą motoryzacyjne media, a który z nich fascynowałby się damskimi wyczynami na tym polu? Toż to zamach na ich męskie ego… Śledząc wydarzenia rajdowe z kobietami w tle, nawet nie przypuszczałam, że jest ich tak wiele i że ten temat tak mnie pochłonie. Studiowanie losów tych rajdowych babek to bardzo ciekawe doświadczenie, związane także z moim zainteresowaniem psychologią. Etapy realizacji celu jakim stała się chęć spełniania w tym sporcie, to w jaki sposób radziły sobie inne panie, jak wiele poświęcały i poświęcają dla swojej pasji, jest niezłą nauką, jak dzięki determinacji i silnej woli można spełniać swoje marzenia.

 

Pokochała zabytki od czasu, gdy jej tata zbudował Chevroleta De Lux.
fot. z archiwum D. Posadowskiej

Co jeszcze Cię nakręca?
Jestem także fanką tej starszej motoryzacji, najbardziej interesuje mnie historia automobilizmu polskiego, a zwłaszcza rajdów samochodowych w naszym kraju, obecnie jestem w trakcie tworzenia serii artykułów dotyczącej startów kobiet w Rajdzie Polski od czasu powstania Automobilklubu Polskiego, część serii jest dostępna na moim blogu – rajdowekolokobiet.blog.onet.

Jesteś posiadaczką niesamowitego auta…
Wielkie wrażenie robią na mnie wszelkie zabytkowe pojazdy, po prostu klasyki motoryzacji. Obecnie jestem w posiadaniu pięknego youngtimera, jest to Toyota Celica z 1979 r., której oddaję całe swoje serce i siły, tnąc blachy, zdzierając rdzę, szpachlując i po prostu pracując nad jej świeższym wyglądem. Spełniam się w tym, bo wiem, że przedłużam jej życie. Traktuję ją jak swoje drugie dziecko – moje pierwsze dziecko – pięcioletni Julek, także pomaga przy jej liftingu. Ktoś może popuka się w głowę, ale w przypływie natchnienia napisałam nawet odę ku jej czci… (dostępne na blogu). Mam nadzieję, że już na wiosnę wyruszy na drogi i zachwyci swoim pięknem.

 

Jest wicemistrzynią Jeleniej Góry w KJS.
fot. z archiwum D. Posadowskiej

Integrujesz w jakiś sposób środowisko kobiet zainteresowanych rajdami?
Ponad rok temu powstała „Osa” – Rajdowe Koło Kobiet – wykorzystałam tutaj pewien znany portal społecznościowy, by zebrać dziewczyny zajmujące się tak startami w rajdach, jak i pracą przy ich organizacji. Do szeregów „OS-y” wstąpiło już ponad 180 dziewczyn, jest wśród nich kwiat polskiego rajdowania: rajdowe fotoreporterki, wierne kibicki, motocyklistki, czy off-roadowe dziewczyny. W swoim założeniu „Osa” pragnie promować wśród dziewczyn sport samochodowy, na razie jest raczkującym nieformalnym klubem, ale cały czas pracuję nad tym, by to się zmieniło…

Czym się zajmujesz prywatnie?
Moje zainteresowania motoryzacyjne musiały prędzej czy później znaleźć swoje odbicie w życiu zawodowym – niedługo zdaję egzamin na instruktora nauki jazdy i mam nadzieję, że zdam za pierwszym podejściem… Tak więc – chcąc nie chcąc – temat motoryzacji krąży wciąż wokół  mnie i będzie przy mnie chyba do końca życia jak wdzięczny partner, który daje wiele od siebie i nie sposób się przy nim nudzić. Polecam wszystkim.

Motocaina patronuje przedsięwzięciu jakim jest Rajdowe Koło Kobiet, niebawem wspólnie z założycielką rozwiniemy skrzydła 🙂

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze