Edyta Klim

Olga Chrabąszcz – drobna kobieta za kierownicą wielkich samochodów!

Olga Chrabąszcz od 7 lat pracuje jako kierowca zawodowy, jeździła z różnymi naczepami i ładunkami. Radzi sobie z każdymi przeciwnościami - nie boi się ani zmiany koła, ani uchodźców.

Kiedy i w jakich okolicznościach wpadłaś na pomysł, by zostać kierowcą ciężarówki?

Kilka lat temu mój dobry znajomy, również kierowca, zapytał – czy chciałabym pojechać z nim w trasę na Majorkę. Chodziłam jeszcze do szkoły, a że były wakacje, wiec pomyślałam sobie – czemu nie? Po kilku dniach w ciężarówce, wiedziałam już, że żadne inne zajęcie nigdy mnie nie zainteresuje!

Łatwo czy trudno było ten pomysł zrealizować?

Moja mama nie potrafiła sobie wyobrazić, żebym wykonywała ten zawód (co kompletnie rozumiem!). Ale tata, jak tata – od razu się zgodził i pomógł mi z prawem jazdy. Zrobienie prawa jazdy oraz zdobycie pozostałych uprawnień poszło mi stosunkowo łatwo i szybko. Kat. C zdałam za 2-gim razem, CE udało się zdać za pierwszym! Pomijając moją dwutygodniową prace w angielskim magazynie (gdy jeszcze chodziłam do szkoły) – to praca kierowcy międzynarodowego CE była moim pierwszym (i na pewno ostatnim!) zajęciem zawodowym. 

Był stres w tej pierwszej pracy za kółkiem?

Na początku jeździłam z byłym chłopakiem, ale trwało to bardzo krótko (gdy spędza się ze sobą 24h na dobę przez kilka miesięcy, to niestety jest ciężko o ciągłą ugodę). Na początku to nawet nie był stres, ale ogromna koncentracja i skupienie nad tym, co i jak się robi. Była to trasa po całej Europie. Pamiętam ten mój pierwszy tydzień jazdy na podwójnej obsadzie tak, jakby to było wczoraj – musiałam przejechać przez tunel Mont Blanc i wydawało mi się wtedy, że jest tam tak wąsko! Mnie to do dzisiaj dziwi, bo przecież tam jest szeroko (śmiech).

Gdy zaczęłam jeździć sama – mój szef przypisał mnie do plandeki na trasach Rumunii, Bułgarii, Grecji i Hiszpanii! W ogóle mnie nie oszczędzał, za co dziś mu bardzo dziękuje. Czasami było ciężko, dużo kilometrów, ciężkie tereny, niebezpieczne miejsca, własnoręczna wymiana koła, naprawa samochodu na drodze itd. Było ciężko, ale zarazem wspaniale!

Takie trudne doświadczenia procentują w przyszłości?

Tak, dokładnie. Dzięki temu radze sobie świetnie z każdym, małym czy dużym problemem na drodze, mogę pojechać dosłownie wszędzie, bez żadnego stresu. Doświadczenie jest bardzo ważne, bo wiesz, że cokolwiek się stanie – musisz sam sobie pomoc i wziąć stuprocentową odpowiedzialność za to co robisz. Moim ulubionym manewrem zawsze było i jest cofanie, co na pewno zdziwi wielu, bo kobiety za kierownicą (które znam), na to właśnie najbardziej narzekają. Podsumowując – uważam, że na miano prawdziwego kierowcy zasługujesz dopiero, gdy jeździsz sam. Wtedy zdobywasz to prawdziwe doświadczenie.

Miałaś smykałkę do kierownicy? Czy jest to raczej wyuczona i pełna poświęcenia nauka, która przynosi pozytywne rezultaty?

Smykałkę miałam od małego – zaczęłam od traktora na gospodarstwie dziadka (śmiech). Potem tata nauczył mnie jeździć samochodem osobowym, następnie był ścigacz, a później ciężarówka. Jednak sama smykałka do kierownicy nie wystarczy, by wykonywać tą pracę dobrze. Trzeba uczyć się szybko i uczyć się nadal, ponieważ transport międzynarodowy zmienia się ciągle, a my – kierowcy musimy się zmieniać razem z nim.

W jakich firmach do tej pory pracowałaś, na jakim typie samochodów?

Jeżdżę juz prawie 7 lat, więc woziłam wiele typów produktów. Począwszy od produktów spożywczych w chłodniach, poprzez materiały budowlane (kamień, szkło) w wywrotce, materiały sypkie (jak na przykład kreda) w silosach oraz wiele innych, często dziwnych ładunków na plandece. Często zdarzają się również, tak zwane materiały niebezpiecznie czy materiały podwyższonego ryzyka. Przez te wszystkie lata jeździłam wieloma samochodami, różnych marek, ale najbliższy memu sercu zawsze był, jest i będzie turkusowo-zielony Daf XF 105 460KM, którego nazywałam okruszkiem (śmiech) oraz Volvo FH16 580KM.

O jakim zasięgu były te trasy? Masz swoje ulubione kierunki?

Cele moich podróży są różne i zmieniają się z dnia na dzień. Generalnie wszystkie państwa europejskie mam już w jednym palcu, ale mimo wszystko – to południe Europy jest najbliższe mojemu sercu. Spędziłam 3 lata jeżdżąc głównie po Rumunii, Bułgarii, Grecji i to ta część Europy jest moją ulubioną.

Masz chwilę i możliwości, by poznać zwyczaje i kulturę krajów w których przebywasz? Masz taką potrzebę?

Niekoniecznie trzeba się zatrzymywać i specjalnie szukać wolnego czasu, aby poznać zagraniczne kultury i zwyczaje. Naprawdę bardzo dużo można zobaczyć zza kierownicy. Jeśli chodzi o kultury, które interesują mnie najbardziej – to kultura rumuńska i bułgarska. Staram się rozmawiać z ludźmi, jak najwięcej mogę – uczy mnie to wiele, zwłaszcza, że co kraj to obyczaj i nie jest trudno nieumyślnie czasem kogoś obrazić. Czymś, co u nas jest akceptowalne, a za granicą może juz nie być.

Wiele razy zdarzyło mi się w spędzać kilka dni w odwiedzinach u znajomych rodzin w tych krajach. Są to ludzie bardzo przyjaźnie nastawieni. Przykład? Kilka miesięcy temu byłam na załadunku w Bułgarii, ale towar nie był jeszcze gotowy. Okazało się, że musiałam czekać, aż 4 dni, dlatego żona właściciela zakładu wzięła mnie na te kilka dni do swojego domu. Oprowadziła po bardzo pięknej, choć ubogiej wiosce bułgarskiej, zapoznała mnie z całą swoją rodziną. To był naprawdę bardzo mile spędzony czas, gdzie bardzo dużo dowiedziałam się o ich kulturze i tradycjach. W biedniejszych krajach o wiele częściej spotykam się z gościnnością w stosunku do zagranicznych kierowców, a w wielu stałych miejscach załadunkowych każdy kierowca zabierany jest na obiad czy kolację. Są mili do tego stopnia, że nawet nie chce się stamtąd wyjeżdżać. Na szczęście w jednej z firm, w których pracowałam, szef był bardzo wyrozumiały i bez problemu zgadzał się, żebym czasem zostawała kilka dni dłużej, jeśli tylko chciałam. Wielu moich znajomych kierowców, dziwi się dlaczego południe Europy jest moim ulubionym kierunkiem jazdy, bo sami często boją się tam jeździć. Zawsze tłumaczę im, że Rumunia czy Bułgaria wcale nie są tak „dzikimi krajami”, jak wiele ludzi uważa.

Byłaś w krajach, gdzie są uchodźcy? Miałaś z nimi problemy?

Zwłaszcza ostatnimi czasy, bardzo często zdarza mi się spotykać uchodźców. Niestety nie mam na temat niektórych z nich zbyt dobrego zdania, po tym co zdarzało mi się zobaczyć. Często stojąc w kolejce do promu w Calais lub Dunkierce, byłam świadkiem, jak uchodźcy włamywali się do naczep innych kierowców. Sama kładę duży nacisk na zabezpieczenie naczepy przed włamaniami, niestety mimo tego miałam kiedyś sytuację, kiedy kilku uchodźców wskoczyło przed moją ciężarówkę po to, żebym ją zatrzymała, a oni mogli wejść w tym czasie do mojej naczepy. Ale nie dałam się i po prostu jechałam dalej bez strachu. Wiem, że nie wszyscy są tacy sami, ale wystarczy kilku, by popsuć opinię całej reszcie…

Jak lubisz spędzać urlopy? Też wtedy jeździsz, zwiedzasz?

Nie wyobrażam sobie, żeby mój czas wolny miał nie być związany z jazdą. Szczerze powiedziawszy – mój odpoczynek od pracy w Europie Zachodniej wygląda z reguły tak, że wsiadam w ciężarówkę i jadę na wschód Europy. Jednak, gdy przychodzi czas zupełnie wolny od ciężarówki – to zawsze lecę do USA na kilka tygodni, by odwiedzić rodziców. Gdy byłam tam ostatnim razem, tak się akurat złożyło, ze mój dobry kolega Rafał Zazuniuk (poprzez jego blog i filmy – również bardzo dobrze znany w środowisku kierowców) zabrał mnie w kilkudniową trasę przez Kanadę i USA. Na pewno powtórzymy ten wypad jeszcze nie raz! Podsumowując, moje wolne, tak czy siak, zawsze wiąże się z jazdą (śmiech). Pod koniec tego roku wybieram się do Australii, by ją zwiedzić truckiem – razem z moją siostrą, która tam mieszka.

Czy nadal inni kierowcy i pracownicy firm są zdziwieni na widok kobiety w ciężarówce?

Bardzo często zdarza mi się spotykać osoby, które są zdziwione, że widzą kobietę za kierownicą ciężarówki. Ich zdziwienie często nie wiąże się z tym, że prowadzę zestaw, tylko z tym, że moja drobna figura nie pasuje do wielkiej ciężarówki (śmiech). Jest takie ogólne przekonanie, że „kierowczyni” ciężarówki powinna być dobrze zbudowana, a to przecież to nie prawda! Najwięcej gapiów spotykam jeżdżąc silosem, bo jednak jeszcze spotyka się bardzo mało kobiet ciągnących silos. Oczywiście są tereny, gdzie widok kobiety za kierownicą (w pojedynczej obsadzie) szokuje – zwłaszcza jest to południowa Europa. Tam zaczęłam jeździć 5 lat temu, a dla nich to był (i ciągle jest) wielki szok, aczkolwiek zdecydowanie w sensie pozytywnym.

Jak wygląda życie osobiste kobiety za kierownicą ciężarówki? Można je jakoś w tą pracę wkomponować?

To zależy jakie się ma oczekiwania od tego „życia osobistego”, o które pytasz. Mój cały świat kręci się wokół ciężarówek, jest to dla mnie praca, sposób na spędzanie wolnego czasu, moje hobby itd. Nie mam życia osobistego w konwencjonalnym znaczeniu, bo po prostu nie mam na to czasu.

Wspominałaś, że Twoja pasją są też motocykle – masz na nie jeszcze czas?

Moja przygoda z motocyklami zaczęła się jeszcze, gdy byłam nastolatką i myślę, że tak naprawdę nigdy się nie skończy! Kocham prędkość i uczucie wolności, jakie ona mi daje. Zamiłowanie do dwóch kółek mam po tacie, z tą małą różnicą, że on jeździł MZ-tką, a ja zakochałam się i pozostałam wierna ścigaczom. Po jakimś czasie nawet udało mi się i jego przeciągnąć na „szybszą stronę”. A bycie pasażerem na motocyklu to również ulubiona rozrywka mojej siostry. Za każdym razem, gdy przylatuję do domu, staramy się jak najwięcej jeździć i nie ważne, czy jest +30 stopni i topimy się w słońcu czy jest -10 i odmarzają nam palce. Ale samej jeździć jej nie pozwalam, gdyż pod względem tego typu umiejętności wdała się raczej w mamę (śmiech).

Jak sobie wyobrażasz swoją przyszłość?

Moi rodzice nauczyli mnie by, kiedy to możliwe – dokładnie planować swoja przyszłość. Wiem doskonale co chcę robić i jak moje przyszłe życie będzie wyglądać. Nie musze chyba tłumaczyć, że moje plany nierozłącznie wiążą się z transportem. Sama myśl o tym, co niesie przyszłość bardzo mnie cieszy, bo wiem, ze wydarzy się wiele ważnych, a zarazem ekscytujących rzeczy. Co niektóre z nich już bardzo, bardzo niedługo, ale o tym opowiem w (mam nadzieję) kolejnym wywiadzie (śmiech).  

Komentarze:

Anonymous - 5 marca 2021

Kolego, jeżdżę już 18 lat, dobiegam 40 urodzin i cieszę się dobrym zdrowiem. Trzeba dbać o siebie, biegać, pływać, jeździć na rowerze, wiem że na parkingu na stacji nie jest łatwo, ale spójrz co robi 99% kierowców na pauzie… Wpierdala syf, nadużywa alkoholu. Do szoferki roweru czy basenu nie zabierzesz, ale buty do biegania owszem. Zdarzało się że przechodziłem przez płot okalający MOP na autostradzie i biegałem po drodze serwisowej. Wszystko się da jeśli są chęci.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Kiedy nadejdzie dyskopatia a nadejdzie na pewno, bardzo szybko zrewidujesz te plany na przyszłość. Oby jak najpóźniej.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

Dyskopatia równie dobrze może przyjść od pracy za biurkiem..gorzej z reumatyzmem na zmianę pogody chodzi mi o motory 😉 ale nie mama na świecie nic piękniejszego od motocykli.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

TO JEST ZMORA KIEROWCÓW ZAWODOWYCH DYSKOPATIA SZEROKOŚCI A MORZE KIEDYŚ NA SZLAKU DROGOWYM SIE SPOTKAMY.

Odpowiedz

Anonymous - 5 marca 2021

TO JEST ZMORA KIEROWCÓW ZAWODOWYCH DYSKOPATIA SZEROKOŚCI A MORZE KIEDYŚ NA SZLAKU DROGOWYM SIE SPOTKAMY.

Odpowiedz
Pokaż więcej komentarzy
Pokaż Mniej komentarzy
Schowaj wszystkie

Zostaw komentarz:

Twój adres email nie zostanie opublikowany. Wszyskie pola są wymagane do wypełnienia.

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze

Najnowsze