Pasja, która przywraca do życia – wywiad z teamem Sokół Motocykle

Rozmawiamy z zespołem pasjonatów, którzy stoją za wskrzeszeniem marki Sokół.

2 września 2014 roku na targach w Kielcach zaprezentowany został prototyp motocykla Sokół – współczesnego wcielenia legendarnej polskiej marki sprzed II wojny światowej. Nowy Sokół ma nawiązywać do tradycji – jednak zaprojektowany został z wykorzystaniem nowoczesnych technologii. Zupełnie unikatowe jest to, że jego twórcy planują prowadzić produkcję w całości w Polsce. Opowiedzieli nam o dotychczasowej pracy, planach na przyszłość i swojej roli w projekcie.

Naszymi rozmówcami byli:

Wojtek (Voytec) Urbaniak – Free Rider Motorcycles, pomysłodawca i konstruktor nowego Sokoła

Beata Skarbek-Wolska – prezes spółki Prywatne Zakłady Inżynieryjne Sokół Motocykle S.A.

Max Olech – odpowiedzialny za marketing i komunikację

Ekipa Sokół Motocykle
fot. Michał Więckovski

Motocaina: Dlaczego Sokół? I kiedy ten pomysł się pojawił?

Wojtek: Wszystko wzięło się stąd, że ja na rynku customowym działam w zasadzie od urodzenia. Swój pierwszy motocykl od razu przerobiłem na customa, to było w 1988 roku. Od tamtego czasu tym się zajmuję w życiu. Od 2002 roku prowadzę firmę Free Rider Motorcycles. Przerabiamy motocykle, jeździmy z nimi na wystawy, eventy i zdobywamy nagrody. Ale przyszedł ten moment, że chcieliśmy się jakoś wyróżnić. Byliśmy jedną z wielu tysięcy firm, które wszystkie robią to samo: przerabiają Harleye. A my chcieliśmy zrobić co innego, po swojemu. Równocześnie chcieliśmy pokazać, że jesteśmy dumni z tego, że jesteśmy Polakami (co zresztą pokazują barwy Free Rider Motorcycles), więc pomysł z tradycyjną polską marką Sokół sam się nasunął. Idea żeby przywrócić Sokoła, zakiełkowała w 2007 roku. Dzięki możliwościom, którymi dysponował wtedy jeden z naszych wspólników, mogliśmy rozpocząć żmudną drogę odnawiania marki. Na początku musieliśmy uporać się z wszelkimi kwestiami prawnymi. Trzeba było odszukać, kto ma prawo do marki, kto ma prawo do logo. Na szczęście dzięki Tomkowi Zyśko udało nam się znaleźć odpowiednie osoby. Dwa lata zajęło nam doprowadzenie do nabycia tych praw. Kolejne trzy lata walczyliśmy, aby stworzyć jednostkę organizacyjną, która mogłaby stanąć za ideą wskrzeszenia Sokoła. W 2012 roku udało nam się zarejestrować spółkę. Do tego czasu ja robiłem to wszystko praktycznie sam, jako prywatna osoba.

Motocaina: Prawa do Sokoła także przejąłeś jako prywatna osoba? Czy one były w prywatnych rękach?

Wojtek: Tak, przejąłem je jako prywatna osoba i od prywatnych właścicieli. To zresztą była całkiem zabawna historia, bo do tych praw uśmiechało się całkiem sporo firm, które miały naprawdę dużo większe pieniądze od nas. O ostatecznej decyzji zadecydowało to, czym ja się zajmuję. Właścicieli praw ujęła moja pasja. Pojechaliśmy do nich jak na wojnę, żeby stoczyć batalię o prawa, a okazało się, że zamknęliśmy temat w 5 minut, a pozostałe dwie godziny spędziliśmy opowiadając sobie historie o motocyklach. Do tej pory mamy świetne relacje.

Motocaina: A skąd wzięły się pozostałe osoby w tym projekcie? Beata?

Beata: ja znam Wojtka od dawna, jestem koleżanką jego żony. Często więc bywałam u nich i nasłuchałam się opowieści o Sokole, o planach reaktywacji, Wojtek tak pięknie na ten temat bajerował… (śmiech). No i nadszedł moment, gdy zakończyłam pewien etap w życiu i zaczęłam się zastanawiać co dalej. Znowu się wtedy spotkaliśmy, posłuchałam kolejnych opowieści zapaleńca – i stwierdziłam: wchodzę w to. Ja zawsze lubiłam robić w życiu rzeczy, które mają głębszy sens, które wynikają z pasji – i Wojtek mnie tą swoją pasją zaraził, uznałam, że warto się zaangażować.

Motocaina: Ty, Beato figurujesz w papierach jako prezes spółki Prywatne Zakłady Inżynieryjne Sokół Motocykle. Jak to się stało?

Beata: Bo nikt nie chciał tym prezesem zostać! (śmiech)

Motocaina: A tak na co dzień czym się zajmujesz?

Beata: Na co dzień mam inną swoją firmę produkującą kosmetyki naturalne.

Logo motocykli Sokół
fot. Michał Więckovski

Motocaina: A w projekcie Sokół? Jakie masz obowiązki?

Beata: Hmm, chyba najtrudniejsze. Ogarniam to organizacyjnie i koordynuje działania wszystkich satelitów. Trzymam chłopaków w ryzach (śmiech). Jak to w miejscu gdzie pracują silne męskie osobowości – testosteronu bywa czasem za dużo i myślę, że odrobina kobiecości pomaga łagodzić napięcia, rozładowywać konflikty.

Wojtek: Beata jest niezastąpiona w kwestiach komunikacyjnych. Każdy facet związany z motoryzacją w kontakcie z kobietą łagodnieje, zatem Beata pomaga nam przeforsować łagodnie pewne kwestie, tak aby uniknąć męskiej agresji.

Beata: No i robię wszystkie rzeczy, których wy, panowie, nie chcecie robić. (śmiech) A mówiąc poważnie – mamy szczęście, że mamy zespół składający się z osób, które są świetne każda w swojej specjalności i bardzo dobrze się uzupełniają. A ja staram się łączyć wysiłki tych osób w spójną całość, tak by jak najlepiej je wykorzystać.

Motocaina: Max, a jaka jest Twoja rola w tym zestawie?

Max: Ja jestem w tym projekcie najmłodszy stażem. Poznałem Wojtka w 2012, kiedy przyjechałem do jego warsztatu, żeby mi złożył motocykl. Po wielu perturbacjach motocykl nadal jest składany – ale ja przy okazji dołączyłem do zespołu. Temat Sokoła powracał w trakcie moich wizyt u Wojtka w warsztacie, a że i u mnie, podobnie jak u Beaty, nastąpił przełom w życiu – też wkroczyłem do zespołu Sokoła i już zostałem. Zajmowałem się marketingiem i komunikacją, więc naturalnie tym też zajmuję się w zespole Sokoła. A jeszcze zanim to nastąpiło zajmowałem się nakręceniem filmu dokumentującego poszczególne etapy pracy nad prototypem – wszystko zostało uwiecznione. No i mam nadzieję, że ten film zakończy scena prezentacji już gotowego, jeżdżącego motocykla, w hali fabrycznej w Ursusie, gdzie nasza spółka ma siedzibę. Co do mojej pracy związanej z komunikacją – to w zasadzie nie muszę wiele robić, bo marka Sokół jest tak dobra i tak pozytywne reakcje budzi, że nie trzeba wysiłku, by ją promować. Po prostu podchodzimy do tego, co nam ten brand daje z szacunkiem. Prowadzimy stronę na FB (http://www.facebook.com/pages/Sok%C3%B3%C5%82-Motocykle/498000466877072), która w ciągu 3 miesięcy zdobyła już ponad 9 tysięcy fanów. To jest pewien kapitał, o który trzeba dbać – i właśnie to staram się robić.

Motocaina: Wróćmy do historii projektu. Zdobyliście prawa, założyliście spółkę – i co dalej?

Wojtek: Dalej była ciężka, żmudna walka. Wtedy głównie walczyłem sam, nie było jeszcze Beaty i Maxa, był tylko Tomek, który z racji swoich innych zobowiązań zawodowych nie mógł mnie wspierać w pełni. Zatem sam, w pocie czoła stworzyłem projekt nowego Sokoła, na razie od strony wizualnej. Zaczęło się chodzenie od drzwi do drzwi i szukanie inwestora. Przekonywanie do mojej wizji. A wizja polegała na tym, że nie chcieliśmy stworzyć repliki historycznego motocykla. Główne założenie jest takie, że II wojny światowej w ogóle nie było, i że inżynierowie Sokoła mogli nad nim pracować i go udoskonalać, wykorzystując coraz lepsze materiały i biorąc pod uwagę to, co się działo w międzyczasie na rynku. Nasz prototyp miał być klamrą, która spina współczesność z przeszłością. Miał oddać hołd temu, co było wcześniej, a jednocześnie uwzględnić zdobycze nowoczesności i poprawić pewne mankamenty historycznego Sokoła. Myślę, że nam się to udało – nasz projekt wiernie odzwierciedla charakter starego Sokoła, ale oparty jest o nowe technologie. Takim miernikiem są dla mnie komentarze na FB – pierwotnie zakładałem, że będziemy mieć 50% entuzjastów, i 50% niezadowolonych, którzy by woleli idealną replikę. A tymczasem proporcje są zgoła inne – tych niezadowolonych mamy może 3%, może 5%. To jest moim zdaniem ogromny sukces. Ten motocykl się ludziom po prostu fizycznie podoba.

2 września 2014 roku na targach w Kielcach zaprezentowany został prototyp motocykla Sokół.
fot. Max Olech

Max: Tylko musimy pamiętać, że ten prototyp, który w tej chwili mamy, to jest właśnie prototyp, czyli mnóstwo rzeczy może jeszcze ulec zmianie .

Wojtek: Zdecydowanie tak, tym bardziej, że musimy spełnić obecnie wszystkie normy związane z emisją spalin, a jesteśmy jeszcze przed testami i homologacją. Może się zatem okazać, że będzie trzeba wprowadzić wiele zmian w konstrukcji silnika.

Motocaina: A w jaki sposób nawiązaliście współpracę z Wojskowymi Zakładami Motoryzacyjnymi?

Wojtek: To też ciekawa historia. Trzeba zacząć od tego, że gdy udało nam się w 2012 roku założyć spółkę, to mieliśmy już potencjalnego inwestora, spółkę notowaną na NewConnect, która miała nam przekazać kapitał na stworzenie prototypu. Niestety, ta spółka się wycofała ze wspierania nas – i nagle okazało się, że jesteśmy bez perspektyw na finansowanie. Ale i to miało swoje pozytywne strony – bo dzięki temu zakasaliśmy rękawy i zrobiliśmy wszystko sami. Wcześniej czekaliśmy – miał być ktoś, kto ogarnie rzeczy, da pieniądze – a tu się okazało, że jednak musimy działać. Musieliśmy włożyć w to swoje serce – i teraz to serce widać.

Beata: Do tamtego momentu wszystko, co robiliśmy finansowaliśmy z własnych kieszeni. Te zasoby w końcu się wyczerpały. Na szczęście wtedy pojawił się nasz kolega…

Wojtek: Tak, za tym także stoi interesująca historia. Zaczęło się od tego, że na jednej z wystaw motocykli podszedł do mnie młody człowiek, który wyznał mi, że wychował się na moich motocyklach, miał ich plakaty nad łóżkiem, i jest niezmiernie szczęśliwy, że może mnie poznać. Zaczęliśmy rozmawiać, opowiedziałem o planach na Sokoła i o problemach – a ten człowiek zrobił niesamowicie pomocną rzecz – skontaktował nas ze swoim ojcem, który z kolei umówił nas na spotkanie z wieloma firmami, gdzie mogliśmy zaprezentować nasz pomysł. Po tym spotkaniu pierwszy z ofertą wsparcia zgłosił się WZM. Stąd właśnie wzięła się współpraca z WZM na etapie produkcji prototypu.

Motocaina: Czy współpraca z WZM dotyczy tylko produkcji prototypu, czy będzie z nimi działać dalej?

Beata: Na razie zrobiliśmy razem prototyp, trzeba też przyznać, że gdyby nie WZM, to ten prototyp nie powstałby tak szybko. Okazało się bowiem, że oni mają na początku września targi w Kielcach, i chcą nasz prototyp zaprezentować na swoim stoisku. To nas zmobilizowało do poświęcenia w całości tych kilku tygodni wakacji na ciężką, całodobową pracę, żeby zdążyć prototyp przygotować. Udało się – zaprezentowaliśmy fizycznie nowego Sokoła. Oczywiście gdybyśmy mieli więcej czasu pewnie kilka rozwiązań byłoby innych, lepiej dopracowanych – ale korzyść jest taka, że teraz mamy ten etap zamknięty.

Max: Ja muszę przyznać, że to się też doskonale przyczyniło do wzrostu zainteresowania nami, dzięki skondensowaniu komunikatów z produkcji prototypu, dzięki prezentacji na targach ludzie zaczęli śledzić, co robimy i wspierać nas. Mamy też nadzieję, że dzięki prototypowi uda nam się pozyskać dla naszego projektu jakiś grant unijny. Jestem przekonany, że mamy bardzo konkretny projekt, wpisujący się świetnie w polską tradycję, więc mamy szansę zainteresować instytucje przydzielające granty.

Od lewej stoją: Ola Kutz, Max Olech, Elżbieta Wawrzynkiewicz, Beata Skarbek-Wolska, Voytec Urbaniak.

fot. PZInż Sokół SA

Motocaina: Jakie zatem działania i prace czekają Was teraz, po prezentacji prototypu?

Max: Chcemy w tej chwili skupić się na konstrukcji silnika. Obecnie w prototypie mamy detaliczny egzemplarz z fabryki Kiwi Indian z USA – i słyszymy wciąż zarzuty, że to nie jest prawdziwy Sokół, tylko amerykański motocykl przebrany za Sokoła. Chciałbym to stanowczo zdementować – naszym planem jest rozebranie tego silnika, sporządzenie szczegółowej dokumentacji technicznej, tak, abyśmy mogli na jego wzór produkować jednostki napędowe w Polsce. I taki jest nasz cel – żeby większość podzespołów silnika Sokoła była produkowana w polskich fabrykach i w polskich warsztatach.

Wojtek: Na pewno będziemy musieli wprowadzić szereg modyfikacji. Ja chciałbym też, żeby niektóre elementy, np. wał napędowy, pozostały produkowane w USA – amerykańska motoryzacja nie ma sobie równych, więc chcemy korzystać z najlepszych wzorców. Poza tym to też wpisuje się w legendę Sokoła – w latach 30-tych też polscy inżynierowie korzystali z rozwiązań Indiana i Harley-Davidsona, więc my możemy zrobić to samo. Ale bardzo mi zależy, żeby ten silnik był żwawszy niż obecnie, bardziej ekonomiczny, no i przede wszystkim był składany w Polsce i w większości składał się z polskich komponentów. To też nam daje przewagę na przyszłość w kwestiach serwisowych – mając produkowane na miejscu komponenty możemy szybko i sprawnie serwisować nasze motocykle. Chciałbym jeszcze dodać, że nawet jeśli zmienią się niektóre parametry silnika, on gabarytowo na pewno pozostanie taki, jak w prototypie. Niezmienne też pozostają osiągi do których dążymy, czyli 60-80 KM z silnika dolnozaworowego i pojemność 1300 cm³. Ja już pracuję nad elektroniką tego silnika, tworzę mapy zapłonów – elektronika daje nam większe możliwości, można kręcić silnik do wyższych obrotów i możemy ustalić, jak lepiej profilować części, żeby zapewnić silnikowi optymalną pracę – i to jest właśnie moje obecne zadanie.

Beata: A poza silnikiem drugim zadaniem, na którym się skupiamy, jest oczywiście szukanie inwestorów. Praca nad dalszymi etapami i przygotowaniem do produkcji pochłania ogromne pieniądze. Max już wspominał, że myślimy o grantach z UE, ale szukamy też innych rozwiązań. Niestety wszystko to sprawia, że nie jesteśmy w stanie podać choćby przybliżonego horyzontu czasowego kolejnych etapów realizacji projektu. Ale walczymy.

Wojtek: Dla mnie jako dla konstruktora ważne jest na przykład, żebyśmy mieli nie jeden prototyp, tylko np. trzy, tak żebym mógł zmienić coś w jednym egzemplarzu i porównać sobie osiągi po zmianach. A takie dodatkowe egzemplarze testowe – to oczywiście kolejne spore wydatki.

Motocaina: Czy ten stylizowany, historyczny Sokół to jedyny rodzaj motocykla jaki planujecie? Czy chcecie by marka rozwijała się także w inne strony?

Wojtek: Ten Sokół, o którym teraz rozmawiamy to z założenia ma być motocykl luksusowy, produkowany w niewielkiej ilości. To ma być nasz produkt flagowy – chcemy zachować jego wyjątkowość, no i z konieczności jego cena byłaby wyższa. Mamy natomiast taką wizję, którą bardzo chcielibyśmy zrealizować, że poza wskrzeszonym unikatowym Sokołem nawiązującym do historycznego kształtu, produkowalibyśmy jeszcze dwa inne modele, bardziej popularne i przystępne. Byłby to taki nowoczesny motocykl ze średniej półki, o pojemności 1800 cm³ i mocy około 120 KM, zaprojektowany przez nas od zera oraz mały popularny motocykl o pojemności 125 cm³ – jako że nowe polskie prawo otwiera tu świetne możliwości sprzedażowe. Do tego mamy też nawiązanie historyczne, bo przed wojną także produkowano Sokoły o takiej małej pojemności. Właśnie taki docelowy zestaw produktów sprzedawanych pod marką Sokół przewidujemy: ekskluzywny wzorowany na przedwojennym custom, miejski nowoczesny motocykl za średnią rynkową cenę, i mały, niedrogi o pojemności 125 cm³. Ta dostępna dla wszystkich 125 powinna zarabiać na to, byśmy mogli produkować wersję retro w limitowanej edycji, robioną ręcznie. Tyle że to oczywiście jest pieśń przyszłości, do zrealizowania której potrzebujemy ogromnej ilości kapitału i czasu.

Oczywiście musimy zacząć od tego modelu „de luxe”, bo on nawiązuje do historycznego Sokoła i on pozwoli nam wskrzesić markę jako taką. Gdybyśmy rozpoczęli produkcję od 125 albo od tego zupełnie nowoczesnego motocykla, to by nie miało sensu. Dopiero gdy zaprezentujemy gotową wersję retro i odnowimy świadomość marki Sokół – wtedy będziemy mogli rozszerzać ofertę.

Motocaina: Jak dużo macie zapytań od potencjalnych klientów? Czy są miłośnicy marki, którzy deklarują, że jak tylko Sokół będzie dostępny, to od razu go kupią?

Beata: Bardzo dużo.

Max: Tak, mamy mnóstwo deklaracji od zainteresowanych kupnem, i mówię tu realistycznie, oceniając potencjał finansowy tych osób. Ludzie piszą do nas, że wezmą gotowego Sokoła bez względu na cenę, inni deklarują, że sprzedadzą swojego V-maxa, który cenowo jest zbliżony, i kupią nasz produkt. Są tacy, którzy już teraz chcą identyczną wersję jak nasz prototyp. Jest też spora grupa, która deklaruje, że jest gotowa zapłacić średnią rynkową cenę, jakieś 40-60 tysięcy za motocykl tego typu produkowany w Polsce. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że realnie możemy spodziewać się jakiegoś procentu z tych deklaracji – ale i tak jest to naprawdę spory potencjalny udział w rynku, więc nie obawiamy się o możliwości sprzedażowe.

Beata: No i trzeba dodać, że myślimy nie tylko o polskim rynku, mamy bardzo wiele zapytań z innych krajów.

Od lewej Ola Kutz, Michał Cwojdziński, Beata Skarbek-Wolska, Monika Paradowska (Urbaniak)

fot. PZInż Sokół SA

Wojtek: W zasadzie mieliśmy dużo większe zainteresowanie z Zachodu, z USA, niż z Polski – to się zmieniło po zaprezentowaniu prototypu, bo wtedy i w Polsce zainteresowanie skoczyło lawinowo, ale przedtem – Stany i inne kraje z Europy były Sokołem dużo bardziej zaciekawione. W tej chwili mamy zapytania z Australii, Anglii, Hiszpanii, Irlandii, z Dubaju. Jeśli chodzi o USA to w Chicago istnieje klub motocyklowy „Sokół”, w dużej mierze złożony z polonii, i oni naprawdę pytają niecierpliwie, bo po pierwsze mogliby się na tamtym rynku wyróżnić, jeżdżąc na czymś innym niż Harley, a po drugie mogli by mieć motocykl taki, jak ich klubowe barwy, a to jest dla nich duża rzecz.

Beata: Muszę dodać, że nasza prezentacja uruchomiła ogromne pokłady bezinteresownej życzliwości, ludzie sami proponują nam wsparcie, oferują swoje usługi nieodpłatnie, doradzają gdzie szukać pieniędzy – naprawdę jesteśmy pod wrażeniem, jak wiele serc poruszyliśmy i jak bezinteresownie ludzie chcą nas wspomóc.

Max: Zresztą to ludzie sami zaproponowali finansowanie w takiej formie, że kupią od nas gadżety: czapki, koszulki – i w ten sposób sfinansują nam testy czy budowę linii produkcyjnej. My sami z siebie nie mielibyśmy odwagi wyjść z taką propozycją – ale to właśnie nasi fani skłonili nas, by zbierać finanse w ten sposób. Właśnie przygotowujemy partię takich gadżetów do sprzedaży. Dla mnie ten ogromny pozytywny odzew jest miarą tego, że nasz pomysł ma sens, i że nasza pasja przekłada się na ludzkie reakcje. Przyznam też, że codziennie mnie zaskakuje, jak wielka jest legenda Sokoła – na naszym fanpage publikujemy niemal codziennie zdjęcia współcześnie jeżdżących Sokołów albo zdjęcia archiwalne – dostajemy ich mnóstwo, widać, że ludzie naprawdę kochają tę markę. Oczywiście, są też tacy, którym nasze rozwiązania się nie podobają, zwykle to są ortodoksyjni kolekcjonerzy, którzy chcieliby idealniej repliki – a to nie pasuje do naszych założeń. Ale to są pojedyncze przypadki, ja trochę wiem, jakie rozmiary może przyjmować hejt w internecie i widzę, że w naszym przypadku jest naprawdę minimalny.

Motocaina: A jakie są te zarzuty z którymi się spotykacie?

Wojtek: Na przykład, że motocykl jest zbyt złoty, czemu nie chrom? A złoty kolor został zastosowany żeby uzyskać wrażenie bardziej retro. Albo że mamy zbyt wysoką kierownicę – a to dlatego że dostosowałem ją do siebie, a ja jestem wysoki. Ale przewidujemy przecież z założenia możliwość customizacji. Każdy klient będzie mógł dostosować Sokoła do siebie – niższa kierownica, obniżone światło, widelec teleskopowy albo typu springer, itp. Planujemy nawet umieszczenie na naszych stronach wizualizacji prototypu w różnych wersjach, żeby od razu móc to zakomunikować – każdy Sokół będzie inny. Może mieć inne siodło, inną kierownicę, wózek, zawieszenie. Oczywiście od ilości modyfikacji będzie zależeć końcowa cena. Każdy może sobie też wprowadzić modyfikacje sam – nie mamy z tym żadnego problemu.

Motocaina: Czy macie jakiś pomysł na dalsze działanie, jeśli nie uda się jednak znaleźć dużego inwestora?

Max: Tak, wtedy pozostaniemy przy produkcji wyłącznie customowej, czyli niewielka ilość egzemplarzy dla pasjonatów, będziemy je produkować ręcznie. A modele „rynkowe”,  1800 cm³  i 125 cm³ w ogóle nie wejdą do produkcji. Liczymy się z takim rozwojem wydarzeń.

Motocaina: Bardzo dziękuję za ciekawą rozmowę, życzę powodzenia i bardzo mocno trzymam kciuki!

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

To jeszcze daleka droga – braknie mi życia

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Bardzo długo – to już 12 lat i dopiero prototyp – pewnie skończy się tak jak z syrenką

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Przy obecnych normach czystości spalin to przyszosciowy motocykl tylko z napędem elektrycznym.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Szanowni Państwo z PZM Sokół Motocykle. Po takim szumie medialnym warto byłoby jednak coś napisać, a nie schować się w cień i udawać, że nic się nie stało. Milczenie nie jest najlepszym rozwiązaniem, zwłaszcza że od 2015 r. Wasza spółka jest zawieszona, co widać w rejestrze KRS.
Dobre chęci były, podjęto nawet konkretne działania, co się chwali, ale Wasz model biznesowy oparty na pojazdach typu SAM jak widać upadł. A to dlatego, że pospiesznie wprowadzone przepisy ograniczyły możliwość rejestracji SAMów już w 2013 r. Dlatego w momencie udzielania tego wywiadu (2014) powinniście już o tym wiedzieć.
To co zostaje? Konieczność homologacji i badań, spełnienia norm Euro4 – czyli Sokół musiałby mieć silnika na wtrysku, ABS, układ elektroniki OBD itp. Zaprojektowanie i wykonanie czegoś takiego, o produkcji seryjnej nie wspominając to byłyby wielomilionowe koszty. Kompletny brak opłacalności.
No chyba że uda się Wam znaleźć ścieżkę do rejestracji takich SAMów za granicą, w innym państwie UE. W Polsce homologacja indywidualna pojedynczego pojazdu w jednostkach akredytowanych to teraz ok. 100 tys. zł kosztu.
Tak czy inaczej – to nie jest Wasza wina, że biurokraci zmienili przepisy i utrudnili Wam działalność. Ale warto jednak coś zainteresowanym tematem powiedzieć, wyjaśnić, a nie milczeć i zostawiać domysły dla plotek, niedomówień i szyderstw albo komentarzy w stylu „a nie mówiłem”.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

I co? I jak zwykle nic? Polak tylko w gębie mocny.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

I co? I jak zwykle nic? Polak tylko w gębie mocny.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Warto wrócić do tematu: Czemu nie ma sokoła, kto co ukradł i kogo oszukał 🙂

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

kupuję !!!!! dawać go na rynek!!

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze